Przy pomocy Nicka znalazłyśmy się w odpowiednim miejscu już w ciągu paru minut. Weszłyśmy do sali, uprzednio dziękując duchowi za pomoc i zajęłyśmy miejsca gdzieś w środkowych ławkach. Znów usiadłam z Dorcas, a obok nas Lily razem z Marleną.
Zaklęcia minęły mi bardzo szybko. Profesor Filius Flitwick okazał się najmilszym nauczycielem jakiego do tej pory spotkałam. W przeciwieństwie do McGonagall i Slughorna, opiekun krukonów nie był surowy i wymagający, raczej był dość lubiany przez uczniów. Choć jego wygląd był dość nie codzienny. Spodziewałam się wysokiego staruszka z nieco przemądrzałą miną, a nie małego człowieczka, który stał na stosie książek by dorównać wzrostem uczniom. Na nosie miał prostokątne okulary, skrywające mądre, niebieskie oczy, a do tego posiadał krótkie, ciemne włosy.
Po przedstawieniu się nauczyciela i standardowym opowiedzeniu paru słów o nauczanym przez niego przedmiocie, przyszedł czas na praktykę. Naszym zadaniem było podnieść piórko za pomocą zaklęcia. To zadanie sprawiło mi ogromny problem, bo moim najwyższym osiągnięciem na tej lekcji było uniesienie piórka o parę milimetrów w górę.
Po skończonych zajęciach udaliśmy się do Wielkiej Sali na obiad. Usiadłyśmy na tych samych miejscach co poprzednim razem, rozmawiając o zakończonej przed chwilą lekcji. Na stole znajdowało się mnóstwo potraw, przez co długo się zastanawiałam co chciałabym zjeść. Koniec końców nałożyłam na talerz pieczone ziemniaki, kurczaka oraz jakąś dziwnie wyglądającą surówkę.
- Jak dobrze, że została nam już tylko jedna lekcja - westchnęła Dorcas z z umęczoną miną. - Jestem już strasznie zmęczona!
Zaśmiałam się na ten komentarz.
- Dzisiaj lekcje nie były bardzo trudne, a do tego jak na razie nie mamy żadnej pracy domowej, więc dlaczego jesteś zmęczona? - spytałam rozbawiona, a brunetka zgromiła mnie swoim spojrzeniem.
- Jeszcze nic nie wiadomo, Emily - zaprzeczyła Marlena z lekkim uśmiechem. - Nie wiesz przecież jak będzie na zielarstwie.
- Po za tym ja też jestem trochę zmęczona. Dzisiejszy dzień jest pełen wrażeń, zwłaszcza, że wcześniej nie miałyśmy do czynienia z magią - dodała Lily, a Dorcas uśmiechnęła się szatańsko.
- No właśnie! - krzyknęła zadowolna, że ktoś poparł ją w tej sprawie. Przewróciłam oczami ze śmiechem i nic nie mówiąc kontynuowałam posiłek, a dziewczyny - zdając sobie sprawę, że wygrały tą potyczkę - wymieniły zadowolone uśmiechy i również powróciły do jedzenia.
Po zakończeniu posiłku zabrałyśmy torby i raźnym krokiem wyszłyśmy z Wielkiej Sali. Naszą następną lekcją miało być zielarstwo, które odbywało się w cieplarni obok zamku. Nie zareagowałam na tą wiadomość zbyt entuzjastycznie, bo na dworze zaczynało lekko kropić, a my musieliśmy dotrzeć do odpowiedniego miejsca w szatach. Mimo to, już po chwili biegłam przez błonia, by jak najszybciej znaleźć się w szklarni. Po dotarciu miałam trochę mokre włosy, ale i tak pocieszałam się wiadomością, że nie padało aż tak bardzo. Wchodząc do cieplarni powitała nas uśmiechnięta kobieta o nieco przysadzistej sylwetce. Przywitałyśmy się grzecznie i zajęłyśmy miejsca po prawej stronie stołu, który znajdował się na środku pomieszczenia. Po chwili zorientowałam się, że zajęcia mamy z puchonami, bo w wejściu pojawił się mój kolega z pociągu. Najwyraźniej on też mnie zauważył, bo zajął miejsce obok mnie.
- Cześć Emily - przywitał się radośnie, a promienny uśmiech rozjaśnił jego twarz. - Jak tam w nowej szkole?
- Bardzo dobrze. Jestem tutaj ledwie parę godzin, a już czuję jakbym miała do czynienia z magią od dzieciństwa! - odpowiedziałam równie wesoło. Zaśmiał się radośnie, ukazując szereg białych zębów.
- Czyli jesteś mugolaczką? - zapytał z zainteresowaniem.
- Dokładnie. Dopiero pół roku temu dowiedziałam się o magii - przytaknęłam ściszając swój głos, bo profesorka zaczęła prowadzić lekcje.
- To musiało być niezwykłe, tak nagle poznać cały magiczny świat - stwierdził z podnieceniem, a ja lekko przekrzywiłam głowę, uważnie mu się przypatrując. Skąd wzięło się u niego to nagłe podekscytowanie?
- Tak, choć na początku nie odczuwałam tego w ten sposób. Wiesz, gdy przyjechał do nas Dumbledore, by nas o wszystkim poinformować, uznałam go za wariata - zaśmiałam się z zażenowaniem, a Alan wybuchnął głośnym śmiechem.
- Cicho tam! - wykrzyknęła profesor Pamona, a ja podskoczyłam zaskoczona. Zupełnie zapomniałam, że ciągle jesteśmy na zajęciach. Policzki zapłonęły mi ze wstydu, opuściłam głowę, by uniknąć spojrzeń innych. Alan uśmiechnął się do nauczycielki i pokiwał głową na znak, że zrozumiał polecenie.
- Za wariata, co? - wyszeptał mi jeszcze do ucha próbując ukryć uśmiech, a kąciki moich ust automatycznie uniosły się ku górze.
Reszta lekcji była stosunkowo spokojna. Zamieniłam z Alanem ledwie parę zdań, bo czujne oko profesorki ciągle nas obserwowało. Po zajęciach pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam razem z moimi współlokatorkami w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru.
Po drodze Lily zdążyła mnóstwo razy zganić mnie za zachowanie podczas lekcji, ale tłumaczyłam jej, że to przecież nic wielkiego. Zamieniłam tylko z kolegą parę zdań! Wędrując w stronę dormitorium zdałam sobie sprawę, że planowałam po zajęciach udać się na poszukiwanie kuchni Hogwartu , więc bez większego zastanowienia, oznajmiłam swoją decyzję dziewczynom.
- Ja chętnie pójdę z tobą! - zadeklarowała Dorcas z lekkim uśmiechem. - Mamy już wprawę w błądzeniu po tych korytarzach.
- Co takiego? - odezwała się moja bliźniaczka ze zdziwieniem, a ja usilnie próbowałam udusić brązowowłosą swoim spojrzeniem.
- Nic Lily, Dora jak zwykle gada głupoty - szybko się odezwałam i spróbowałam zmienić temat. - To jak, idziemy?
Szatynka uśmiechnęła się z rozbawieniem i pokiwała głową na znak zgody.
- Spotkamy się później w dormitorium - odezwała się jeszcze w stronę mojej siostry i Marleny, a ja pociągnęłam ją za sobą. Dorcas zaśmiała się, próbując dotrzymać mi szybkiego kroku.
- Spokojnie, Emi. Przecież Lilka o niczym nie wie - powiedziała brązowowłosa, zwalniając kroku i zmuszając mnie bym zrobiła to samo.
- Ale było bardzo blisko! Gdyby się dowiedziała o naszej nocnej wyprawie, udusiłaby mnie bez zastanowienia, za to, że znów pakuje się w kłopoty! Więc póki co nie możesz nikomu o tym powiedzieć!
- Dobrze, dobrze, już się tak nie przejmuj - usilnie starała się powstrzymać przed uśmiechem, który cisnął się jej na usta. - Teraz najważniejsze to dowiedzieć się, gdzie jest ta cała kuchnia Hogwartu. Nie damy rady przeszukać każdego pomieszczenia po kolei, to by nam zajęło wieki!
- Masz rację, ale zastanówmy się chwilę. Kuchnia z pewnością nie może być gdzieś na górnych piętrach, myślę że jest w pobliżu Wielkiej Sali. Możemy więc zacząć szukać naokoło niej - zaproponowałam, a moja współlokatorka przystała na ten pomysł. Nauczeni porannymi doświadczeniami, wiedziałyśmy którędy mniej więcej powinnyśmy iść. Choć i tak trzy razy prawie się zgubiłyśmy.
Gdy już odnalazłyśmy wcześniej wspomniane miejsce, zaczęłyśmy rozglądać się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co doprowadziłoby nas do kuchni. Kątem oka zauważyłam, że duża część uczniów kieruje się schodami pod Wielką Salę. Zmarszczylam brwi zaskoczona i ruszyłam za nimi, ciągnąć za sobą Dorcas. W pierwszej chwili była oburzona, ale później zrozumiała o co mi chodzi i fuknęła tylko coś o tym, że mogłam ją wcześniej poinformować. Zeszliśmy na sam dół klatki schodowej i naszym oczom ukazał się jakiś śmieszny obraz. Przedstawiał on miskę z owocami i był, tak całkowicie bez kontekstu, umieszczony na pustej ścianie. Podeszłyśmy do niego, a ja niemal jęknęłam zachwycona. Zza obrazu dochodziły śliczne zapachy!
- Ojeju, ty też to czujesz? Za tym obrazem musi być kuchnia! - wykrzyknelam rozradowana. Aż sama się zdziwiłam, że aż tak wielką radość przynosi mi odnalezienie zwykłego pomieszczenia w tej szkole. Chyba zaczynałam pomału wariować.
- Też to czuję, Emily, ale to nie możliwe by było
tutaj do niej jakieś wejście. Dalej jest jedynie dormitorium puchonów - wyjaśniła szatynka.
- Skąd to niby wiesz? I... co ty na Merlina wyprawiasz?! - przyglądałam się zakłopotana jak Dorcas chodzi wzdłuż ściany i stuka w nią dłonią.
- To jasne, że jeżeli kuchnia ma być tutaj, to trzeba poszukać jakiegoś sekretnego mechanizmu, który otworzyłby drzwi - stwierdziła i kontynuowała wykonywaną czynność z nadzwyczajnym skupieniem. - A jeżeli chodzi o dormitorium Hufflepuff'u, to nie wiem czy zauważyłaś, ale wszyscy uczniowie za którymi szłyśmy były właśnie z tego domu. Więc to oczywiste, że gdzieś tutaj musi być ich pokój wspólny.
Pokiwałam głową, zgadzając się z jej rozumowaniem. Podczas gdy Dora badała ściany, ja przyjrzałam się uważnie temu śmiesznemu obrazowi. Byłam niemal pewna, że nie postawiono go tutaj bez powodu. Jednak po prawie 20 minutach poszukiwań nie znalazłyśmy nic, co stanowiłoby dla nas choć małą podpowiedź. Zdecydowałyśmy, że nie ma sensu stać tutaj dłużej i ruszyłyśmy w drogę powrotną do pokoju wspólnego Gryffindoru.
Tuż po przekroczeniu progu dormitorium rzuciłam się na najbliższe łóżko i jęknęłam przeciągle. I lekcje i późniejsze poszukiwania mocno mnie zmęczyły. Usłyszałam obok siebie cichy, lecz radosny śmiech. Uniosłam nieco głowę i zobaczyłam, że tuż obok mnie na łóżku siedzi Marlena. Razem z Lily przypatrywały się mi i Dorze z rozbawieniem. Westchnęłam i opisałam im nasze poszukiwania, a Lena chcąc poprawić mi humor podarowała mi małe, kartonowe opakowanie z sokiem, które przywiozła jeszcze z domu. To wystarczyło by na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ale jestem zmęczona - powiedziałam i znów opadłam na posłanie. Chwilę później dobiegł do mnie głos mojej ukochanej bliźniaczki.
- Przecież uważałaś, że dzisiejszy dzień w ogóle nie jest męczący - zaśmiała się, a pozostałe dziewczyny szybko do niej dołączyły. Z udawaną złością chwyciłam poduszkę, którą miałam pod głową i rzuciłam ją w miejsce, z którego słyszałam głos Lily. Jeszcze nim dowiedziałam się czy pocisk trafił we właściwe miejsce, oberwałam dwoma innymi poduszkami. Zerwałam się na równe nogi i z wojennym okrzykiem posłałam poduszki w Lenę i Dorcas. W między czasie dotarł do mnie pocisk, który wcześniej wymierzylam w siostrę. Nim się zorientowałam, w naszym pokoju wybuchła poważna bitwa na poduszki.
Po długim i męczącym starciu wszystkie opadłyśmy bez sił na łóżka. Leżałyśmy i śmiałyśmy się zupełnie bez powodu.
- Chyba powinnyśmy się trochę ogarnąć, nie możemy się tak pokazać na kolacji - odezwała się Lily, podnosząc się z posłania i patrząc na nas wymownie. Ona też nie wyglądała najlepiej. Szata była całkowicie pomięta, a włosy sterczały jej na wszystkie strony. Roześmiałam się na ten widok, choć doskonale wiedziałam, że wyglądam podobnie.
Wszystkie przytaknęłyśmy i po kolei udawałyśmy się do łazienki. Było tam jedyne lustro w naszym pokoju, a wszyscy przecież doskonale wiedzieli, że jedno takie lustro na cztery dziewczyny to zdecydowanie za mało. Gdy nadeszła moja kolei rozczesałam swoje włosy i doprowadziłam je do stanu względnej używalności. Spiełam je w nieco chaotycznego warkocza, ale i tak wyglądało to dużo lepiej niż wcześniej.
Po ogarnięciu się i choć częściowym uspokojeniu, udaliśmy się na kolację. Tym razem dotarliśmy na miejsce bez najmniejszego problemu. Jednak po wcześniejszym wysiłku, jaki stanowiła bitwa na poduszki, żadna z nas nie była zbyt głodna, więc jedynie coś przegryzłyśmy i wróciliśmy do dormitorium już 20 minut później. Tym razem nie rozmawiałyśmy długo i szybko położyliśmy się spać. Dzisiejszy dzień okazał się wyjątkowo męczący dla wszystkich.*********
Cześć kochani! Dawno już nie było nowej części, ja wiem, ale fakt że ta się pojawiła to już jak dla mnie ogromny postęp!
Co sądzicie o tej części? Podoba wam się? Wiem, że może nie jest najlepsza, ale bardzo starałam się wykrzesać z siebie choć odrobinę weny i... o to jest!
- Lily_Rose_Black
CZYTASZ
Panna Evans
Fanfiction" - Black! - krzyknęłam i uchyliłam się przed kolejnym zaklęciem. Maszerowałam groźnym krokiem w stronę Huncwotów z moją siostrą u boku." #5 lilyevans - 18.07.2021 #7 severussnape - 19.06.2021 #6 jamespotter - 21.07.2022