Plan

240 13 11
                                    

14 czerwca 1944
16:30
Warszawa

- Debilizm! - Krzyknął mój ojciec. Byłem aktualnie w jego biurze wraz z Antonem, który stał pod regałem z książkami i bawił się własnymi palcami. - Nie powinniście się rozdzielać!
- I po co te nerwy? - Zapytałem. - Tłumaczyłem ci, że się wywróciłem, a Anton tego nie zauważył.
- Potwierdzam. - Rzekł przyjaciel nie patrząc jednak na żadnego z nas. - Byłem pewien, że Mark jest cały czas za mną. Zawału dostałem gdy zorientowałem się, że jednak go nie ma.
- To się rozglądaj trochę! - Krzyknął po czym jednak usiadł na fotel, aby nieco ochłonąć. - Wybaczcie chłopcy... - Mruknął po chwili. - Przecież to nie wasza wina. Zaskoczyli nas. Nikt się nie spodziewał, że Polacy na nas napadną! Świnie jedne...
- Świniami to akurat my jesteśmy. - Nie omieszkałem dodać takiego komentarza. Anton milczał, a ojciec podniósł na mnie wzrok ukazując swoje ciemno bursztynowe oczy spod siwych, nieco krzaczastych brwi.

Śmieszył mnie swoją drogą fakt, że wszelkie włosy mego taty już straciły swój kolor pomimo jego wieku, bo w końcu nie był aż taki stary. Wręcz przeciwnie! Za dwa miesiące miał mieć dopiero 50 urodziny. Cóż... Jedni mówią, że osiwieć można z nerwów, inni ze stresu, a ani jednego ani drugiego ojcu wcale nie brakowało. W końcu był generałem, który miał swój własny, niewielki co prawda, oddział pełen młodych dość żołnierzy zdobywających dopiero doświadczenie.

Wojna jednak wiele nas nauczyła. Siedzieliśmy już w Warszawie niecałe 5 lat przyglądając się, jak stolica Polski umiera na oczach setki jej mieszkańców chowając w swych gruzach ich samych. Przerażający był to widok, a bardziej przerażający był fakt, że na tym wychowywała się niemiecka młodzież, między innymi my - ludzie, który będą dalej prowadzić Niemcy przez świat ku chwale, a starsze i rzekomo mądrzejsze z większym stażem osoby, po prostu się na to godziły wyzbywając się wszelkich ludzkich uczuć, szczególnie litości i współczucia. Nawet dzieci, które miały niespełna około 8-10 lat maszerowały w śmiesznych mundurkach ulicami niemieckich miast śpiewając hitlerowskie przyśpiewki plując co i raz na Żydów wyprowadzanych przez SS-mańców. Do czego to wszystko zmierzało? Zawsze myślałem, że świat jest pomiędzy Królestwem Niebieskim rządzonym przez Boga, a czeluściami samego Szatana, jednak z dnia na dzień miałem przeczucie, że Hitler właśnie tworzy 10 krąg piekła. A Warszawa? Cóż... Ona była nadal stolicą jednak nie tyle Polski, co, wcześniej wspomnianego, piekła, chociaż zapewne nawet Szatan nie chciałby tu pomieszkiwać patrząc na taką skalę ludzkiej nienawiści.

***

- Zieliński jest z ciebie dumny! - Rzekł Edward siadając obok mnie bawiąc się nowym nożykiem.
- Jakoś tego po nim nie widziałam. - Odparłam opierając głowę o ręce. Co prawda dostałam pochwałę, ale dość sarkastycznym głosem, a później zaczął mi wytykać wszystko. W końcu rzekomo powinnam się trzymać reszty. Tylko jak, skoro każdy poszedł w swoją stronę? Pomimo logicznego usprawiedliwiania siebie samej nadal słyszałam krytyczne komentarze porucznika w swojej głowie, które powodowały, że czułam się i tak winna.
- Daj spokój. - Edward machnął ręką. - On sam nawet nie ruszył dupska aby nam pomóc! Wydał rozkaz i heja! Miłej zabawy! - Popatrzyłam na przyjaciela wyraźnie zdołowana co go widocznie zasmuciło.
- Edward... On ma rację...
- Co masz na myśli?
- To, że powinnam siedzieć w domu i grzecznie czekać na cud...
- Aniuś... - Edward wstał po czym uklęknął prosto przede mną. - Jesteś wspaniałym żołnierzem! Większość facetów się przy tobie chowa! A Zieliński? To zwykły seksista! Żadna kobieta z nim nie wytrzymała dlatego jest sam. - Zaśmiał się. Nie powiem, ten żarcik także trochę poprawił mi humor.
- A ty? Co o tym sądzisz? - zapytałam, a Edi westchnął.
- Wspaniała robota pani szeregowa! Tylko pani narobiła mi stracha! - Ponownie się zaśmiał. - Nawet nie wiedziałem gdzie cię szukać. Właśnie! Gdzieś ty była?! - Popatrzyłam na niego, a później gdzieś w bok. Cóż mam mu powiedzieć? Przecież miałam milczeć na temat tego chłopaka... Ale... Nigdy przed Edwardem nie miałam tajemnic... Westchnęłam i ponownie na niego popatrzyłam.
- Gdzieś w lesie, a później w piwnicy.
- Piwnicy? - Zapytał zdziwiony.
- Tak. W piwnicy tego domku.
- To raczej nie był domek, a porządna rezydencja, ale... Coś ty tam do cholery robiła?!
- Zdobyłam pistolet! - Uśmiechnęłam się, a Edward momentalnie pobladł.
- To nie wyjaśnia czemu tam z powrotem weszłaś ale... Mniejsza. Wzięłaś od martwego Niemca, tak?
- Edward. Powiedziałam jasno porucznikowi, że napadłam na Niemca. - Myślałam, że Edward zaraz padnie jednak gdy zaczęłam się śmiać biedak nie wiedział co się dzieje.
- To nie jest śmieszne! - Krzyknął wstając na baczność.
- Nie no... Oddał mi go. - Odparłam, a Edek zastygł jakby w miejscu.
- On... Co? Niemiec ci oddał pistolet?!
- Bo to nie był Niemiec tylko jeden z naszych w przebraniu.
- Aniuś... Tam nie powinno być żadnego przebierańca! - Odparł przerażony.
- Skąd to wiesz?
- Ja... Domyślam się. Nic nie było o tym mówione.
- Edek... Dużo jeszcze nie wiesz o Armii Krajowej. - Zaśmiałam się.
- Za to pani mądralińska wie, tak? - Zapytał już trochę spokojniej próbując nawet żartować.
- Oczywiście! Fakt... Nie mamy zbyt dużo broni, ani wielkiego doświadczenia, ale jest jedna rzecz, która daje nam przewagę nad Niemcami. Spryt! Mówię ci! Całe nasze Państwo Podziemne przejdzie do historii!!
- Oby, bo jak na chwilę obecną to wcale się na to nie zapowiada... - Edward na chwilę zamilkł po czym jednak popatrzył na mnie litościwie. - Aniuś, obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać.
- Aż tak cię ten Niemiec wystraszył? - Zachichotałam.
- Słuchaj... Nie mam 100% pewności, czy to prawdziwy Niemiec, ale ty też nie masz! Skąd takie przekonanie? - Na chwilę zamilkłam. Prawdą było, że zasadniczo nie wiedziałam czy tamten mężczyzna mówił prawdę.
- Rozmawiał ze mną po polsku... - Wymamrotałam.
- Ania... Naziści też mogą mieć w swoich szeregach jakiś Polaków. Wiesz, że nastały trudne czasy i niektórzy zrobią dosłownie wszystko by mieć pieniądze. A nawet jak nie to, to mogą być jakimiś szczurami, których naziści wykorzystują do zdobywania informacji od nas. Aniu, ludzie są różni!
- Wiem, wiem... Po prostu wydawał się miły i... - Westchnęłam ciężko, a Edward ostrożnie uklęknął przede mną. - Edi... Ja tak chyba nie umiem. Chcę bronić Polski, ale nie mogę przez moje chore naiwne nastawienie! We wszystkich widzę zwykłych ludzi... Nawet w Niemcach. Boże, gdyby nie Hitler to...
- To znalazłby się inny świr. Aniulu... - Edward pogłaskał mnie po policzku. - Jesteś wspaniałym żołnierzem! Nie popieram tego co zrobiłaś, ale i nie karcę. Dlatego chcę abyś mi obiecała, że będziesz na siebie uważać. Nikomu nie ufaj w zupełności, okej? Ja mam tylko ciebie, a ty masz tylko mnie. - Popatrzyłam mu prosto w jego ślicznie niebieskie oczy i uśmiechnęłam się ponownie.
- Kocham cię braciszku. Jesteś dla mnie za dobry.
- Ależ ja tylko daję lekcje życia swej młodszej siostrze!

Niczym Romeo i JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz