Rozdział 28.

3.3K 68 0
                                    


Po trzech dniach w Norwegii zdecydowałam wrócić do Filadelfii z Luciano, który musiał wracać jak najszybciej, bo potrzebował go Lorenzo, który przejął jego obowiązki na pięć dni. Musiałam to bardzo przemyśleć. Jeszcze kilka dni temu byłam gotowa zostać w Oddzie na zawsze. Teraz jednak znów zapewne popełniałam życiowy błąd związany z Falcone. Louis zgodził się lecieć razem ze mną, tak samo jak Carl, który wrócił już do pracy. Pogodziłam się z nim, sama zrozumiałam, że chciał dobrze tak samo jak Louis. Zamieszkłam z powrotem w willi Luciano. Czułam się jakbym nie była tam wieki. Sama nadal nie wiedziałam czy dobrze postępuje.

Po kilku dniach w Filadelfii ponownie podjęłam pracę w barze, z którego tygodnie temu wywalił mnie Luciano. Musiałam się czymś w końcu zająć.

***

Minęły trzy tygodnie od czasu gdy wróciłam z Norwegii. Przez ten cały czas wszędzie jeździł i był ze mną Kilian. Luciano nie pozwalał mi bez niego opuszczać willi. Conti dowiedział się, że don żyje i zrobiło się bardziej gorąco między dwoma mafiami. Sama też się bałam i postawiłam, że tak będzie najlepiej. Nie chciałam za nic w życiu spotkać ponownie Contiego.

Był już grudzień a dokładnie dwunasty, na dworze co jakiś dzień podał śnieg, na który czekałam cały rok oraz zbliżały się moje dwudzieste trzecie urodziny, które są jutro. Byłam pewna, że wiedział tylko Louis. O dwudziestej pierwszej kończyłam moją zmianę w barze. Udałam się na zaplecze i założyłam na siebie beżowy gruby płaszcz, a gdy zamknęłam szafkę zwróciłam uwagę na stojącego w drzwiach bruneta.

- Znowu wracasz z tym gościem?- spytał na co przewróciłam oczami.

- Miałeś nie zaczynać więcej tego tematu - powiedziałam w stronę Carla. Mężczyzna westchnął i włożył dłonie do przednich kieszeni spodni.- Jest mi dobrze, nic się nie dzieje.

- Z tego ci mi mówiłaś w Norwegii źle cię traktował - wzruszył ramionami i unikał mojego wzroku.- On jest nieobliczalny.

- Wiem - rzuciłam i ominęłam Kallena w drzwiach.- Gdyby miał mi coś zrobić to dawno by to zrobił - dodałam, a on się uśmiechnął.

- Odważna jesteś - odparł gdy zbliżałam się tyłem do drzwi.

- Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, a ja wychlałam go dużo i dalej zamierzam. Do zobaczenia - powiedziałam i opuściłam bar, od razu w oczy rzucił mi się szary mercedes. Wpadłam do jego ciepłego wnętrza, aż z zaskoczenia spojrzał na mnie Kilian.

- Coś się stało?- spytał i ruszył pustą ulicą.

- Nie po prostu koniec, weekend i jestem zmęczona - powiedziałam i oparłam głowę o zagłówek, i w tym momencie zaczął pruszyć śnieg.

- Przykro mi ale od rana cię jutro zabieram. Mam kilka spraw do załatwienia, a dona nie będzie - powiedział, a ja na niego spojrzałam z niezadowoleniem. Chciałam jutrzejszy dzień spędzić w spokoju i odpocząć po tygodniu, właśnie z Luciano, z którym coraz bardziej się dogadywałam co tygodniami temu nie miałoby na pewno miejsca. Dziwiłam się sama sobie, ale on stawał się moim zdaniem coraz lepszy z czego na pewno nie był zadowolony Louis.

- Kurwa, nie masz już mnie dość?- prychnełam.

- Jak chuj - spojrzał na mnie na chwilę i z powrotem przeniósł wzrok na drogę.- Ale przynajmniej dostaje większą wypłatę.- Uderzyłam go w ramię, a on zrobił to samo mi tylko w wiele lżej, odrywając na chwilę rękę z kierownicy. Na chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy i się zaśmialiśmy. Uwielbiałam Kiliana, naprawdę.

- To co jutro będziemy robić zajebisty ochronirzu?- spytałam otwierając drzwi od samochodu gdy ten już stał na podjeździe przed willą Falcone. Szatyn podniósł jedną brew i prychnął.

Tʜᴇ Dᴇᴘᴛ / 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz