siedem

14.1K 1.3K 1.1K
                                    

co złego to nie ja

obiecany rozdział, wiecie co robić aby dostać kolejny

#WickedSoe

...

Hugo

Siedziałem przy barowym stołku, uśmiechając się głupio i obserwując Rowana, który z wprawą obsługiwał klientów. Popijałem tylko wodę, bo była jedenasta rano w niedzielę, a szkoda, bo z chęcią bym spróbował jakiegoś jego miksu.

Gdy w końcu zrobiło się luźniej, on oparł się o blat naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie z powagą.

– Coś ci muszę powiedzieć – oznajmił, brzmiąc zaskakująco rzeczowo. – A propos tej dziewczynki, która ukradła mi batona i jej mamy.

– Jezuuu, ty dalej o tym? – zaśmiałem się, kręcąc na niego głową. – Nabawiłeś się obsesji.

– Zabawne – rzucił drętwo, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą. – Ta dziewczynka to Addie, a jej mama to London – wypowiedział, po czym uniosłem do góry brwi. – Wpadłem na nie w Nowym Jorku, zanim tu przyjechałem. I nie połączyłem faktów, bo nigdy nie widziałem na oczy London Elordi, no i nie wiedzieliśmy, że ma dziecko.

– Co ty pierdolisz? – zapytałem, po czym skinął tylko głową, dając znać, że mówi serio.

Odchyliłem się na krześle barowym, otwierając szerzej usta w szoku. 

– Stary... – wypowiedziałem, patrząc w oczy przyjaciela. – Nie wiedziałem, że wierzę w przeznaczenie! Aż do teraz!

— Daj spokój, Hugo – mruknął Rowan, przewracając na mnie oczami.

– Jasne, wierzyłem, że fejkowy ślub stanie się prawdziwy, to było oczywiste, ale TO? – podekscytowałem się. – Fakt, że kobieta i dzieciak o którym opowiadałeś i nie mogłeś przestać myśleć to London i Addie? STARY!

– Nie kręcą mnie kłopoty – oznajmił z powagą, przez co miałem ochotę go udusić.

– Oj tam od razu kłopoty – prychnąłem. – Nazwijmy to... lekkimi komplikacjami.

Patrzył na mnie z uniesionymi brwiami jak na idiotę.

– Nie jestem zainteresowany London – powtórzył z powagą. – Jeśli mam być szczery, to się jej boję. Jest straszna i myśli, że jestem jakimś świrem, który upatrzył sobie jej dziecko.

Parsknąłem śmiechem.

– Przyznaj, że trochę tak to wyglądało...

– Jezu – rzucił pod nosem, krzywiąc się, więc znowu się roześmiałem. – Jesteś okropny. Nie interesują mnie dzieci. Ani London. Ani inne kobiety, bo nie chcę na razie w ogóle randkować. Więc daj sobie spokój.

– Za późno. I tak już was shippuję – rzuciłem rozbawiony.  – Poza tym... Jesteś nią zainteresowany. Inaczej nie gadałbyś o niej ciągle.

– Nie gadam o niej ciągle. – Obronił się, marszcząc mocno brwi. – Po prostu chciałem ci to wyjaśnić. A poza tym... Ona nie jest na pewno zainteresowana mną – dorzucił, po czym przekrzywiłem głowę w bok. – No i jestem tak jakby jej szefem.

– Nie rozmawiałem z tobą dwadzieścia cztery godziny i zdążyłeś już naważyć tyle piwa?

– Mam wszystko pod kontrolą – oznajmił obrażony.

– Jasne, widzę – rzuciłem. – Słuchaj, można mnie nazwać związkowym ekspertem. Muszę tylko zobaczyć jak zachowujecie się w swoim towarzystwie, a orzeknę czy coś ma szansę z tego wyjść. Jestem w tym dobry. Zapytaj Corbina.

WICKED NIGHT [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz