rozdział 24

1.9K 79 23
                                    


Obudził ją piekący ból w skroniach. Czuła się, jakby ktoś wrzucił ją do rozdrabniarki. Była jednak świadoma czym było to spowodowane. Złość przeszywała jej żyły, za to, że pozwoliła sobie na słabość. Słabość w postaci alkoholu. Przetarła twarz dłońmi i podskoczyła w miejscu, przez nagły dźwięk powiadomienia.

Od: Gabriel

Jak się czuje nocny Marek? Na kaca najlepsze tabletki i dużo wody ;)

- Nie, nie, nie...NIE. Kurwa nie ma opcji, że zadzwoniłam do tego dupka! - pospiesznie sprawdziła ostatnie połączenia. - A jednak zadzwoniłam...

Opadła z impetem na materac i poczuła pierwszą falę wstydu i żenady, przepływającą przez jej krwiobieg wprost do umysłu. Za wszelką cenę chciała wymazać wczorajsze wydarzenie z powierzchni Ziemi. Była na siebie wściekła, że dopuściła do takiej sytuacji.
A wiadomość od Morrisa, śmiejąca się w twarz, nie polepszała stanu rzeczy.

- Huuu...dobra to w końcu nic takiego, prawda? Był moim narzeczonym, widział mnie w gorszych momentach. Teraz mnie nawet nie widział, tylko słyszał. Tylko teraz już nie jest moim narzeczonym...Okej może mu to jakoś wytłumaczę. Ale jak wytłumaczyć fakt, że po pogrzebie jego macochy pojechałam gdzieś z jego przyjacielem, a kilka godzin później dzwonię do niego totalnie pijana i gadam mu jakieś głupoty, których sama teraz nie pamiętam? Ugh.....

Ukryła twarz w poduszkach jakby próbowała zasłonić się przed całym światem. Światem, który z łatwością by ją ocenił. Bo właśnie taki jest, ocenia, krytykuje, rani i poddaje słabością. Chanel doskonale to zrozumiała. Próbowała usprawiedliwić swoje zachowanie nadmiarem alkoholu, jednak znając wszystkie problemy w swoim życiu, nigdy nie powinna była go dotykać.

To w końcu pod jego wpływem Gabriel się zagalopował i powiedział pare słów za dużo.

***

Kiedy jej stan się trochę poprawił, wzięła kąpiel, podczas której pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółką. Musiała usłyszeć słowa wsparcia, ale także porad. Do spotkania z Morrisem zostało jej bowiem kilka godzin, a oprócz ogarnięcia kaca i wizerunku, musiała przygotować się do rozmowy z mężczyzną.

- Sama nie wiem. Nieźle się popisałaś w nocy.

- Nawet mi nie przypominaj. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.

- Zapisz się na jakąś terapię alkoholową czy coś.

- Tylko ja nie mam problemu z alkoholem Violet. Nie jestem tobą, żeby rzucać się na każdą butelkę z procentami. To była moja chwila słabości, musiałam odreagować ten pogrzeb i Jase'a i tą kobietę...

- Wiem, co nie oznacza, że musisz po mnie jechać...

- Ty zasugerowałaś AA.

- Dobra punkt dla ciebie. Ale wracając, nie możesz dać mu tej satysfakcji i od razu wpychać się w przytulaski, buziaczki i łapanie za rączkę. Musisz trzymać dystans. Mało mówić, żeby wiedział, że chcesz wysłuchać wszystkiego co ma do powiedzenia.

- Ale ja nie umiem trzymać go na dystans. Nie po tym wszystkim...był przy mnie zawsze. Kiedy straciliśmy dziecko, kiedy znów pojawił się Adam i próbował nas rozdzielić, kiedy chorowałam, po tym co się wydarzyło w klubie wrócił do mnie z Europy. A ja zostawiłam go, kiedy zmarła mu mama. Mimo że, gdy mi się coś działo i nie traktowałam go dobrze to on i tak był, a kiedy role się odwróciły, obróciłam się na pięcie i niczym obrażona księżniczka wyszłam.

- Sam w pewien sposób kazał ci odejść. Miałaś prawo tak to zrozumieć.

- Z drugiej strony mam dość, że cały czas ze wszystkim mamy pod przysłowiową górkę.

cleaned up #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz