15 sierpnia 1939r.
Berlin
Godzina 18:00Gdzie jest moja kochana skórzana kurtka... Ah! Tu jest! Mama oczywiście musiała ją wynieść z mojego pokoju i powiesić na wieszak na przedpokoju. Szybko założyłem i wróciłem po coś do swojej sypialni... Tylko po co? Nie wiem, bo rozproszył mnie kamyk, który został rzucony w moje okno. Podbiegłem więc aby zobaczyć kto to uczynił i oczywiście tak jak myślałem, był to mój najdroższy przyjaciel Anton.
- Możesz trochę szybciej się ruszać? - krzyknął. Szczerze nie rozumiałem go. Mógł przecież przyjść do nas, usiąść i poczekać. Moja mama napewno by go zagadała, a ja bym na spokojnie się wyszykował.
- Już idę! - odpowiedziałem i wybiegłem na dwór posyłając szybkiego buziaka mamie.- Jejku... Jesteś facetem, a szykujesz się tyle co baba - odparł Anton gdy tylko stanąłem przed nim.
- Nie szykowałem się tak długo! Po prostu ojciec dzisiaj musiał pojechać pilnie do wojska na parę godzin. Pomogłem więc mamie zrobić mu kanapki i takie tam no i oczywiście ją uspokoić. Nie rozumiem... Tata jest generałem więc to chyba nie jest nic dziwnego, chociaż nie powiem, trochę zdenerwowało mnie to. Ledwo co wrócił z wojska, a teraz znowu został wezwany?
- Dobrze, że na parę godzin, a nie na parę miesięcy jak nie lat - Anton poklepał mnie po ramieniu.W zasadzie trochę dziwnie było mi mówić mu o mojej rodzinie wiedząc jaka sytuacja jest u niego. Jego rodzice niedawno się rozwiedli. Co prawda nie wpływało to za bardzo już na życie Antona, bo w końcu miał 18 lat i starał się sam na siebie zarabiać jak tylko mógł. Zbierał powoli na swoje własne mieszkanie i na spokojnie chciał ułożyć życie bez rodziców. W zasadzie to się nie dziwię... Ojciec cały czas katował matkę i jego ale nic z tym nie było można zrobić, bo był dość cenionym człowiekiem w naszej okolicy no i jedynym żywicielem rodziny. Matka pomimo tego, że dostawała od tego drania codziennie co najmniej raz z liścia też nie była święta. Twierdziła, że to wszystko wina Antona. Biedak... Od rozwodu mężczyzna wyprowadził się do jakiejś swojej kochanki i słuch o nim zaginął, kobieta natomiast podjęła się pracy jako krawcowa i zarabia na siebie, a Anton zaczął pracować jako mechanik u Pana Fischer'a. Jedynymi osobami, które go wspierały byli oczywiście moi rodzice, ja i Wojciech, którego zaraz z resztą poznacie.
- Dzień dobry! - krzyknął mój drugi przyjaciel Wojtek i posłał nam jak zawsze swój szeroki uśmiech.
- Dzień dobry, dzień dobry - odparłem i także uśmiechnąłem się do niego. Po chwili spojrzałem na Antona, który jak zwykle był lekko zdenerwowany faktem, że rozmawiałem z Wojtkiem po polsku.
- Możecie mówić po niemiecku? Nie żeby coś, ale ja przykładowo nie znam polskiego, z resztą... Jesteśmy w Niemczech! - oboje z Wojtkiem zaśmialiśmy się, a ja poczochrałem Antona po głowie. Skubany doskonale znał kilka podstawowych słów po polsku jednak zawsze musiał walnąć focha, oczywiście nie na poważnie. Po chwili ruszyliśmy w stronę kawiarenki, która znajdowała się niedaleko stąd.Skoro powiedziałem co nieco o Antonie to powiem też trochę o Wojciechu. Był to mój drugi przyjaciel, którego poznałem razem z Antonem gdy oboje mieliśmy coś na oko 7 lat. Obronił nas wtedy przed pewną dziewczyną, która śmiała się z nas, ponieważ była z USA i miała bogatych rodziców, nie to co my. Wojtek w zasadzie nic nie musiał robić. Powiedział jedynie, żeby nas zostawiła, a ona czym prędzej uciekła, tak jakby się go bała. Od tamtej pory w moich oczach był bohaterem i wzorem do naśladowania tak samo jak dla Antona. Wystarczyło, że rzucił zabójcze spojrzenie, a ludzie się go bali. Kiedyś zapytałem się go, jak to robi, on tylko się zaśmiał i odpowiedział, że Słowianie po prostu mają to we krwi. Wtedy też dowiedziałem się o jego pochodzeniu. Jego ojciec był szanowanym niemieckim żołnierzem walczącym podczas I wojny światowej natomiast jego matka była zwykłą polską dziewczyną. Poznali się zupełnie przypadkiem na obrzeżach małego miasteczka w Polsce, wtedy jeszcze w Niemczech, i zakochali się niemal od pierwszego wejrzenia. Niestety nie mogli wziąć ślubu, ponieważ on był Niemcem, a ona Polką, jednak gdy mama Wojtka zaszła w ciążę zaczęli coś kombinować. Wötke, bo tak mówiono na niego w szkole, mówił, że niestety nie udało im się. Wraz z jego narodzinami na światło dzienne wyszedł romans jego rodziców. Polacy mieszkający w tym miasteczku oskarżyli biedną kobietę o kolaborację z wrogiem i ją zabili, a jego samego zabrała ciotka i oddała ojcowi, aby ten z nim uciekał. Takim cudem, dzięki też wyrozumiałości generała, Wojtek i jego tata wrócili do Berlina. Mężczyzna oczywiście dbał o to, aby jego syn znał swoje pochodzenie i drugi język, no i oczywiście aby pamiętał o swojej mamie, która podobno była "allerschönste "Kind", das man in Polen find" (najpiękniejszym "dzieckiem" jakie było można w Polsce spotkać). Takim też cudem w Wojtku narodziła się fascynacja tym krajem, jego językiem, kulturą, historią i tradycją. Nie licząc swoich narodzin nigdy w tym kraju nie był. Nie wiedział jak on wygląda ani nie słyszał prawdziwej polskiej mowy, jednak zachowywał się jak prawdziwy polski patriota. Co roku w domu razem z ojcem obchodził po cichu święto niepodległości i 3 maja, znał większość polskich piosenek ludowych i wojskowych. W tym wszystkim pomagała mu sąsiadka, która oficjalnie była Niemką ale tak naprawdę była polskiej narodowości. W każdym razie Wojtek wyrósł na mądrego i silnego chłopaka, który potrafił zarazić wszystkich uśmiechem i swoimi zainteresowaniami. To dzięki niemu umiem polski, co prawda nie idealnie i pewnie każdy prawdziwy Polak by się ze mnie śmiał, ale jednak! Anton też próbował się nauczyć ale szybko mu się to znudziło jednak przeze mnie i Wojciecha poznał kilka podstawowych słów.
- I jak? Macie już jakieś plany na wrzesień? - powiedział Wötke popijając swoją ulubioną kawę.
- Ja przez calutki miesiąc będę pracował na awans w pracy! Mam nadzieję, że dzięki temu będę miał więcej pieniędzy i szybciej nazbieram na mieszkanie! - odpowiedział podekscytowany Anton.
- Ale mam nadzieję, że nie wyprowadzisz się gdzieś daleko! W końcu musimy się spotykać - odparł Wojtek i zrobił smutną minę.
- Hahah, nie no spokojnie. Mam na oku takie małe mieszkanie dosłownie dwie dzielnice dalej, więc będziemy się mogli nadal spotykać! A ty Mark? Jakieś plany? - oboje spojrzeli się z zaciekawieniem na mnie.
- Cóż... Ja mam zamiar sobie znaleźć coś, żeby dorobić, a on października idę na studia! - uśmiechnąłem się szeroko.
- Oho! I za niedługo będziemy mieli pana prawnika! - rzekł radośnie Wojtek - Ja też mam zamiar iść ale na studia dziennikarskie, a po nich wyprowadzić się do Polski, poznać piękną kobietę i...
- Ej! Panie marzyciel! Mówimy tylko o swoich planach do realizowania w najbliższym czasie, a nie ty już zaleciałeś gdzieś za wschodnią granicę do Polski! - zaśmiał się Anton, a ja razem z nim, na co Wojtek tylko przymróżył oczy i ponownie zamoczył usta w kawie. Powiem wam, że nasz Polaczek był niby tym najstarszym i najmądrzejszym ale zarazem był marzycielem nie z tej ziemi!Takim sposobem spędziliśmy dwie godziny po czym jeszcze przeszliśmy się po parku i ostatecznie wróciliśmy do swoich domów. Gdy tylko przekroczyłem próg niemal od razu mój uśmiech gdzieś znikł. Usłyszałem bowiem zrozpaczony głos mamy oraz tatę, który próbował coś jej wytłumaczyć. Zdjąłem buty i kurtkę po czym powoli udałem się do kuchni.
- Cześć? - powiedziałem niepewnie przez co rodzice od razu na mnie spojrzeli. Mama ruszyła w moim kierunku i mnie przytuliła płacząc przy tym natomiast tata tylko stał w tym swoim SS-mańskim mundurze, jak zwykle z powagą na twarzy trzymając jakieś kartki. - Mogę wiedzieć co się dzieje? - te słowa skierowałem w szczególności do naszego kochanego generała, który tylko spóścił wzrok.
- Jutro masz się stawić razem ze mną w wojsku i pod moim okiem masz przejść szkolenie, które potrwa do 10 września, a następnie wyjedziemy z naszym oddziałem jak i paroma innymi do Warszawy - odpowiedział tata odkładając kartki na stół. Przytuliłem mocniej mamę i próbowałem jakkolwiek zrozumieć słowa ojca. Mam się stawić w wojsku? Ale po co? I jaka znowu Warszawa?!
- Mamy jechać do Polski? W jakim celu?! - wtedy tata podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
- Mamy wojnę synku... A dokładniej to będziemy mieć... A najgorsze jest to, że to my rozpętamy piekło na ziemi - mama nie wytrzymała i pobiegła do sypialni zamykając za sobą drzwi, a ja z niedowierzaniem popatrzyłem tacie prosto w oczy. Ten jednak westchnął i po chwili poszedł uspokoić mamusię zostawiając mnie samego w kuchni z tą informacją. Jaka wojna... A moje plany? Miałem być prawnikiem, a nie żołnierzem! Podszedłem szybko do stołu, aby przyjrzeć się kartkom. Jasno było tam napisane, że mam się stawić w wojsku. Trzymając kartkę, która dotyczyła mnie oparłem się o ścianę i zjechałem na dół siadając na podłogę. Ręce lekko zaczęły mi drżeć, a do oczu napływały łzy... To nie może być prawda...~•~•~•~•~
CZYTASZ
Niczym Romeo i Julia
Historical FictionKażdy chociażby słyszał odrobinę o Romeo i Julii. Ta urocza parka pomimo tego, że pochodziła z dwóch skłóconych rodów postanowiła być razem i zapłaciła za to najwyższą cenę - swoje życie. Jak się okazuje, taka "zakazana miłość" może spotkać każdego...