rozdział trzeci

874 68 5
                                    

LUKE

- Chyba Cię pojebało, Stary. Nie ma mowy.

- Daj spokój, na trochę chociaż. Żeby doszła do siebie...

- Po czym? - Rozmowa z moim wspólnikiem zaczęła mnie coraz bardziej irytować. - Dave, podaj dwunastkę! - krzyknąłem do młodszego mechanika, a że Ralph zbyt długo myślał nad odpowiedzią, rzuciłem telefon na zabrudzony blat i wjechałem z powrotem pod dwudziestoletniego Harleya.

Z oddali słyszałem jego skamlenie. Kazałem mu czekać nieco dłużej niż zwykle, bo tego dnia miałem wyjątkowo mało cierpliwości, nawet dla niego. Zauważając, że ton głosu mojego przyjaciela jest coraz głośniejszy, podniosłem się niespiesznie z ziemi i chwyciłem za telefon.

-...asie jeden!

- Jak zgaduję, określenie „as" miało pewien przedrostek i całość nie była komplementem. - Z trudem powstrzymywałem śmiech, słysząc, jak Ralf klnie pod nosem.

Robił to bowiem tylko w dwóch przypadkach:
1. Gdy wpadnie na jakiś pojebany pomysł, jak ten, którym właśnie zawraca mi dupę.
2. Gdy już naprawdę długo go ignoruję i nie ma siły przebicia.

- Luke, posłuchaj mnie, choć raz. Ty potrzebujesz pomocy w papierach, ona potrzebuje pracy. Ty nie lubisz słuchać, ona nie lubi gadać. Duet idealny!

- Zgodziłem się na etat, pod warunkiem, że będzie to jakiś młody chłopak. To warsztat, Ralph, nie salon piękności.

- Przy papierach nie ma smarów.

- To jebany warsztat! Tu jest w smarach nawet kibel!

Zacząłem się już wściekać na sam fakt, że muszę mu wyjaśniać warunki pracy w firmie, w której on ma połowę udziałów. Tym samym wpadłem na pewną myśl.

- Zatrudnijmy ją w kawiarni.

- To wykluczone. Jest dziwnie spłoszona i nieporadna, nie potrafi nawet dobrze sklecić zdania.

- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? - wydusiłem z siebie z niedowierzaniem. - To jest Twoim zdaniem rekomendacja?

- Szczerość, chłopie. Szczerość. - Słyszałem po jego głosie, że i on zaraz straci cierpliwość do mnie. - Ale jest księgową.

- Nieporadna, dziwnie spłoszona księgowa, która nie potrafi ułożyć zdania? Kurwa... Całe życie czekałem na takiego pracownika! - powiedziałem z sarkazmem, na co Ralph westchnął ciężko.

- Ona ma jakieś problemy stary. Myślałem, że ty akurat zrozumiesz, że czasami warto komuś pomóc...

Skurwiel, poruszył strunę wdzięczności i poczucia winy, a sądząc po cichym chichocie, musiał być tego doskonale świadomy.

- Ale z ciebie fiut.

- Wybacz, Stary ale zmusiłeś mnie do tego. Laska nie wygląda na głupią, jest młoda. Myślę, że mogła uciec z domu ale nie pytałem, bo jest raczej skryta. Ale twierdzi, że szybko się uczy... Pewnie to tylko kwestia czasu i minimalnego wdrożenia, dzięki czemu będziesz miał dużo czasu sam na sam ze swoją kruszynką.

Jebaniec, wiedział jak mnie podejść.
- Od szóstej ma być gotowa do pracy. Za dziesięć ma stać przed wejściem. Pracuje do piętnastej, albo wcale. Jak ucieknie z płaczem, to pretensje nie do mnie, ja nie zamierzam nikogo tu niańczyć tylko dlatego, że ma cipę.

- Dzię...

Nim zdążył rozwinąć dziękczynienie, rozłączyłem się i wróciłem do pracy. Intuicja podpowiadała mi, że dałem się wpakować w sam środek bagna, ale rzeczywiście Ralph był jedyną osobą, której nie potrafiłem odmówić. Nie po tym wszystkim, co dla mnie zrobił.

Nienawiść od pierwszego wejrzenia ✨W TRAKCIE KOREKTY✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz