rozdział 8

1.9K 77 4
                                    

Obudziła się krótko przed czwartą nad ranem. Z uśmiechem na ustach mocniej wtuliła się w nagi tors ukochanego. Kiedy mocniej ją objął złożyła krótki pocałunek na linii jego żuchwy.

- Czemu nie śpisz? - usłyszała zachrypnięty tembr mężczyzny.

- Nie mogę spać. - wzruszyła ramionami. - A ty?

- Bo pewna wariatka mnie obudziła. - schował twarz w jej włosach.

Zachichotała i szturchnęła go w brzuch.

- Chanel jest środek nocy... - jęknął. - Idź spać.

Wyplątał kobietę z uścisku i odwrócił się do niej plecami. Ta natomiast podniosła się do siadu i uderzyła ukochanego poduszką.

- Kutas.

Zirytowany ułożył dłonie na jej biodrach i podniósł ją, by po chwili posadzić na swoich udach.

- Rano jadę do pracy. - wychrypiał, a następnie chwycił dziewczynę za kark i przyciągnął do czułego pocałunku. - Musimy iść spać skarbie.

Kobieta ułożyła się na jego torsie i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. Przekręcił ich na bok, a następnie objął kobietę ramieniem. Kiedy zasypiał usłyszał szept kobiety :

- Jak była Clara, zapytała czy chcemy być kiedyś małżeństwem, a ty odpowiedziałeś, że tak.

Przytaknął.

- Chcesz, żebym była twoją żoną?

- Na razie chcę, żebyś poszła spać. O niczym innym nie marzę. - sarknął.

- Jaki ty jesteś niemiły... - przewróciła oczami i oparła głowę o jego tors.

- Tak, tak dobranoc.

                                    ***

Po przebudzeniu od razu poczuła puste miejsce po drugiej stronie łóżka. Nie chciała zostawać sama, ale wiedziała, że Gabriel musi wrócić do pracy, bo tylko tak odżyje. Uśmiechnęła się, kiedy dostrzegła kartkę na miejscu ukochanego. Ostrożnie chwyciła papier, a jej uśmiech powiększył się trzykrotnie.

Dzień dobry księżniczko. Niestety musiałem iść dzisiaj do pracy, ale postaram się wrócić jak najszybciej. Odpoczywaj i miłego dnia! Bardzo, bardzo cię kocham.

Poczuła pierwsze łzy wzruszenia. Szybko chwyciła telefon i wybrała numer mężczyzny.

- Skarbie nie mogę teraz...

- Też cię kocham. Bardzo. - wtrąciła.

Uśmiechnęła się, kiedy usłyszała śmiech po drugiej stronie. Wygodniej ułożyła się na łóżku i westchnęła :

- Tęsknię.

- To coś nowego. Postaram się szybko wyrobić. Odpoczywaj.

- W zasadzie to...myślałam czy nie pojechać do rodziców.

- Nie ma mowy. Masz leżeć w łóżku. Niech oni przyjadą do ciebie.

- Mama też?

- A nie wolisz Violet? Zawsze lepiej z nią.

- Może pojadę do biura? - uśmiechnęła się. Uwielbiała działać mu na nerwy. - Odwiedzę tatę, Violet, może zaliczy się mama i Laura.

- Nie denerwuj mnie. Jak wyjdziesz chociażby na krok z mieszkania, to przykuję cię do łóżka. Przysięgam.

- To nie fair, że Ty chodzisz do pracy, a ja nie.

- Bo nie ja potrzebuję stałej opieki lekarza. Naprawdę muszę kończyć. Do zobaczenia potem. Kocham cię.

cleaned up #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz