[28]

251 18 0
                                    

Jean

Z każdym kolejnym fałszywym uśmiechem stresowałam się jeszcze bardziej i miałam wielką nadzieję, że nie tylko ja. Czarnowłosy zachowywał się naturalnie, żadne pogardliwe spojrzenia czy szepty za naszymi plecami nie robiły na nim wrażenia.

Normalnie anielska cierpliwość

-Na razie ich nie ma- wyszeptał w moją stronę żółtooki

-Skąd ta pewność?- odszeptuję przyglądając się gościom

-Jeszcze wczoraj wieczorem przekupiłem jednego z ochroniarzy- wyjaśnił, zdejmując swoje czerwone okulary przeciw słoneczne

Skinęłam głową na pomysłowość Jamesa. Sama bym nie wpadła na takie rozwiązanie. Zamiast przekupywać ochronę, podpięłabym się do systemu kamer i czekała aż znajomy samochód z wielkim M zaparkuje pod willą.

-Jak duża część gości to twoja rodzina?- zapytałam, starając się w ten sposób odwrócić swoją uwagę od tych wszystkich spojrzeń

-Większość- odparł, upijając łyk wody z cytryną- Są też tu przedstawiciele paru stanów i pomniejszych mafii, z którymi mój brat ma sojusz- na samo słowo brat usta Jamesa wykrzywiły się w dobrze znany m grymas, a jego dłoń na moim biodrze mocniej się zacisnęła

-Nie przepadasz za nim- stwierdziłam szybko, przypominając sobie głos i wygląd starszego Campbella

-Nie tak bardzo, aby udawać, że nie jestem jego bratem- nagle moja szklanka stała się naprawdę interesująca- Caspian jest stanowczy i sztywny i nie chodzi mu tu o jego fiuta, gdy zobaczy jakąś ładną kobietę kocie- parsknęłam śmiechem pod nosem, gdy James puścił mi oczko

-Nie udawałam- mruknęłam, nawiązując do jego wcześniejszych słów- Dowiedziałam się, dopiero gdy Michael przedstawił mnie swoim rodzicom. Dabria jeszcze tego samego dała mi jasno do zrozumienia, że mam siedzieć cicho skoro zdecydowałam się przyczepić do jej syna- na samo wspominanie blondynki poczułam gorycz i dla bezpieczeństwa odstawiłam swoją szklankę na stolik z ciastami stojący obok nas- Wolałam, aby Micheal nie wiedział, że jestem jego siostrą, niż aby moja własna matka rozpowiedziała brudy na mój temat. Siedziała cicho, ale coś jej odbiło pod koniec i chciała się ze mną pogodzić

-Och kocie- poczułam, jak James przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej i całuje mnie we włosy- Mam nadzieję, że nie odziedziczyłaś takich głupich pomysłów po blondi- uśmiechnęłam się niechętnie na słowa chłopaka- Nasz anioł z pewnością by wszystko zrozumiał a ta piekielna posterunkowa też by się ucieszyła

-A co ty byś zrobił, jakby wcześniej okazało się, że faktycznie jestem siostrą Michaela?

-Ja?- mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo, po czym znów złożył pocałunek na moich włosach- To naprawdę trudne pytanie kocie i chyba nigdy ci na nie odpowiem. Takie zakładanie, a gdyby do niczego nie prowadzi- przekręciłam oczami na jego słowa, które w żaden sposób nie podniosły mnie na duchu- Teraz z pewnością powinienem uważać- unoszę zdziwiona jedną z brwi- W końcu moją dziewczynką jest siostra samego Anioła z Nowego Yorku

-A ty jesteś gadem z Atlanty- klatka piersiowa mężczyzny zaczyna wibrować a z jego warg wyrywa się chichot

-Gad z Manhattanu brzmi sto razy lepiej kotku

-James!- niechętnie odwracam się w kierunku męskiego głosu- Wszystkiego najlepszego przyjacielu- niski blondyn z szerokim i głupowaty uśmiechem podchodzi do nas na o uśmiech czarnowłosego znika

-Aaron- mój brunet kiwa głową, po czym przysuwa mnie do swojego boku- Dawno się nie widzeliśmy

-Wyrosłeś- zauważa blondyn, który w dziwny sposób kojarzy mi się z małpą

Małpą?- głos blondynki drwi ze mnie w mojej głowie

To chyba przez tą jego dziwną brodę- stwierdzam skanując mężczyznę

-Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie- mimowolnie uśmiecham się na głupi i niemiły komentarz Jamesa, natomiast blondyn nie co się miesza

-Nie każdy ma dobre geny- stwierdza wymijająco mężczyzna- Mam dla ciebie prezent kuzynie- w głosie mężczyzny nagle pojawia się rozbawienie, a po chwili na jego dłoni pojawia się strzykawka medyczna

Poczułam, jak na widok przyrządu ciało Jamesa natychmiast się napina, a jego palce mocniej wpijają się w moje biodro. Spojrzałam zdziwiona na jego twarz, jednak on wpatrzony był w ten przeklęty przyrząd medyczny. Blond włosy kuzyn albo sam gogle wie kto, uśmiecha się z satysfakcją, wpatrując się w czarnowłosego. Campbella przełknął ciężko ślinę, po czym chwycił na niewielki przyrząd. Czułam spojrzenie całej sali utkwione w naszej trójce.

Na co oni do cholery czekają?

-Interesujące- żółtooki zmusił się do szerokiego uśmiechu pod czas, gdy badał wzrokiem metalową igłę- Nie widzieliśmy się jakieś cztery albo pięć lat, a ty kochany kuzynie na powitanie dajesz mi strzykawkę- twarz blondyna szybko zmienia swój wyraz i nie jest już taki pewny

-James to tylko...- w dokończeniu chłopakowi przerywa głośny krzyk, który roznosi się po całej sali

-Gdybym miał jakieś 10 lat, to może faktycznie bym zemdlał- czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła, gdy patrzę na igłę zbitą w dłoń mężczyzny- Muszę cię zmartwić kuzynie, ale mam już 27 lat i takie idiotyczne sztuczki przestały na mnie działać. Przez ciebie moja dziewczynka się przestraszyła, więc powonieniem ci jeszcze przywalić, ale z szacunku do mojej matki nie będę niszczył jej przyjęcia jeszcze bardziej. W końcu nie codziennie świętuję się 36 lecie swojego małżeństwa prawda kocie?- niepewnie kiwam głową, wpatrując się czerwone plamy na płytkach

-Dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że odzyskasz kiedyś czucie w dłoni- i tak po prostu się odwracamy od blondyna, po czym James ciągnie mnie w kierunku stołów

–_–_–_–_–_–

Dzisiejszy rozdział jest znacznie krótszy niż ostatni ale za to jakie emocje! Uwaga na błędy, bo jak zwykle pewnie gdzieś tam się wkradły

MAHONE-Dark Past [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz