5. Obiecuję

409 10 0
                                    

Wracanie do przeszłości było jak stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Tafla w każdej chwili mogła pęknąć i sprawić, że wpadnę do lodowatej wody, z której nie uda mi się wypłynąć na powierzchnie. Pochłonie mnie, nie zostawiając nic po sobie. Sprowadzi na samo dno, jak wiele lat temu. Nie mogłam na to pozwolić, ale nie zamierzałam też odpuszczać tego tematu. Przeszłość była czymś, czego nie mogłam zmienić i należało zostawić ją za sobą i biec ile sił w nogach, żeby mnie nie dogoniła..

Wydawało mi się, że przez tyle lat wyrobiłam sobie kondycję i potrafiłam biec na tyle szybko, żeby nic ani nikt mnie nie prześcignął. I gdy byłam już przy samej linii mety, pojawił się Luke, niszcząc wszystko, co wcześniej zbudowałam.

Jednak zwycięstwo nie zawsze oznaczało wygraną.

Nalałam soku do szklanki, wsłuchując się w absolutną ciszę. Miałam za sobą burzliwą rozmowę z Clarą. Poprosiłam ją, żeby dzieci zatrzymały się u niej jeszcze kilka dni. Nie miała nic przeciwko, chociaż odkąd Alec i Holly u niej zostali, minęły prawie dwa tygodnie. Całe dwanaście dni siedziałam sama w domu, zastanawiając się, co zrobić w sprawie Lucasa.

Moja siostra nie była głupia i gdy tylko się dowiedziała, że nie chcę żeby Alec i Holly wracali, zaczęła zadawać pytania.

- Diano, co się dzieje? Nie zostawiasz ich samych dłużej niż dwa dni, a teraz nie widzisz ich już drugi tydzień. Jeśli mi nie powiesz o co chodzi, to przyjadę i...

- Dobra, dobra - szybko się poddałam, przełączając ją na głośno mówiący tryb. - Pamiętasz jak mówiłam, że już nigdy do kogoś się nie zbliżę, ale złamałam dane słowo i wygląda na to, że wpakowałam się w wielkie bagno...

- Nie przypominam sobie, żebyś złamała słowo! - przerwała nieco wzburzona.

- No tak, to jest ta część rozmowy, podczas której zdradzam ci, że jednak...

- Co zrobiłaś?

- A czemu od razu tak agresywnie? - zaśmiałam się sztucznie, chcąc zamaskować zdenerwowanie.

- Co zrobiłaś? - ponowiła pytanie zniecierpliwiona.

- A będziesz krzyczeć?

- Diana!

- No co?

To było wręcz dziecinne. Byłam dorosła i mogłam sama podejmować decyzje w życiu, a ona nie mogła mi niczego zabronić. Liczyłam się z jej zdaniem, bo była moją rodziną, ale gdy w grę wchodziły uczucia, nie słuchałam się nikogo. Nie działał na mnie żaden argument czy rozmowa. Zachowywałam się wtedy jak otumaniona Amortencją. Tylko, że ów eliksir z Harrego Pottera wywoływał sztuczne uczucia, a moje były prawdziwe. Zbyt prawdziwe.

- Zależy czy potrzebujesz pomocy prawnika - odpowiedziała po chwili zastanowienia.

Obliczyłam w głowie, czy gdybym jeszcze dzisiaj zamordowała Rogersa, wyszłabym z więzienia na osiemnastkę Aleca. Nie, zdecydowanie nie.

- Nie, ale ty już tak, jeśli postanowisz kogoś pobić.

- Diano, do rzeczy. Spieszy mi się, a muszę jeszcze pomóc Holly z rysunkiem i...

- Widziałam się z Lucasem Rogersem!

Cisza jaka zaległa w słuchawce wydawała się bardziej martwa niż kwiatki, które przez pomyłkę podlałam silnym środkiem chwastobójczym zeszłego lata.

- Ale to nie wszystko - kontynuowałam, wiedząc, że najlepiej powiedzieć wszystko od razu. - Jest śmiertelnie chory, a ja zgodziłam się go leczyć Był u mnie i zachowuje się tak, jakby chciał naprawić naszą relację, a ja nie wiem czego chcę, więc dzisiaj się z nim widzę i zupełnie nie wiem co... - zaczęłam się plątać w tym, co mówię. - Pokazał mi testy na narkotyki i jest trzeźwy od kiedy wyjechałyśmy. Clara... on chyba wydoroślał.

Nasze Wszystkie Obietnice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz