𝓯 𝓲 𝓯 𝓽 𝓮 𝓮 𝓷

214 9 0
                                    

Miałam wrażenie że biegłam z prędkością światła do tych drzwi.
Wszystko zaczęło się robić jakby ruchome, widziałam pająki wszędzie co jeszcze bardziej zwiększyło prędkość mojego biegu bo panicznie boje się pająków.
Gdy dotarłam do drzwi weszłam do środka, zamknęłam drzwi.

Słyszałam czajnik. Eddie robił sobie kawę, herbatę. Prawdę mówiąc nic mnie to nie obchodziło, ważne że tu był.
Osunęłam się na podłogę opierając się o ścianę.
Płakałam z głową między kolanami, czemu ja. Czemu to mnie musi się to wszystko przytrafiać.
Jakaś klątwa? Nie miałam pojęcia. To wszystko było przerażające.
Ten "mężczyzna" to wszystko było takie, znajome?
Próbowałam sobie przypomnieć skąd kojarzyłam tą twarz.
A naprawdę przypomnienie sobie takiego koszmaru kosztowało mnie perfekcyjnej pamięci. A do tego mi było bardzo, bardzo daleko.
Przypomniała sobie wszystko. Twarze ludzi z którymi rozmawiała, miejsca w których była, straszne filmy które widziała, gry w które grała..
O cholera.

Drzwi się otworzyły, stał w nich Eddie.
Gdy mnie widział usiadł naprzeciwko mnie.
-Alice, wszystko okej kochanie? - mówił ocierając łzy z moich policzków.
Cieszę się że się z nim pogodziłam przed tą całą wizją, nawet nie wiem co to było.
Przynajmniej nie musiałam przez to wszystko przechodzić sama.
-Nic nie jest okej Eddie. - mówię patrząc mu w oczy. - musimy jechać do Wheelerów. Teraz.
-Do Wheelerów? Po co mam jechać do tego kudłatego nastolatka i jego cukierkowej siostry. - szczerze jakbym teraz nie przeżywała największego szoku w najbliższym czasie to może bym się nawet zaśmiała z tych jego opisów Mike'a i Nancy.
-Zaufaj mi. - mówię powoli wstając i pijąc moją szklankę wody. - masz walkie talkie?
Na szczęście miał, bo ja swoje zostawiłam w domu.
Starałam się nastawić antenkę tak żeby zadzwonić do wszystkich jednocześnie a to było nie lada wyzwanie.
-Wszyscy do Wheelerów, natychmiast. - mówię do wszystkich po tym jak słyszałam jak wszyscy potrzebni się zameldowali.
-Czemu zawsze u mnie? - pyta Mike.
Nie moja wina że jego piwnica do idealne miejsce od takich spotkań.
-Bo to dobre miejsce, Mike. Poza tym, i tak mieliśmy się zwoływać mamy, no jakby to powiedzieć, poważny temat do rozmowy. - mówi Robin. W tle słyszałam pomrukiwanie Dustina oraz Steve'a który mówił mu że ma być cicho.
-Za dziesięć minut wszyscy u Wheelerów, jazda. - mówi Robin rozłączając się.
Później każdy po kolei się rozłączył, ja na końcu.

-Okej, możesz mi wytłumaczyć o co chodzi, czemu nagle każdy mówi przyjść do Mike'a w tym my, i dlaczego płakałaś w mojej sypialni przy ścianie kompletnie roztrzęsiona. - mówi Eddie trzymając mnie za rękę. 
Przysięgłam sobie że nigdy ale to nigdy nikomu nie będe opowiadać, ale myślę że w tym momencie nie mam, ale to nie mam żadnej innej opcji.
-Opowiem ci wszystko, ale w aucie, bo nas zabiją jeśli się spóźnimy.
-Pewnie. - powiedział.
Ogarnęłam się i ruszyliśmy prosto do Mike'a.
Eddie nawet nie puścił żadnej muzyki, po prostu czekał na wyjaśnienia.

-No dobrze, pamiętasz może jak kiedyś mówiłam ci że mój były chłopak umarł z niewyjaśnionych powodów..? - mówię.
-No tak, Billy. - odpowiedział brunet prowadząc auto.
-No to on nie umarł z niewyjaśnionych powodów, przynajmniej nie dla naszej paczki. Kiedyś wszyscy mieszkańcy Hawkins uważali to miasto za przeklęte, nikt nie czuł się tutaj bezpiecznie a szczególnie że wiele ludzi zaczęło znikać, umierać i w ogóle wszystkie możliwe makabry świata..
-No tak, do czego zmierzasz i jakim cudem ma to związek z naszą obecnością u Wheelerów? - pyta.
-Trzy lata temu zaginął Will, wszyscy uznali go za zmarłego nawet zrobili mu pogrzeb. Ale on żył, tylko że tak jakby po drugiej stronie, w innym świecie. - na pewno brzmiałam jak idiotka.
-Że co proszę?
-To co słyszysz. Istnieje druga rzeczywistość, ta sama w której my żyjemy ale inna bo zatrzymała się 9 listopada, w dzień gdy Will zniknął. Nie mamy pojęcia dlaczego ale tak jest. W tamtej stronie są.. potwory, straszne. Przez te trzy lata dryga strona nas nękała, walczyliśmy z nią i ona z nami ale nie dała za wygraną a najlepsze jest to, uważaj bo ta część ci się spodoba. Jest powiązana z D&D.
-O mój boże.
-Wszyscy myśleli że to koniec. Nastka zamknęła przejście. A o tym nie wspomniałam. Nastka ma super moce i w ogóle.
-Alice co ty brałaś.
-Nic, naprawdę. Wszyscy myśleli ze to koniec i tak dalej. Ale to wróciło, dzisiaj. Mnie.
Brunet zamarł. Nie ruszał się, po prostu zamarł w miejscu.
-Zobaczyłam jakiś zegar, nie wiedziałam o co chodzi ani skąd go masz, wołałam cię ale nie odpowiedziałeś więc postanowiłam wyjść do kuchni ale gdy otworzyłam drzwi.. to nie był twój dom. To było centrum Starcourt.
-Te które się spaliło?
-Nie, Eddie. Ono się nie spaliło, wielki potwór je zaatakował, ten który zabił Billy'ego ale nie o to chodzi. Gdy weszłam zobaczyłam go tam całego i zdrowego, próbowałam mu się wyrwać ale on mnie trzymał, i nagle zamienił się w tego potwora i ja nie wiedziałam na początku kto to jest ale już wiem.
To Vecna, Eddie. Vecna mnie zaatakowała.
-Tak strasznie mi przykro Alice że tobie się to wszystko przydarzyło
-Pewnie uważasz mnie za totalną świruskę i.. - przerwał mi.
-Wierzę ci, Al. Sam kiedyś widziałem coś podobnego, jakiegoś potwora w lesie. Zignorowałem to, poza tym to było trzy lata temu.
-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło że mi wierzysz Eddie. - mówię uśmiechając się do niego.
Odwzajemnił uśmiech.
-Jesteśmy na miejscu.






Why are you like that..? - Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz