rozdział 7

3K 90 23
                                    

Ułożył kobietę na łóżku, a następnie zajął miejsce tuż obok niej. Przytuliła się do jego torsu i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. Westchnął głęboko i również objął ją ramieniem.

- Naprawdę przepraszam... - wyszeptała.

Nie opowiedział. Wiedział, że ma wyrzuty sumienia, jednak nie miał siły cały czas zapewniać, że wszystko jest okej. Wolał to przemilczeć.

- Nigdy tak nie myślałam. Naprawdę mi przykro...nie złość się na mnie.

Dalej cisza.

- Wiem, że mieliśmy się wspierać i ty to cały czas robisz, a ja nawaliłam. Nigdy nie powinnam tego mówić. Czasu nie cofnę, chociaż bardzo bym chciała. Jest mi cholernie przykro. Naprawdę cię przepraszam.

Kiedy po raz kolejny nie odpowiedział, podniosła się i oparła głowę o jego klatkę piersiową. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez.

- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?

- Mówiłem, że jest okej. - przejechał palcem po linii żuchwy kobiety.

- Gabriel...

- Mówiłem już coś. Miałaś rację. Nie posłuchałem cię i teraz płacimy za to cenę, ale nie mam Ci nic za złe.

Nie było to do końca prawdą, ponieważ z każdą kolejną minutą analizowania sytuacji, dochodził do coraz większej pewności, że to nie była jego wina. Było mu przykro, że tak szybko uległa słowom matki i dała się zmanipulować.

- Gabriel...

- Musisz odpoczywać, niedługo przyjedzie psycholog. Spróbuj się przespać.

Wyswobodził się z objęć i wyszedł z sypialni. Kobieta od razu poczuła łzy ściekające po jej policzkach. Przekręciła się na brzuch i schowała głowę między poduszki, które po chwili zaczęły przesiąkać od nadmiaru słonej cieczy. Nie próbowała zatrzymywać jęków, które opuszczały jej gardło. Czuła okropny ból w klatce piersiowej. Przez swój niewyparzony język traciła jedną z najważniejszych osób w życiu. Nie mogła pozwolić, by stracić Gabriela. Nie wiedziała jeszcze jak, ale była pewna, że zrobi wszystko, żeby jej nie zostawił. A to wszystko dlatego, że uległa matce. Ana zawsze powtarzała i wpajała winę Gabriela, a Chanel nieświadomie ją przyjęła.

Czas leczy rany, ale nie zapomina...

                                     ***

Podszedł do drzwi, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka. Powoli otworzył, a jego wzrok zatrzymał się na dwóch postaciach. Skinął głową i przepuścił ich w przejściu. Następnie zamknął drzwi i zaprowadził gości do salonu. Posłusznie zajęli wskazane miejsca i wyczekująco spojrzeli na mężczyznę.

- Coś do picia?

- Nie trzeba. Jak się czuje pacjentka? - spytał mężczyzna.

- Nie wiem...Alan nic nie wiem. Trochę się posprzeczaliśmy i nie rozmawiamy za dużo.

- Pokłóciłyście się? - kobieta poderwała głowę. - Ona nie może się teraz stresować. Inaczej nie dojdzie do sprawności psychicznej, a jedynie zamknie się w sobie.

- Wybacz Claro, ale ona i tak ma gdzieś twoją terapię. Nie kontaktuje ze światem rzeczywistym, a jedyne co robi, to wszystkich osądza! - powiedział głośniej niż zamierzał. - Więc nie mów mi tu o sprawności psychicznej, skoro ona nawet nie ogarnia, który jest dzień!

- Nie krzycz. Próbujemy pomóc. Nie możecie się teraz od siebie oddalić. Takie oddalenia mogą mieć skutek w późniejszych relacjach między wami. - kontynuowała kobieta.

cleaned up #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz