[8]

487 22 0
                                    

Jean

-Jesteś naiwną dziewczynką Jean. Naiwną i głupią dziewczynką- głos McAvoy w kółko powtarza te same zdania

Niechętnie przyznaje rację tej starej i zapewne już martwej fladrze. Jestem głupia i naiwna, raczej będzie tak do końca mojego życia. Jean Hugo a w zasadzie Jean Alis Hugo a może Mahone jest idiotką. Wielką idiotką. Wielką na paloną idiotką. Wielką na paloną idiotką, która nie potrafi postawić na swoim i byle błagania potrafią mnie przekonać.

Po raz kolejny przejeżdżam dłonią po króciutkich włosach Jamesa, który śpi między moimi piersiami. Co jakiś czas powracam wzrokiem do twarzy czarnowłosego i złotego Buddy, który stoi nad imitacją kominka w salonie. Nie mam pojęcia, jak dokładnie się tu znaleźliśmy. Pamiętam, że Campbella chciał wcisnąć we mnie alkohol, dostałam klapsa od Jamesa, a potem skończyłam na blacie kuchennym i jasnej kanapie w salonie. Aktualnie leżę na miłym kocu w salonie i przeklinam w myślach samą siebie.

Ej! Pamiętaj, że jeżeli sypiasz z kimś zajętym, to nie ty zdradzasz tylko on no albo ona- rozbawiony głos Barbie rozbrzmiał w mojej głowie

To dlaczego czuję wyrzuty sumienia?
Może dlatego, że on kocha inną i zrobiłaś to z nim, kiedy był pijany?

Wiele razy już sypiałaś z pijanym Jamesem, on zresztą też sypiał z tobą, gdy byłaś pijana- upominam się w myślach, przez co czuję chwilową ulgę

Jesteśmy tylko znajomymi z korzyściami. Spotykamy się, gdy James dostaje kosza od Cassie albo jesteśmy pijani i napaleni. To przecież nic złego...Poza tym nikt nie jest zdradzony, bo oni nawet nie są razem.

Z zamyślenia wyrywają mnie ciepłe wargi Jamesa, które powoli składają leniwe pocałunki na mojej piersi. Niepewnie spoglądam w jego kierunku. Campbella usadowił się między moimi rozłożonymi nogami i nachyla się w moim kierunku. Niepewnie przesunęłam dłonią po jego ciemnych włosach, na co podniósł na mnie wzrok.

Ciekawe czy myśli teraz o rudej Setterfield?

-O czym tak myślisz kocie?- usta bruneta muskają płatek moje ucha, na co moje ciało reaguje cichy jękiem

-Zastanawiam się, co robi u ciebie Budda- mój głos jest cichy, ale James na szczęście go usłyszał

-Mam do niej sentyment

-Do czego jeszcze masz sentyment?- pytanie samo wychodzi z moich ust. Żółtooki odczepia się od mojej szyi i przenosi ciekawy wzrok na moją twarz.

-Na pewno do takiej małej diablicy, której nie planuje oddać- wyjaśnia, patrząc prosto w moje tęczówki, po czym znów atakuje moją szyję

Mówi o mnie czy o Cassie?

Jasne, że mówi o Cassie idiotko!

Campbella przenosi wzrok z mojej twarzy na resztę mojego ciała. Powoli sunie hipnotyzującymi tęczówkami po moim ciele, tak jakby chciał zapamiętać każdy detal, albo znaleźć jakąś wadę. Mimowolnie na moje policzki wstępuję lekki rumieniec. Niepewnie zasłaniam swoje nagie piersi dłońmi i odwracam wzrok od twarzy mężczyzny, bojąc się jego reakcji.

Co, jeśli nie jestem tak idealna jak Cassie?

Jean Alis Hugo, jeżeli, kiedykolwiek ktoś powie ci, że twoje ciało jest okropne, przysięgam, że będzie miał ze mną do czynienia. Nikt nie ma prawa obrażać mojej ulubionej kobiety z dużym tyłkiem- słowa Barbie podniosły mnie lekko na duchu jednak tylko na chwilę

- Odsłoń je kocie- brunet szturchnął moje dłonie głową, na co miałam ochotę parsknąć śmiechem- Chcę się na nie jeszcze napatrzeć- mruczy brunet, przysuwając się jeszcze bliżej mojego ciała

Mówi tak tylko dlatego, że jest na kacu- oczami wyobraźni widzę jadowity uśmiech McAvoy

-Powinnam się ubrać- pomimo sprzeciwów mężczyzny podnoszę się do siadu i zaczynam rozglądać się za ubraniami

-Jean...- żółtooki jednak nie daje za wygraną, jego dłonie szybko lądują na mojej tali- Wszystko w porządku?

Nie, nic nie jest w porządku!

-Jestem głodna

-A poza tym, że chcesz jeść kocie?- żółte tęczówki znów wgapiają się we mnie uważnie- Nie chcę, abyś się obwiniała Jean

-Za co mam się obwiniać?- pytam kręcąc się nie spokojnie

-Za to, co stało się wczoraj- Campbella ułożył swoją dłoń na moim policzku i nakierował moją twarz w jego kierunku- Znam cię trochę i widzę, że to cię gryzie Jean... Przepraszam za swoje zachowanie, nie powinienem się tak upijać i wymuszać na tobie zbliżenia- nawet nie starałam się ukryć zdziwienia

James nigdy za nic mnie nie przepraszał. Zazwyczaj po prostu uciekał rankiem z sypialni albo czekał, aż w stanę i zamawiał nam śniadanie. Nigdy nie rozmawialiśmy po naszych przygodach o nich. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale nie o naszej relacji i prywatnych problemach. Nie ważne co się działo, nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

-Nie przespałam się z tobą, bo na mnie to wymusiłeś, to po pierwsze. Po drugie masz przesrane! Kto ci pozwolił grzebać w moim telefonie i skąd do cholery jasnej znałeś moje hasło- płynnie zmieniłam temat

-Twoje hasło było banalnie proste kocie- mężczyzna prychnął, po czym uśmiechnął się szeroko- Data swoich urodzin to słabe hasło

-Ciekawe, jakie ty masz hasło panie inteligentny?-dźgnęłam mężczyznę palcem w klatkę piersiową

-Datę urodzin mojej matki- odparł pewnie, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem

-Wielki postrach Manhattanu jako kodu do telefonu używa daty urodzenia swojej matki?

-Dokładnie tak Jean- mężczyzna przysunął mnie bliżej swojego ciała- Powinnaś coś zjeść kocie

-Najpierw się ubiorę- mruknęłam, powoli się podnosząc z koca

-Jak dla mnie możesz chodzić nago po mieszkaniu- czarnowłosy Adonis spojrzał na mnie z klęczek i poruszył sugestywnie brwiami

-Marzenie ściętej głowy...tatuśku

Zanim zamknęłam drzwi od swojej sypialni, usłyszałam głośny śmiech żółtookiego. Sama uśmiechnęłam się, słysząc jego radosny śmiech. Nie potrzebował dużo czasu, aby wcisnąć się w legginsy i za dużą czerwoną bluzę. Gdy znalazłam się w kuchni Campbella, już przyrządzał nam śniadanie, ubrany tylko w szare spodnie do jogi. Czarnowłosy odwrócił się w moim kierunku z papierosem między wargami.

-Czemu ty tyle palisz?

-Brzmisz jak moja matka Jean- mężczyzna zaśmiał się i położył na białym blacie talerz z kanapkami- Bon appétit

-Dziękuję

Wiedziałam, że już nie powrócimy do tematu z rana, w sumie nawet ja nie chciałam do niego wracać. Między nami panował chaos, którego nie chcieliśmy uporządkować. Campbella nie wyglądał na osobę, która chcę zwierzać się ze swoim uczuć i rozmawiać na temat relacji z drugim człowiekiem. Mnie też nie za bardzo interesowały rozmowy o uczuciach, są, były i będą dla mnie niewygodne.

Nasza relacja jest jasna, a przynajmniej jest jasna dla nas. Byliśmy znajomymi, a nie oficjalnie pieprzyliśmy się co jakiś czas od dobrego roku. Nie planowaliśmy co będzie dalej, bo on miał swoją Cassie, a ja Barbie i teraz Huntleya.

Z myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu. James chwycił w dłonie aparat i spojrzał nie chętnie na wyświetlacz. Po uśmiechu nie było już śladu, a jego oczy straciły blask. Mężczyzna odebrał połączenie, po czym uciekł z kuchni, zostawiając mnie w niej samą. Po paru minutach znów wbiegł do kuchni w krwistej marynarce i czarnych spodniach do kompletu.

-Muszę wyjść na trochę- czarnowłosy uśmiechnął się nie pewnie w moim kierunku, poprawiając swoją czarną koszulę- Bądź grzeczną dziewczynką Jean- mimowolnie przekręciłam oczami na jego słowa

–_–_–_–_–_–

Hejka naklejka moi mili, co uważacie o tym rozdziale?

MAHONE-Dark Past [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz