𝓽 𝓱 𝓲 𝓻 𝓽 𝓮 𝓮 𝓷

251 8 11
                                    

-Dzięki że przyszliście, jesteście cudowni. - po czym daje im wszystkim wielki uścisk.
-To my dziękujemy że ci się jeszcze nie znudziliśmy. - śmieje się Dustin.
-Wy? Nigdy. Do zobaczenia w szkole! - po czym zamknęłam za nimi drzwi

Moja mama i Robin dały mi dużo do zrozumienia w sprawie Eddie'go.
Przecież każdy popełnia błędy.
Chyba jestem w stanie mu wybaczyć, ale chcę usłyszeć jego wersje. Jak to naprawdę było, i nawet jeśli bym miała się załamać podczas tej rozmowy.
Jest ona konieczna pod każdym względem.

-Mamo? 
-Tak kochanie? - widziałam ukradkiem oka że zmywa naczynia.
-Idę do Eddie'go, myślę że rozmowa bardzo mi pomoże. - oznajmiam.
-Oczywiście Al, jeśli coś się wydarzy to pamiętaj zadzwoń od razu.
-Pewnie mamo, do zobaczenia!
-Papa! - po czym zamknęłam drzwi

Droga do Eddie'go zazwyczaj trwa jakieś 10-15 minut ale ta zajęła 25, nie mam pojęcia czemu.
Może dlatego że szłam wolniej niż zwykle, dalej miałam wątpliwości czy on mnie  wpuści do swojego domu a dopiero czy będzie ze mną rozmawiać.
Miejmy nadzieje że tak, potrzebuje tej rozmowy.
Nie mogę już dłużej siedzieć w moim pokoju i użalać się nad sobą, nie dam rady.
Nie popełnię tego samego błędu czyli nie rozwiązywania spraw póki jest za późno, nigdy.

Dotarłam już na miejsce gdzie mieszka Eddie, trochę się cykałam z zapukaniem ale ostatecznie to zrobiłam, nie uciekałabym przecież przed drzwiami. Chyba.

Otworzył mi drzwi, na jego twarzy widziałam zaskoczenie.
-Cześć Eddie.. - przywitałam się jakby tamtej nocy nie było.
Jego oczy były spuchnięte, miał na sobie dalej piżamę i włosy spięte w lekki kucyk na dole głowy. Odbiegając od kontekstu, to uwielbiałam gdy spinał włosy.
-Matko Alice, myślałem że już cię nie zobaczę, ja- ja starsznie przepraszam za to wsyztsko, zachow.. 
-Może wejdziemy do środka? Trochę głupio w progu poza tym twoi sąsiedzi się na mnie krzywo patrzą. - rzucam mu jeden z tych uśmiechów które krzyczą "hej nie jest najlepiej w tym momencie ale dam radę"
-Tak jasne, sory. - po czym robi miejsce w drzwiach żebym wyszła.
W środku był bałagan, nie mówię że go nigdy nie ma ale nie w takiej skali.
-Przepraszam za to, nie miałem siły posprzątać. - mówi drapiąc się po karku.
-Nie szkodzi, naprawdę - siadam na kanapie - słuchaj Eddie.. - przerwał mi.
-Tak, wiem że totalnie schrzaniłem sprawę i nie powinienem ci tego robić od początku bo wiesz, ja naprawdę cię polubiłem i byłaś cudowną przyjaciołką ale gdy zaczęliśmy częściej gadać nawet na tej pieprzonej lekcji fizyki się zakochałem. Co wiem brzmi głupio bo 'miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje' ale ja kochałem wszystko co z tobą związane i co lubiłaś. Na początku ten zakład był żartem, Gareth losowo na stołówce jak jeszcze nie przyszłaś spytał czy kiedyś ci powiem czy mi się podobasz, odpowiedziałem że nie wiem bo całkiem szczerze? Myślałem że nie miałem szans. Zrzucił tekstem że napewno nie bo jetsem przecież dziwakiem prawda? Nie miałem pojęcia że on to wziął za zakład, gdybym wiedział to nigdy, przenigdy bym tego nie zrobił. Ale po HellFire on powiedział coś w stylu "powodzenia z zakładem Munson", wypierałem się że o czym on gada, że nie było żadnego zakładu i jakiś tydzień później zaczął mnie szantarzować że zepsuje nasz związek i ja po prostu.. - nie mogłam już tego zmieść. Przytuliłam go najpocniej jak mogłam.
Gdy owinęłam moje ręce na jego brzuchu, on oparł brodę na mojej głowię i miałam wrażenie że płacze.
-Eddie spokojnie, błędy się zdarzają. - mówie odgarniając mu włosy z buzi.
-Ale ty nie zasługiwałaś żeby być częscią tego mojego błędu, zasługujesz na najlepsze koch.. - przerwał i się na mnie popatrzył.
-Tak Munson, możesz mi tak mówić, między nami wszystko dobrze. - śmieję się.
Gdy to powiedziałam brunet podniosł mnie na rękach tak że moje nogi były oplecione na jego plecach.
-Ty.. Ty mi wybaczasz? - pyta z niedowierzaniem.
-Oczywiście, każdy popełnia błędy a nieważne jaki byś zrobił i nieważne ile by to trwało, wybaczyłabym ci. 
-Matko jak ja cie kocham Alice Thomson. Co ty ze mną robisz huh? - śmieje się, teraz on odgarnia włosy z mojej twarzy.
-Zaczarowuje żebyś mnie kochał do końca twoich dni panie Munson. - mówię próbując zachować powagę, ale nie mogę.
-Nawet nie musisz mnie czarować żeby tak było.

Przegadaliśmy jakąś godzinę ciągne się smiejąc, przytulając i ciesząc się sobą nawzajem.
Wiem że to co zrobił jest okropne, ale ja go kocham najbardziej na świecie.

-Chcesz się czegoś napić Al? - pyta wstając i idąc do kuchni.
-Wodę.
-Jasne, zaraz będę.

Po czym poszedł do kuchni a ja siedziałam na jego łóżku w sypialni.
Skąd do cholery on ma stary zegar? Nie wnikam.



Why are you like that..? - Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz