Następnego dnia wstałam wczesnym popołudniem. Założyłam na siebie szlafrok, gdy wyszłam spod kołdry było mi okropnie zimno. Czułam się źle. Zeszłam na dół do kuchni i zaczęłam robić sobie herbatę. Z gotowym napojem udałam się do salonu gdzie zastałam brata. Rodzice najwyraźniej byli już w pracy.- Widzę, że wczorajsza praca nie była taka zła - powiedział. Pokazałam mu środkowy palec i usiadłam w fotelu przy kominku.
- Była w cholerę wyśmienita.- Napiłam się ciepłej herbaty i usłyszałam z góry jak zaczął dzwonić mój telefon. Westchnęłam i udałam się na górę. Byłam pewna, że to był znowu Kilian. Gdy wzięłam telefon do ręki zobaczyłam właśnie jego numer. Wiedziałam, że jak teraz nie odbiorę to i tak nie da mi spokoju.
- W końcu Tori - powiedział Kilian od razu kiedy odebrałam.- Luciano się obudził wczoraj. Myślałem, że chcesz to wiedzieć..- dodał po chwili.
- Wiesz dobrze, że nie chce go znać - powiedziałam wbijając wzrok w horyzont za oknem, na ośnieżone góry i las pod nimi. Tu było tak spokojnie. Po chwili usłyszałam głośnie westchnięcie Duarte.
- Wiem. Luciano ma potencjalnie status zmarłego i chcemy żeby poleciał do ciebie, na jakiś czas, żeby się ukryć. Conti nie wie, że żyje i chcemy żeby tak zostało, a ustaliliśmy, że szuka teraz ciebie.
- Ma kilkanaście innych krajów. A jak Conti mnie znajdzie to znajdzie też jego. Oboje będziemy martwi. Dajcie mi już święty spokój - powiedziałam i złapałam się za tył głowy.
- Niech ci będzie. Tylko uważaj na siebie - powiedział Kilian. Poczułam naprawdę teraz potężne wyrzuty sumienia. Luciano chronił mnie przed Contim i dwa razy uratował mi życie przed nim. Nie chciałam go już nigdy zobaczyć ale teraz.. Zrozumiałam, że nie da się od niego uciec.
- Może przylecieć - powiedział po chwili lekko drżącym głosem.
- Jeśli nie chcesz..
- Tak, nie chce - przyznałam.- Wyśle ci adres - dodałam i się rozłączyłam, a następnie wysłałam Kilianowi adres domu moich rodziców. Na co ja się zgodziłam. Przecież on nie będzie tylko ze mną ale i z moją rodziną, która go nienawidzi tak samo jak ja. Był najgorszym człowiekiem jakiego poznałam, ale zrobiło mi się go szkoda. Z powrotem zeszłam do salonu i zajęłam wcześniejsze miejsce.
- Kto dzwonił, że taka nie w sosie?- spytał Louis odrywając wzrok od telewizora.
- Kilian - powiedziałam biorąc do ręki kubek z herbatą.- Luciano przyleci do Oddy.
- Tori czy ciebie pojebało?- spytał blondyn wstając z kanapy.- Podałaś mu ten adres, kurwa nie miał wiedzieć o tym miejscu ten zjeb. Dobra a co będzie z rodzicami? Sama wiesz jak go wyzywali.- Mój brat założył ręce na biodrach i wbił we mnie wściekłe spojrzenie.
- Spytam Carla. I nie bądź zły. Wiem jestem cholernie głupia, sama go nienawidzę ale on potrzebuje pomocy..
- To co? Zjebał mi ryj dwa razy, a to co ci robił..- uniosłam się z fotela.
- Nic mi nie robił! Zgadzałam się na wszystko aby spłacić twój dług!- krzyknęłam.- Twój cholerny dług!- rzuciłam idąc w kierunku schodów. Będąc w moim pokoju ubrałam na siebie luźne, jeansowe spodnie i niebiesko czarną koszulę w kratę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Przecież nie zadzwonię z powrotem do Kiliana i powiem mu, żeby Luciano nie przylatywał. Zeszłam na dół i ubrałam na siebie kamizelkę. Bez słowa opuściłam dom, zostawiając w nim samego Louisa. Postawiłam iść do Carla, miałam nadzieję, że jest w domu. Weszłam na drewniany ganek i zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyła mi pani Kallen.
CZYTASZ
Tʜᴇ Dᴇᴘᴛ / 1
LosoweLouis Rossi straszy brat Victorii Rossi zadłuża się u dona włoskiej mafii rządzącej w Filadelfii. Don Luciano Falcone za spłatę długu bierze jego siostrę, która sprzeciwia się mu na każdym kroku. Obiecali sobie, że do niczego między nimi nie dojdzie...