drugi rozdział dziś, więc nie pomylcie się
co złego to nie ja
...
London
Sophie przekazała mi dodatkową słomkę do picia, stojąc za ladą w kinie. Wyglądała na zmęczoną, a czeka ją jeszcze kilka godzin zmiany.
– Może przywieźć ci coś do jedzenia? – zapytałam, na co pokręciła głową. – Dobrze się czujesz?
– Tak – mruknęła. – Tylko... Ostatnio mam takie dziwne paranoje, że coś jest nie tak.
– Co dokładnie?
– Nie wiem. Nie umiem ci tego wyjaśnić – przyznała, opierając się o ladę. – Ale mam złe przeczucia. Jakby coś miało się stać.
– Po prostu się stresujesz rozwodem – odpowiedziałam, na co kiwnęła lekko głową. – Wysłaliście mu już pismo?
– Tak – odparła. – Kilka dni temu. Powinno już do niego dotrzeć, ale to była ta łatwiejsza część odnośnie rozwodu. Jutro mam rozmowę online z prawniczką odnośnie... tej cięższej części, czyli zarzutów wobec Orsona – powiedziała ciszej. – Rozprawa i tak musi się odbyć w Nowym Jorku. Na myśl o powrocie tam aż mnie skręca.
– Polecę z tobą.
– To na pewno trochę potrwa – zauważyła. – Zapewne długo. Zresztą, jeśli zarzucimy mu to wszystko... Będziesz świadkiem i tak będziesz musiała tam przylecieć.
– Dlaczego mówisz to w taki sposób, jakbyś wciąż się wahała? – zapytałam, marszcząc czoło. – Chcesz, żebym ja to zrobiła? Mogę go pozwać. Mam do tego prawo, mocne podstawy.
– Jestem po prostu zmęczona, London. – Przymknęła oczy. – I cholernie się boję.
– Wiem. Dlatego nie ma mowy, że puszczę cię tam samą na... ile? Dwa tygodnie? Trzy?
– Najmniej trzy – zauważyła smutno.
– I tak muszę w końcu załatwić sprawę z mieszkaniem. Uregulować rachunki, zabrać rzeczy. Muszę też poprosić ubezpieczyciela, aby listy przesyłał na nowy adres. Unikam tego od miesięcy – wymieniałam, patrząc w oczy przyjaciółki.
– Nie mam na tyle odwagi, aby pójść do tego budynku.
– Nie pójdziesz – zapewniłem ją. – Zatrzymamy się w motelu. Wyczaję godzinę jak Orsona nie będzie i wtedy pójdę do mieszkania.
Sophie patrzyła na mnie z przerażającą pustką w oczach. Pokręciła głową.
– Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje – wyszeptała. – Że to... Koniec.
– To jest początek, Sophie – poprawiłam ją, posyłając w jej stronę uśmiech.
Milczałyśmy przez chwilę, aż ona zapytała:
– A co z Rowanem?
– Co z nim?
– Zostawisz go tutaj?
– To tylko kilka tygodni – odpowiedziałam. – Nie przejmuj się tym. Jadę z tobą, to postanowione.
– Nie chcesz go zabrać?
– Kto zajmie się księgarnią? – spytałam. – Odsapnięcie od siebie dobrze nam zrobi.
– Nie chcę was od siebie oddalać. W końcu jesteś szczęśliwa, London...
– Przecież to nie koniec świata. Co złego może się stać? – zapytałam, unosząc brew. – Zresztą, nie wiem. Może powinnyśmy ich w to wtajemniczyć?
CZYTASZ
WICKED NIGHT [+18]
RomansaCzwarta i ostatnia część serii Wicked Games. London Elordi. Ta zła, wyklęta, zapomniania siostra, której popełniane błędy ciągną się za nią przez całe życie. Próbowała je naprawić, ale zamiast efektów, życie rzucało jej pod nogi kolejne kłody. Ta cz...