osiem

14.4K 1.3K 795
                                    

spisaliście się

możemy negocjować dalej

co złego to nie ja

...

Rowan

London zjawiła się punktualnie o ósmej. Mój dziadek przywitał ją serdecznie kubkiem kawy, co ją niesamowicie zaskoczyło.

Trzymając ten kubek w dłoni, słuchała o tym, jak opowiadał jej historię księgarni, a potem pokazywał jej jak obsługiwać system wypożyczania i kupna książek. Starałem się na coś przydać, a nie tylko słuchać, więc układałem na nowo źle odłożone tytuły.

London zdawała się wszystko szybko łapać, a gdy przyszedł pierwszy klient, byłem autentycznie zszokowany jak dobrze weszła w swoją rolę. Uśmiechała się do tego mężczyzny i chociaż wiedziałem, że to uśmiech pracowniczy, bo nie sięgał jej oczu to i tak byłem pod wrażeniem.

O dziesiątej wyszedłem na swoją zmianę do baru, bo skoro dziadek miał pomoc w księgarni, to wziąłem trochę godzin w tygodniu. Lubiłem tę robotę, a być barmanem w tak przyjemnym barze, niepodobnym do tego, do czego przywykłem w Nowym Jorku, jeszcze bardziej mi się podobało.

Dzień minął mi szybko i chwilę przed szesnastą wróciłem do księgarni, aby pokazać London jakie są procedury zamykania. Akurat rozmawiała z jakąś klientką, więc bez słowa wszedłem za ladę, sprawdzając dzisiejszy utarg. Nieźle.

– Do widzenia – powiedziała do dziewczyny London, po czym zostaliśmy sami w księgarni.

– Jak ci minął pierwszy dzień? – zapytałem, na co wzruszyła ramionami.

– Chyba nie było źle. Czuję się pełna energii, może trochę głodna – odpowiedziała, odsuwając się na bok, gdy zamykałem kasę. – W każdym razie, nie jest to tak wycieńczająca praca jak bycie kelnerką i chodzenie przez dwanaście godzin zmiany, próbując nie upuścić zamówień. Jest tu też tak cicho i klimatycznie. Można odsapnąć. Idealne miejsce, aby zabrać koc, rozłożyć go pomiędzy alejkami i nie iść do kącika z fotelami, tylko odpocząć pomiędzy regałami książek.

– To prawda – przyznałem, odsuwając się od niej. – Najlepszy klimat jest tutaj nocą, gdy jest już zupełnie głucho. Lubiłem przebywać tutaj sam, jak byłem dzieciakiem.

– Z tego co mówił twój dziadek, to organizujecie targi książki, w których księgarnia jest otwarta całą noc.

– Dziadek często otwiera też w różne święta, bo twierdzi, że się nudzi. Ale spokojnie, ty będziesz miała wolne w święta – zaśmiałem się, na co skinęła głową. – Jedynie w weekendy jesteśmy otwarci do dwudziestej. Na co dzień zamykamy o szesnastej, w piątki o siedemnastej.

Nie odpowiedziała nic na to, idąc na zaplecze po swoje rzeczy. Gotowa do wyjścia, wyjęła telefon, sprawdzając wiadomości.

– Podwieźć cię do domu? – zapytałem, przyglądając się temu zarzuciła na ramię torebkę.

Odwróciła się zamaszyście w moją stronę, a jej kucyk zakręcił się tak szybko, że prawie mnie uderzył. Miała długie, lekko falowane włosy i jakoś nie mogłem sobie jej wyobrazić, gdy je rozpuszcza.

– Nie, dzięki – odparła, mierząc mnie powoli wzrokiem. To nie było jednak oceniające. Raczej po prostu mnie sprawdzała. – Przejdę się.

– To daleko.

– Lubię długie spacery.

– Mam po drodze – nalegałem, słysząc jak westchnęła z irytacją. – Jadę i tak zamówić na wynos pad thai z restauracji.

WICKED NIGHT [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz