pięć

12.8K 1.2K 624
                                    

co złego to nie ja...

emocjonalny rozdział bardzo, więc na poprawę nastroju powiem, że szósty jest z perspektywy mężczyzny. 

ale nie Rowana

...

London

Zwołano rodzinne spotkanie.

Czułam się jak na przesłuchaniu, siedząc na środku opustoszałej kanapy, podczas gdy mama, babcia, Florence i Kenya siedziały naprzeciwko, mając śmiertelnie poważne miny.

Po tym jak Jimena zemdlała, wybuchł cholerny chaos. Ken chciała dzwonić po karetkę, a Alma tego odradzała. Jamie pomógł swojej przyszłej teściowej wstać i przenieść ją na kanapę, a Adelaide zaczęła płakać ze strachu.

Prosiła mnie, żebym ją stamtąd zabrała i żebyśmy wróciły do domu.

A ja? Czułam się odrobinę jak w czarno białym filmie bez głosu. To wszystko się działo, ale nie wiedziałam, co tak właściwie mogłam zrobić. Więc jedynie patrzyłam, widząc równie zakłopotaną Sophie, że wciągnęłam ją w sam środek tego szaleństwa.

Nie wiem, ile to trwało. Jimena w końcu się ocknęła, mówiąc o tym jak boli ją głowa.

Ponieważ czułam się winna, a raczej byłam temu winna, odsunęłam się na bok, próbując uspokoić Addie. Sophie mi pomogła, aż w końcu mała zasnęła zmęczona podróżą i tą pobudką w środku nocy. Kenya zaprowadziła nas do pokoju gościnnego na dole, gdzie Sophie została z małą, a ja zostałam zabrana na przesłuchanie.

Więc tak oto siedziałam na tej kanapie, podrygując nerwowo nogą.

– Holland wraca dopiero pojutrze – powiedziała Kenya, spoglądając na naszą matkę, która nie odezwała się ani słowem w moją stronę.

– Więc mogę zacząć się spowiadać? – zapytałam, na co Alma zmarszczyła czoło.

– Czy to cię bawi? – wypowiedziała w zacięty sposób.

– Nie. Przeraża – odpowiedziałam, pochylając się i kładąc dłonie na kolanach, żeby przestały drżeć. – To nie jest w każdym razie żaden żart, ani nie chciałam nigdy, aby tak wyglądało. Po prostu... – urwałam, nie wiedząc co mam powiedzieć. – Nie umiem tego wyjaśnić.

– Masz córkę. Prawie sześcioletnią. I o niczym nam nie powiedziałaś – podsumowała babcia, za co zacisnęłam usta. – Ukrywałaś ją. Nawet się nie zająknęłaś, gdy tu przyjeżdżałaś.

– Dobrze, a więc opowiem o tym od początku, mając nadzieję, że choć odrobinę zrozumiecie – powiedziałam cicho, spoglądając na dywan. – Jednocześnie wiem, że zawaliłam i zrozumiem, jeśli nie będziecie chciały nas tutaj widzieć.

– London... – westchnęła Florence, ale babcia uciszyła ją machnięciem dłoni.

– Niech mówi – wypowiedziała tylko, spoglądając na Jimenę, która wciąż trzymała się za serce.

Przełknęłam ślinę, złączając palce u dłoni i próbując pozbierać myśli. Nie wiem, czy tym razem też uda się bez łez. Szczerze w to wątpię.

– Miałam prawie dziewiętnaście lat, jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży – szepnęłam, zaczynając tę tragiczno-komiczną historię. – Wszystko... Wszystko w Nowym Jorku miałam ułożone tylko prowizorycznie, a w rzeczywistości ciężko było mi się tam utrzymać i czułam się cholernie samotna. Nie było jednak mowy o tym, aby przyznać się przed wami, że kiepsko sobie radzę, bo nie chciałam być gorsza od Holland, która też wyjechała i radziła sobie świetnie. Tak nam przynajmniej mówiła, co... – prychnęłam. – Co nakręcało też moje kłamstwo. Jej kłamstwo.

WICKED NIGHT [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz