dziewięć

14.3K 1.3K 1.1K
                                    

wiecie co robić, jeśli chcecie kolejny weekendowy rozdział #WickedSoe

wbijajcie na twittera SOEffpl do naszego wróżkowego gangu oraz na tiktoka, bo tam daję wam spojlery rozdziałów (o ile ich nie usuwa tiktok robiąc ze mnie bandytę) soe_ffpl

a ten rozdział jest długi i... fajny 

co złego to nie ja

....

London

Dni mijały jak szalone. Życie w Grants wydawało się być zbyt proste. Po prostu się toczyło i dawało mi iluzję spokoju. Jakby problemy zniknęły, co wcale nie było prawdą.

Ja tylko od nich uciekłam.

Zgasiłam silnik samochodu, który pożyczyła nam Florence i spojrzałam na Sophie. Zaparkowałam pod przychodnią niedaleko Grants, bo bez sensu jest jechanie aż do Albuquerque, żeby zdejmować szwy. Zadzwoniłyśmy tutaj i powiedzieli, że nie ma problemu, więc oto jesteśmy.

– W porządku? – zapytałam, przyglądając się smutnej twarzy przyjaciółki. Nie miałyśmy za wiele czasu, żeby rozmawiać na osobności, więc zamierzałam wykorzystać tę chwilę teraz. – Odnajdujesz się w tym szaleństwie?

– Twoja rodzina i przyjaciele są cudowni – odpowiedziała, uśmiechając się słabo. – Nie wiem, co byśmy bez nich zrobi. Jestem dla nich zupełnie obca, a ani razu nie pozwolili mi się tak poczuć.

– To prawda, są cudowni.

– Jednak mimo tego wiem, że nie mogę przecież zostać tutaj na zawsze – zauważyła, a moja naiwna część chciała odpowiedzieć: DLACZEGO NIE?

A w rzeczywistości sama nie wiedziałam, czy wyobrażam sobie tu przyszłość.

Na pewno jest bezpiecznie. I dla mnie i dla Adelaide. Mam tu rodzinę, wsparcie i czuję się akceptowana. Z ich pomocą zaczynam inne życie i nie czuję tego okropnego ciężaru na barkach. Nawet jeśli wciąż ciągnie się za mną wiele nierozwiązanych spraw.

– Na razie w to brniemy. Z czasem będzie łatwiej – zapewniłam ją, ale popatrzyła na mnie sceptycznie. Wskazałam palcem na jej dłoń. – Wciąż ją nosisz.

Sophie również spojrzała na obrączkę, obracając ją powoli.

– Nie wiem dlaczego – przyznała szczerze. – Czuję tylko pustkę wewnątrz siebie, ale mój umysł jest tak bardzo niespokojny, London. Mam wrażenie, że gdyby Orson pojawił się tutaj z kwiatami, czekoladkami, łzami w oczach... Znów dałabym się zmanipulować. Czuję się jakbym... Jakbym czekała właśnie na to. Na jego przeprosiny.

Zacisnęłam zęby, przyglądając się jej w zaskoczeniu. Nie odpowiedziałam nic jednak.

– Działaliśmy w ten sposób przez tak długi czas, że po kłótni jest to dla mnie naturalną koleją rzeczy, ale to nie nadchodzi i jestem zdezorientowana.

– Wiem, że to nie będzie łatwe. Uzależnił cię od siebie – powiedziałam cicho. – Może musisz porozmawiać o tym ze specjalistą.

Od razu pokręciła głową, czego się oczywiście spodziewałam i nie zamierzałam naciskać.

Czas.

Tylko on pomoże.

– Wiesz co? – Klepnęłam swoje kolana. – Idziemy zdjąć te paskudne szwy, aby nie było już żadnego przypomnienia tamtej nocy i jutro jedziesz nad jezioro się odstresować. Kiedy ostatni raz dobrze się bawiłaś? Bez strachu o to, że Orson będzie wściekły?

Nie odpowiedziała mi.

– Jutro! – oznajmiłam jej. – Florence się tobą zajmie i będzie super.

WICKED NIGHT [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz