[32]

277 19 9
                                    

Jean 

To, czego najbardziej nienawidzę w szpitalach to ten charakterystyczny dla nich zapach, którego nie da się zdefiniować. Po samym zapachu rozpoznałam miejsce, w którym przebywam. Ból gardła i biały sufit skutecznie mnie w tym utwierdziły. Byłam w szpitalu. Pytanie teraz dlaczego?

Jęknęłam, czując ogromny ból głowy. Czuję się jakbym była na niezłym kacu, problem w tym, że nic nie piłam. Ostatnie co pamiętam to zdjęcie Barbie, które wyświetliło się razem z jej numerem.

O cholera, Barbie!

-Kurwa- zdziwiona dotykam swojej szyi- Co jest?-zdziwiona sięgam po swój telefon, który leży na białej szafce nocnej

Na wysokości mojego gardła widnieje bandaż, który ciasno oplata moją szyję. Zdziwiona przyglądam mu się w odbiciu telefonu i dotykam go opuszkami palców.

Co tam musiało się stać?- wzdycham cicho i sięgam po szklankę wody- I gdzie do cholery jest James?

Muszę się stąd wydostać

Może lepiej tu zostać?- głos blondynki nie brzmi przekonująco, a przynajmniej nie tak bardzo, abym go posłuchała

Odkładam pustą szklankę z powrotem na szafkę i sięgam po rąbek kołdry. Szybkim ruchem zrzucam cienki materiał ze swojego ciała i zamieram. W okolicy moich ud na czerwonym materiale widnieje duża ciemna plama. Marszczę brwi, widząc zaschniętą krew i ze strachem dotykam swojego brzucha.

Czy ja...nie- czuję jak łzy zbierają się w moich oczach na samą myśl o poronieniu

Faktycznie spóźniał mi się okres, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Zdarzało się, że miałam cztery okresy w roku albo miałam ich odpowiednią ilość. Z drugiej strony nie zabezpieczałam się przed ciążą, a zwłaszcza gdy robiłam to z Jamesem. Nie mieliśmy czasu myśleć o gumkach czy tabletkach. Poza tym byłam pewna, że jestem bez płodna, a przynajmniej mogę mieć jakieś problemy z zajściem w ciążę.

-Boże- głośny szloch wydobył się z moich ust- To nie może być prawda- pokręciłam głową chcąc zaprzeczyć sama sobie

Muszę znaleźć Jamesa albo kogoś, kto mi to wytłumaczy- drżącą dłonią otarłam łzy, które spadły na moje policzki

Czułam, jak moje nogi trzęsły się przy każdym kroku, a głowa niemiłosiernie bolała. Niepewnie złapałam za klamkę drzwi, które jak się okazało, prowadziły na korytarz. Rozejrzałam się dookoła i ze zdziwieniem stwierdziłam, że oprócz mnie na korytarzu stoi jedynie wysoki mężczyzna w czarnym garniturze.

Ochroniarz- przyszło mi na myśl, gdy zobaczyłam broń za jego paskiem- Cholera i jak ja mam niby teraz się stąd wydostać?

Westchnęłam głośno i ruszyłam w przeciwnym kierunku do ochroniarza. Mężczyzna o dziwo nic nie powiedział, tylko nadal na mnie patrzył. Czułam to. Niepewnie skręciłam w lewo, co jak się okazało, było ślepym zaułkiem. Gdy już miałam zawrócić, usłyszałam dobrze znany mi głos.

-Po co to było? Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś, że wiesz, gdzie ona jest?- przysuwam się do drzwi, gdy Michael zadaje to pytanie

Co on tu robi?

-Nie mogłem- przez chwilę w sali panuję cisza- Jeśli bym cię powiadomił, to Jean z pewnością by uciekła. Dobrze wiesz, że jest mądra i cholernie sprytna więc zdążyłaby dowiedzieć się i uciec, zanim byś przekroczył granicę Nowego Yorku- uśmiecham się mimowolnie na słowa bruneta

-Co zamierzasz dalej? Wątpię, że będziesz z Jean, w końcu Cassi znów jest wolna- zagryzam wargę czekając na odpowiedź czarnowłosego

-Powiedziała mi, że mnie kocha

MAHONE-Dark Past [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz