Rozdział 3

34 6 0
                                    

Minęło trzy dni odkąd mama się odnalazła i jest w naszym domu.

Mama nadal jest osłabiona. Ale nie chce jechać do szpitala. Czuję się coraz słabiej. Ale nie mogę już dłużej tu zostać. Lucy się nią zajmie a ja z Patrycją wyruszę w podróż i znajdę Victora.

-Szukaj Davida. Ojej przepraszam Victora.
-Dobrze mamo, Lucy się Tobą zajmie.
-Nie! Ja idę a ty zostajesz.
-Nie ma takiej opcji. Może jakaś sąsiadka lub pielęgniarka się nią zajmie?
-Dobry pomysł, ale to ja dłużej błąkałam się po lesie I wiem jak w nim postępować a ty nie! - napływają jej łzy do oczu wyraźnie to widzę, spuszcza głowę na dół i się odwraca.
-Idę z Tobą nie dyskutuj. - mówię przytulając ją.

Minęło trzy godziny

Rozpoczęliśmy poszukiwania Victora. Patrycja zabrała ze sobą Julię i Marcelinę by nam pomogły. Postanowiłyśmy się rozdzielić.

Po chwili dołączył do nas mój kolega czyli kumpel mojego brata ze swoim bratem.

Jason znając dobrze Victora, powiedział że może być przy ogromnym uzdrowisku w środku lasu, wraz z Mikelem (jego bratem), ruszyli w pierwszą ścieżkę lasu do jeziorka.

Natomiast ja, Lucy i Patrycja ruszyłyśmy do domu w którym znaleźliśmy mamę. By sprawdzić te piwnicę i strych.

Marcelina i Julia zamartwiały się o Kingę (ich młodszą siostrę) więc ruszyły w ostatnią ścieżkę sprawdzić wodospad koło Lucy iż tam obok jest ich dom.

Ja, Lucy I Pati. Również się rozdzieliłyśmy. Pati pilnowała wejścia, Lucy weszła do piwnicy a ja poszłam na strych.

Z perspektywy Patrycji

Czaty, stanie na czatach to wielka odpowiedzialność. Rozumiem że nie chcą by mi się coś stało ale ja też nie chce by coś się stało im. Czasem myślę że Marta coś przede mną ukrywa...
Nie będę ukrywać, czuję się z tym trochę no, źle...
Boję się że psychika Marty po tych wydarzeniach się zniszczy, dlatego mam nadzieję że odnajdą zaraz Victora. Ktoś tutaj się kręci, słyszę kogos w krzakach.
Nagle ktoś zza pleców Patrycji uderza ją czymś w głowę i ona traci przytomność.

Z perspektywy Lucy

Szczerze? Wolałabym wejść na strych niż do piwnicy. Ale strych oddałam Marcie by była bezpieczna. W piwnicy najczęściej są jacyś ludzie. Strych może się zawalić więc nie wchodzą tam.
Czasem zastanawiam się kim tak naprawdę jestem, mam czasem nawet wątpliwości czy jest jej siostrą ale przecież to w stu procentach prawda.
Chciałabym byśmy znaleźli już Victora i żyli w spokoju. Moim marzeniem jest bym nie musiała już oklamywac Marty w innych rzeczach... Jak Mary to robiła? Pojęcia nie mam. Jak mogła żyć bez wyrzutów sumienia okłamując innych? A może miała je, tylko ukrywała ale dlaczego stała się zła? Pomyślę o tym później.

Zaczynam schodzić po schodach. Słyszę trzeszczenie desek i chłód wiejący z dołu. Zaczynają przechodzić mnie dreszcze. Słyszę dziwne odgłosy. Idę z nadzieją że tam jest tylko Victor i nikt więcej. Wchodzę w pierwsze pomieszczenie pełno kurzu i starych rozwalonych mebli i okien. Szkło odpadające i ściana z której schodzi farba. W następnym pokoju na przeciw, wychodząc zauważyłam ścianę, rozwaloną. Wilka dziura za którą byli jakieś pomieszczenie. Do którego nie ma wejścia. Próbowałam odsunąć fotel lecz był tak ogromny że ciężko było go przesunąć. Na szczęście udało mi się i weszłam do środka. W środku był jakiś chłopak. Związany. Zapytałam nie pewnie czy nazywa się Victor. Na co on odpowiedział że nie. Odwiązałam go i poszliśmy po Martę. Muszę przyznać że jest dość przystojny.

Z perspektywy Marty

Strych. Miejsce które zawsze chciałam zobaczyć, dlatego też chciałam tutaj wejść. Jeśli nie będzie tutaj Victora...
Będzie tutaj, na sto procent! Musi być!
Zapach starości tego miejsca i kurzu. Rozwalone schody i drabina obok na strych. Wchodzę powoli aby usłyszeć czy ktoś tutaj jest i aby nic się nie zawaliło. Wychylam lekko głowę, nikogo nie widzę...
Po chwili słyszę nagły trzask. Na początku myślę że to drabina która się złamała. Lecz to nie drabina. To coś było na zewnątrz.

-Marta! Och jak dobrze że jesteś! Patrycja krwawi! Masz jakiś sweter lub apteczkę? - krzyknęła Lucy.
-Patrycja! Nie! Tak mam zaraz przyniosę.

Byłam w szoku. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiedziałam i nie czułam czy żyje, czy chodzę. Nagle czas się zatrzymał. Ci ludzie co to zrobili Patrycji zapłacą za to. Dopilnuje tego! Nie powinnam w ogóle jej tu zostawiać. Żałuję że jej pozwoliłam na to.

-Mam apteczkę! Już biegnę! - krzyknęłam i nagle potknęłam się o kamień.
-Nic Ci nie jest!?
-Ah ale mnie boli noga.
-Pomogę Ci wstać, podasz mi apteczkę?
-Jasne. Dziękuję, nic mi nie jest.
-Chyba skręciłam kostkę. Ale to nic, chodźmy już.

Minęło dwie godziny

Patrycja się obudziła. Ale niezbyt pamięta co się wydarzyło. Ruszyliśmy w drogę. Moja noga powoli przestaję boleć. Ale nadal nie mogę chodzić. Lucy poszła coś sprawdzić ale nie ma jej już dziesięć minut. Zaczynam się o nią martwić.

Z perspektywy Lucy

Musiałam się wymknąć, by sprawdzić czy nie porwali Victora przypadkiem osoby, które porwały mnie i mamę. Zdawało mi się przez chwilę że go widziałam. Postanowiłam pójść po niego i napewno się przekonać że on tam jest. Wiem że to dość ryzykowne ale muszę to zrobić, muszę to zrobić dla Marty.

Szklane Oczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz