[36]

317 19 0
                                    

Jean

Duże czekoladowe tęczówki wpatrywały się prosto w moje, przez co miałam ochotę odwrócić wzrok, jednak iskierki w oczach blondynki nie pozwalały mi na to. Z drugiej strony wolałam patrzeć na nią, iż na wściekłego niebieskookiego. W oczach blondynki najpierw pojawiła się radość, gdy wspomniałam o Jamesie, potem nagle pojawił się strach i smutek, gdy wspomniałam o tym, co pamiętam z balu i o...

Huntely natomiast nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co chciałam zapaść się pod ziemię. Czułam się jak ranne zwierzę obserwowane przez stado sępów czekających na moją śmierć. Szatyn nie odezwał się ani razu pod czas mojego chaotycznego monologu. Gdy w pewnym momencie niechcący spojrzałam w jego kierunku, mogła, zauważ jedynie smutek i złość. Jego usta co raz uchylały się, a brwi marszczyły tworząc duże zmarszczki na czole

Jean, kiedy się w końcu nauczysz, że kobiety potrafią tylko i wyłącznie ranić ludzi? Zacznij to wykorzystywać...- dialog McAvoy szybko został uciszony, przez blondynkę siedzącą na fotelu

-Boże skarbie- kobieta w dwóch krokach znalazła się przy mnie i przytuliła mnie do siebie- Tak cholernie mi przykro... Kurwa mogłam po ciebie przyjechać zaraz po powrocie, a nie czekać z tym cały dzień- odruchowo wtuliłam się w rozgrzane ciało blondynki, której włosy pachniały dobrze znaną mi mieszanką owoców leśnych

-To nie twoja wina- odparła, przymykając powieki- Jeżeli ktoś tu jest winny to ja, mogłam..

-Chyba nie mówisz poważnie mała?- brązowowłosy podniósł się nagle z czarnego fotela i podszedł do nas- To wszystko jest winą Jamesa! Gdyby nie wciągnął cię w to wszystko i nie zaciągnąłby cię na bal, to nic by się nie stało. Miał cię pilnować!-odsunęłam się nieznacznie od blondynki i spojrzałam prosto w niebieskie tęczówki chłopaka, był wściekły

-To nie jego wina!- odparłam pewnie, na co chłopak tylko prychnął

-Czy ty siebie słyszysz? Mogłaś zginąć przez niego!- znów poczułam jak pod moimi powiekami zaczynają tworzyć się łzy

-Nie prawda!- wrzasnęłam, przez co blondynka skrzywiła się i jeszcze bardziej odsunęła się ode mnie- On nigdy by mnie nie skrzywdził

Złamał ci serce mała- głos w mojej głowie wręcz kipi kpiną*- Roztrzaskał je i nawet nie miał odwagi ci tego od razu powiedzieć. Zwodził cię, a ty głupia dałaś się mu nabrać. Wolał chować się w pokoju z dala od ciebie i spiskować z twoim bratem. Zdradzi cię! Pewnie nawet nie chciał tego dziecka albo sam się jego pozbył, a ty niczego nie pamiętasz- łzy spływają mi po policzkach i nie mogę ich zatrzymać

-Aż tak ślepa jesteś? Twój chłoptaś doprowadził do poronienia. Przez niego straciłaś dziecko! Mogłaś umrzeć razem z nim do cholery!- zanim zdążyłam się podnieść, blondynka stanęła przed szatynem z mordem w oczach

-Jeszcze raz podniesiesz na nią głos, a twoje ciało będzie rozrzucane po całej twojej Atlancie! Uwierz mi mam wiele znajomości, a oni mają inne znajomości i jest to wykonalne. Choćbym miała kroić twoje cielsko całą noc to, nikt nie zdoła cię z powrotem poskładać- długi różowy paznokieć blondynki wpija się w klatkę piersiową chłopaka, na co ten krzywi się i posłusznie odsuwa się od kobiety

-Barbie- niepewnie łapię dłoń dziewczyny- Uspokój się, proszę- brązowooka przekręca oczami i siada z powrotem na swoje miejsce

-Sytuacja będzie wyglądać tak- malinowe usta dziewczyny zaciskają się w cienką kreskę, tylko po to, aby za chwilę wyleciał z nich potok słów- Jean oczywiście zostaje w Asheville i to nie podlega żadnej dyskusji. Ty natomiast możesz zostać, ile chcesz- oznajmia, jednak widząc jej iskierki w oczach, domyślam się, że istnieję jakieś, ale- Pod warunkiem, że nie będziesz już więcej krzyczał na moją Jean oraz przestaniesz mówić w ten sposób o Jamesie- oznajmia zimno, co Harrison kwituje prychnieciem

MAHONE-Dark Past [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz