LIVSędzia w podeszłym wieku, usadowiła się na powrót na swoim miejscu, i górując nad nami, przyglądała się badawczym wzrokiem zebranym. Serce miałam ściśnięte, cała się trzęsłam w obawie, że widzę go na wolności po raz ostatni. Przez całą rozprawę spojrzał na mnie raz, może dwa. To przeze mnie tu jest, nie mogę go więc winić.
- Werdykt będzie zapewne zaskakujący, dla wielu z was... - Zaczęła Sędzia, zatrzymując na mnie wzrok. - I byłby on inny, gdyby nie odwaga ostatniego świadka, który przez lata był cichą ofiarą, i to w jego sprawie powinniśmy byli dziś się spotkać, a na miejscu oskarżonego winien być ten, którego Bóg sam już osądzi. Zanim to jednak... Chciałabym w tym miejscu zaznaczyć, że nie ma czynu, który usprawiedliwiłby odebranie życia drugiemu człowiekowi. Nie do nas należy tak wielka moc sprawcza, i w tym stanie, o ile nie działamy w afekcie, jest to surowo zabronione.
Z zebranych zeznań świadków wynika jednak, iż podwójne porwanie, dotkliwe pobicie, i doprowadzenie do stanu zagrażającego życiu, jest tym afektem. Oskarżony swoją karę będzie dźwigał każdego dnia, patrząc w lustro, bowiem nie wierzę, i nie uwierzę, że podobny czyn nie pozostawi swojego śladu, głęboko w jego psychice. Podobnie jak te, które do końca życia nosi każda ofiara przemocy domowej. Na mocy Sądu Najwyższego, uniewinniam oskarżonego Luke'a Davis'a, i jednocześnie wnoszę o nadzór kuratorski i obowiązkową terapię, zarówno dla ostatniego świadka, co jest bardziej prośbą niż nakazem, jak i oskarżonego, co jest bezwzględnym warunkiem.
Zaczerpnęłam głęboko powietrza, pierwszy raz od kilku tygodni. Z oczu popłynęły mi łzy szczęścia, których nawet nie próbowałam zatamować. Uścisnęłam mocno Jane, dziękując za wszystko, co dla niego zrobiła. Co zrobiła dla mnie...
Chciała ze mną do niego podejść, ale poleciłam jej, by zrobiła to sama. Poza tym, na sali milcząco siedziała również jego żona. To ona powinna teraz z nim być. Spojrzałam na niego akurat w momencie, w którym uśmiechał się do mnie ciepło, z łzami w oczach. Odwzajemniłam uśmiech, i skinęłam mu na pożegnanie. Otworzył szeroko oczy i pokręcił z przerażeniem głową, akurat gdy Naomi podeszła do niego, poprawiając mu poły garnituru, na co nie mogłam już dłużej patrzeć.
Wyszłam na pełne słońce, przyjmując ciepły wiatr w twarz, i na moment zamknęłam oczy, napawając się wolnością. Prawdziwą wolnością, bez konieczności uciekania gdziekolwiek. Ze złamanym sercem, co prawda, ale pozostało mi mieć nadzieję, że i tym razem czas wyleczy wszystkie rany.
Zeskakują z ostatniego schodka, weszłam na szeroki chodnik, i wtopiłam się w tłum ludzi, którzy niemal biegli, zatraceni w swojej codzienności. Pomyślałam sobie, że za jakiś czas będę jedną z nich. Odzyskam swoje życie. Zrealizuje wszystkie plany i marzenia, które mogę znów na nowo snuć.
Zatrzymałam się przy jednej z kawiarni, stwierdzając, że to idealny na wzniesienie toastu między Olivią a Liv, obie stawiając na podium zwycięstwa. Do uczty zaprosiłam również wyimaginowanego diabła i anioła z ramion, co przyjęli z nadzwyczajną radością. Musiałam przyznać, że oni również w ostatnim czasie mocno się napracowali... Usiadłam do stolika na zewnątrz i poprosiłam kelnera o kieliszek zimnego prosecco.
- Dwa. - Dopowiedział znajomy głos za mną, a jego właściciel usiadł na przeciwko mnie. - Albo całą butelkę.
Przyglądałam się bez słowa, jak rozsiada się wygodnie, wwiercając we mnie pełen ulgi wzrok.
- Gratuluję wygranej. - Powiedziałam cicho i chciałam naprawdę zabrzmieć szczerze, ale nie mogłam nic poradzić na chłód, który ze mnie wypłynął.
Skinął głową, wciąż patrząc mi głęboko w oczy.
- Dzięki Tobie. Dziękuję.
- Przeze mnie tam trafiłeś. - Odparłam, odbierając kieliszek od kelnera.
- Nie miałaś wpływu na nic, co zrobiłem. - Przypomniał mi, z czym nie do końca mogłam się zgodzić.
- Gdybyśmy się nie poznali...
- Byłbym do końca życia smutnym człowiekiem. - Dokończył za mnie, próbując chwycić mnie za dłoń, ale w porę ją zabrałam.
- Żona zapewne też szczęśliwa. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Nie chciała wpaść na drinka?
- Kiedy jesteś zazdrosna, wyglądasz jeszcze seksowniej. - Zamruczał, a dźwięk ten powędrował przez ściśnięty żołądek, wprost do podbrzusza, rozlewając po nim zapomniane ciepło.
- Nie jestem zazdrosna. My się tylko pieprzyliśmy. - Powiedziałam, unosząc kieliszek delikatnie w górę, i upiłam większy, niż przystoi damie, łyk.
- Tak sądzisz...? - Czułam, że topnieję pod jego badawczym spojrzeniem, na co nie miałam wystarczająco sił. Nie po tym wszystkim.
- Nie ma znaczenia, co ja sądzę. - Rzuciłam, przechylając resztę trunku z naczynia do ust, po czym odstawiłam je głośno na stół. - Udanej uczty życzę, pozdrowienia dla małżonki.
Ruszyłam przed siebie szybszym krokiem, ale w moment straciłam kontakt z podłożem, gdy nagle wyrósł przede mną. Uniósł mnie w górę, oplatając sobie w pasie moje nogi, i ścisnął za pośladki tak, jak robił to wiele razy.
- Postaw mnie. - Jęknęłam w zagłębieniu jego szyi, bo był zbyt blisko, bym mogła oprzeć się wdychaniu zapachu, za którym tak tęskniłam.
Byłam beznadziejnie zadurzona i nawet solidarność jajników nie pomagała w prawidłowej ocenie sytuacji.
- Mógłbym, ale nawet Ty tego nie chcesz. - Wychrypiał w moje usta i powrócił do ogrodu restauracji, siadając przy naszym stoliku, ze mną na swoich kolanach.
Próbowałam się podnieść, ale chwycił mnie mocniej, dociskając do swojego twardego wybrzuszenia, przez co musiałam zdusić jęk.
- To miejsce publiczne... - Wysapałam, zbliżając się do jego ucha, gdy poczułam, że zaczyna się pode mną poruszać.
- Chciałem porozmawiać kulturalnie, ale z Tobą się nie da. - Obrócił głowę i zbliżył do moich ust, łącząc ze sobą oddechy o smaku prosecco. - Naomi kiedyś była moją żoną. Już nią nie jest. Wzięliśmy rozwód, zaraz po tym, jak nakryłem ją z kochankiem na stole w jadalni. Dom, w którym mieszkałaś, był nasz. Ona uparcie chciała go sprzedać, bo potrzebuje kasy, a ja się nie zgadzam. Szukała więc rozwiązania, i znalazła. To ona pobierała sobie... coroczną gratyfikację, bo jak się okazało, wciąż miała dostęp do mojego konta, a ja niespecjalnie śledziłem wydatki i tego nie wychwyciłem. Ten facet... Doszło do szamotaniny, przez którą upadł niefortunnie i złamał kręgosłup. Nie udowodniono mi winy, bo de facto zdążył dostać tylko dwa ciosy, a potknął się przez opuszczone do kostek spodnie, gdy próbował uciekać, choć ona sama zeznawała przed sądem inaczej, bo chciała się mnie pozbyć i dostać odszkodowanie. Niedługo po tym okazało się, że jest w ciąży, ale wiedziałem, że dziecko nie jest moje. Nie spałem z nią od wielu miesięcy, bo podejrzewałem, że coś nie gra.
- Mówiła, że to Ty masz syna... - Przypomniałam mu, nie wiedząc już, w co wierzyć, ale ten skinął głową.
- Jego ojciec jest całkowicie sparaliżowany, choć w pełni świadomy i wyrzekł się go, więc... przysposobiłem Ben'a, bo... Sam nie wiem, dlaczego. Być może miałem zbyt wielkie poczucie winy, że pozbawiłem go taty, a może zwyczajnie urzekł mnie, gdy odebrałem Naomi ze szpitala po porodzie i go ujrzałem... Byliśmy na etapie, w którym pragnąłem mieć już dzieci i pełną rodzinę. To wszystko uleciało z chwilą, gdy dowiedziałem się o zdradzie, ale mały nie jest niczemu winien. Spotykam się z nim 2 razy w miesiącu, pomagam w utrzymaniu go, bo wiem, że Naomi się nie przelewa... Z jej winy, co prawda, bo zrobiła się potwornie próżna, ale domu nie sprzedam, bo wydałaby to na jakieś bzdury. Dom przepisałem jemu.
Zdumiona patrzyłam na człowieka, którego widziałam chyba po raz pierwszy. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
- Wiem, że to nie jest tym, co chciałabyś usłyszeć. W moim życiu zawsze będzie Ben i to jego chciałem Ci przedstawić, ale za cholerę nie wiedziałem, jak to zrobić... „Hej, to jest ten super gość, o którym Ci mówiłem. Jestem jego zastępczym ojcem, bo ten biologiczny tak przede mną spierdalał, że połamał sobie kręgosłup..."
Nie brzmi to najlepiej. Tym bardziej, że spierdalał nie bez powodu i nie wiem, czy nie mniej ucierpiał, jeśli nie zdążyłem go dosięgnąć.
Wciąż nie byłam w stanie nic powiedzieć, choć wszystko co mówił, zdawało się być bardzo prawdopodobne, jeśli mówimy o moim znienawidzonym sąsiedzie...
- Wow. Ty nic nie mówisz. - Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i pocałował w nią, dociskając mnie do siebie, po czym warknął przeciągle. - Jezu, Liv... To, co powiedziałaś na sprawie... To, o granicy... Kochanie... - Zbliżył usta do moich i musnął je delikatnie. - Powiedz, że czujesz to, co ja.
- Nie bardzo wiem, co chciałbyś usłyszeć... - Powiedziałam cicho, próbując uspokoić rozszalałe serce.
- To, co czujesz. Chcę wiedzieć, co czujesz naprawdę, całą sobą. - Odparł, zaciskając mocniej dłonie na mojej talii.
- Nienawidzę Cię. - Wysapałam, kręcąc delikatnie biodrami.
Uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej licząc właśnie na te słowa.
- To się idealnie składa. Bo ja Ciebie też. Jak pieprzony wariat.
CZYTASZ
Nienawiść od pierwszego wejrzenia ✨W TRAKCIE KOREKTY✨
RomancePo 2-letnim, nieudanym związku małżeńskim, Olivia decyduje się na ucieczkę od męża oprawcy. Sam jest policjantem i dysponuje wszelkimi narzędziami, by odnaleźć ją bez trudu, co mocno komplikuje sprawę... 23-letnia kobieta musi więc całkowicie zmie...