Rozdział 32.

3.5K 57 2
                                    


Usłyszałam jak ktoś wchodzi do willi. Spojrzałam na zegarek na stoliku nocnym, było po siódmej w poniedziałek. Wiedziałam, że zaraz będę musiała wstać do pracy. Po wczorajszym dniu psychicznie czułam się wykończona i to wszystko przez Luciano i jego cholerną mafię. Położyłam się na plecach i zorientowałam się, że Luciano nie ma już w łóżku. Gdy miałam się podnieść z łóżka właśnie drzwi od pokoju zostały otwarte przez Falcone, ubranego w czarne spodnie i czarny golf. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. On wyglądał niesamowicie bosko. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przyglądał mi się gdy usiadłam.

- Mam dla ciebie niespodziankę - zaczął i położył ręce na biodrach. Przekręciłam głowę i zmarszczyłam brwi. Luciano naprawdę zmieniał nastroje jak na zawołanie.- Na święta zabieram cię do Irlandii, do zamku, tak jak chciałaś.- Otworzyłam szerszej oczy i usta. Powiedziałam mu o tym wczoraj wieczorem, a on to naprawdę zrobił, nawet go o to nie prosiłam. Zerwałam się z łóżka i rzuciłam się mu na szyję, a nogami oplotłam go w pasie.

- Dlaczego Luciano? Nie musiałeś..- powiedziałam, a on się uśmiechnął. To chyba była najrzadsza rzecz na świecie.- Tylko chciałam je spędzić też z rodziną..

- Przylecą tam dzień przed świętami, rozmawiałem już z Lousiem. Moją mama i mama Duarte też tam będzie tak jak oni.- Chciałam zejść w tym momencie z Luciano ale on włożył ręce pod mój tyłek i mnie przytrzymał.

- Jesteś niemożliwy. Dziękuję - powiedziałam, a on w tym momencie mnie pocałował i puścił. Dotknęłam stopami ziemi i się od niego odsunęłam.- Teraz to ja muszę zapieprzać do pracy - chciałam go wyminąć ale mi nie pozwolił przejść przez drzwi.

- Wracasz tam dopiero po świętach - powiedział i zacisnął palce na moim ramieniu. Znowu spojrzałam na niego krzywo. O co mu chodziło?- Ten bar jest mój odkąd tam z powrotem zaczęłaś pracować.- Opuściłam ramiona i zrobiłam krok do tyłu.

- Żartujesz, kurwa?- podniosłam lekko głos i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, a on pokręcił przecząco głową.

- Spokojnie jest tylko moją własnością nic tam nie robię tak wszędzie, a w ogóle to w tej chwili nie powinnaś się tak do mnie odzywać - podszedł do mnie na tyle blisko, że musiałam podnieść głowę aby patrzeć mu w oczy.- Chyba chcesz jechać do swojego zamku?

- Jak zawsze szantażysta - pokręciłam głową i się lekko uśmiechnęłam.- Oczywiście, że chce ale nie wiem czy dam radę ci nie odpyskować za każdym razem jak coś powiesz.- Mężczyzna podniósł brew i włożył dłonie do przednich kieszeni. Bardzo się cieszyłam, że on mnie jednak słucha i, że postanowił o wyjeździe na święta. Tylko będą tam wszyscy, a zwłaszcza boję się moich rodziców.

***

Dwudziestego grudnia, tydzień później byłam już spakowana do Irlandii na święta. Byłam naprawdę szczęśliwa, że lecimy tam wszyscy ale z jednej strony to zawsze źle się kończy. Już wczesnym popołudniem byliśmy w prywatnym samolocie Falcone do Irlandii. Lorenzo cały czas rozmawiał na tylnych siedzeniach z Luciano. Doskonale wiedziałam, że w ostatnim tygodniu mieli naprawdę dużo kłopotów. Luciano, Lorenzo, Kira i Kilian przez ostatnie dni non stop pracowali, dokładnej nie chciałam wiedzieć o co chodziło. Wiedziałam, że nie dam rady dłużej być z ludźmi z mafii. Wiedząc co robią było naprawdę coraz trudniej, a myślałam, że będzie kompletnie inaczej, że uda mi się przyzwyczaić.

- Co jest?- spytał Louis siadając na przeciwko mnie w samolocie. Oderwałam wzrok od braci Falcone i spojrzałam na mojego brata, który złączył dłonie i oparł je na kark.

- Nic - westchnęłam i zarzuciłam nogi na fotel obok.- Czuje, że źle, że się zgodziłam na te.. święta.

- Zawsze najpierw robisz, a potem myślisz. Taka jest prawda - rozłożył ręce i opadł na oparcie fotela. Westchnęłam i spojrzałam przez okno na chmury.

Tʜᴇ Dᴇᴘᴛ / 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz