Rozdział 8.

5.1K 100 6
                                    


Kira zaparkowała samochód przed klubem należącym do dona Luciano. Zaniepokoiło mnie to, że klub był na totalnym pustkowiu, nie licząc kilku budynków znajdujących się przy ulicy prowadzącej do centrum miasta. Zanim opuściliśmy samochód Luciano otworzył schowek przed sobą i wyjął z niego dwa pistolety. Spojrzałam przerażona na Kiliana, który odebrał jedną broń od swojego szefa. Schował pistolet za spodnie pod marynarkę. Kira wydawała się spokojna. Nie dziwiłam się jej, bo był tu jej brat i nic się jej nie stanie. Ja byłam tu kompletnie obca. Cała trójka opuściła samochód, a ja nadal przed oczami miałam obraz pistoletu wyciągniętego ze schowka. Nagle drzwi od mojej strony otworzyły się i ktoś wyciągnął mnie z samochodu ciągnąc mnie za ramię. Podniosłam wzrok na Luciano, a później na rodzeństwo Duarte, które stało przy przodzie samochodu. Brunet oparł mnie plecami o pojazd. Spojrzałam niepewnie w jego oczy. Przecież byli w mafii, widok broni nie powinien mnie zdziwić. A jednak.

- Spokojnie bella, nic ci nie grozi - powiedział spokojnie Falcone.

- Po co mnie tu w ogóle zaciągnąłeś?- wyrwałam ramię z jego uścisku.

- Bo nikt nie mógł się tobą zająć - odparł powracając do swojego chłodnego tonu.

- Nie potrzebuje niańki - prychnełam.

- Czyżby?- rzucił i chwycił mnie za drugie ramię kierując się do rodzeństwa Duarte. Ciągle trzymając mnie za ramię Falcone wszedł ze mną do klubu, który różnił się od tego, w którym były urodziny Liliany. Był bardziej ciemny, a w oczy okropnie drażniły kolorowe światła. W klubie było mało osób, był prawie pusty. Falcone puścił mnie dopiero kiedy usiadłam na krześle przy barze. Koło mnie usiadła Kira.

- Zostańcie tu. Wrócimy za dwadzieścia minut. Pijcie ile chcecie. - Luciano spojrzał na szatynkę.- Wybacz. Pilnuj jej - dodał i obaj mężczyźni udali się po schodach w stronę jednej z loży na górze. Zauważyłam, że na górze czekali na nich inni mężczyźni, było chyba ich trzech.

- Co podać?- spytał barman.

- Wódkę z colą - odparłam kładąc łokcie na blacie.

- A dla pani?- zwrócił się do Duarte.

- Nic, dziękuję - odparła i barman oddalił się. Jeszcze dwa dni temu też tak pracowałam. Spojrzałam w stronę loży gdzie był Luciano i Kilian. Widziałam ich bardzo dobrze, a ci mężczyźni z którymi rozmawiali wyglądali na groźnych.

- Nie boisz się pracować w mafii?- spytałam i oparłam głowę na dłoni, patrząc na dziewczynę. W tym momencie barman postawił przede mną drinka. Kiwnęłam głową i chwyciłam szklankę.

- Nie - powiedziała bez zastanowienia.- Wiem, że Kilian nie wplątał by mnie w gówno.- Nagle przyszła mi myśl, że to przecież ona zajęła miejsce mojego brata, a go pobił sam szef mafii.

- Mój brat był kierowcą dona - zaczęłam i napiłam się alkoholu. Dziewczyna spojrzała na mnie z zaciekawieniem.- Teraz leży w szpitalu, bo don go pobił. Sam się zafatygował i pobił go za barem, w którym pracowałam.

- To do niego jechałaś do szpitala - odparła i spuściła głowę.

- Jeśli Kilian zaproponował ci tą pracę to wie co zrobił.- Opróżniłam całą szklankę.

- Mam taką nadzieję - uśmiechnęła się blado.- Ufam mu.- Machnęłam w stronę barmana i mężczyzna podszedł.

- To samo - powiedziałam, a on kiwnął głową ze zrozumieniem.

- Jak znalazłaś się u dona? Sorry, że pytam ale wyglądacie jakbyście z wzajemnością wrzucili się pod pędzący tir - odparła na co się zaśmiałam. Miała rację. Mężczyzna stojący za barem postawił przede mną drinka.

Tʜᴇ Dᴇᴘᴛ / 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz