Na zawsze razem

256 19 1
                                    

1 września 1939
5:30
Mała wieś niedaleko Warszawy

A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory - weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym - walka aż do zwycięstwa.

Stałam w kuchni obok mamy i patrzyłam na tatę, który uważnie przysłuchiwał się komunikatom z radia. To było naprawdę straszne... Niemcy co prawda zaatakowali Westerplatte, który był daleko od nas jednak nie będą chyba tam siedzieć cały czas, prawda? Złapałam rękę mamusi, która miała łzy w oczach. Tata także nie był w lepszym stanie. Próbował zgrywać twardziela ale widać było, że jest mu naprawdę ciężko. Cóż się dziwić... W końcu zaatakowano nasz kraj, a co za tym idzie, byliśmy w niebezpieczeństwie. W każdej chwili mogliśmy stracić wszystko łącznie z życiem.

9:45

Patrzyłam na Edwarda, który przyjechał z rodzicami do nas, jednak ten nawet na mnie nie spojrzał. Może czuł się głupio? W końcu mówił, że wojny nie będzie... Ale to przecież nic takiego. Każdy w końcu myślał mniej więcej tak jak on... Po chwili podeszłam i go przytuliłam przez co ten się rozpłakał. Łzy także nabrały mi się do oczu ale musiałam być aktualnie silna dla niego.
Zastanawiałam się dlaczego... Po co komu wojna? Ludzie już przeżyli piekło zwane Wielką Wojną Światową i każdy wie jak to jest, więc po co robić to po raz kolejny? Nie rozumiałam... Wydawało mi się, że to po prostu jakiś zły sen... Obudzę się i będzie tak jak zawsze...
Edward wtulił mnie w swój tors i powoli się uspokajał, a ja lekko głaskałam go po plecach.
- Przepraszam... - powiedział po chwili.
- Za co? - oderwałam się i spojrzałam na niego.
- Do ostatniej chwili myślałem, że nie będzie wojny i cię przez to okłamywałem...
- Daj spokój Edek... Nie mogłeś tego przewidzieć!
- Mogłem! Wszystko na to wskazywało! Jestem głupi i tyle...
- Nie jesteś! - po tych słowach zapadła chwila ciszy. Edward wbił wzrok w ziemię i wyglądał jakby nad czymś rozmyślał.
- Pójdę do wojska - rzekł w końcu.
- Oszalałeś?! Chcesz zginąć?!
- Chcę bronić tylko naszego kraju! Nie mam zamiaru gadać przez resztę życia po niemiecku! Lubię ten język ale bez przesady...
- Jak ty pójdziesz to ja też.
- Chyba śnisz! Masz opiekować się moimi i swoimi rodzicami!
- To są dorośli ludzie i umieją sami o siebie zadbać.
- Aniu... Ty nie masz nawet 18 lat!
- A ty ledwo zacząłeś!
- Ta... To musi być znak skoro los podarował mi taki prezent na urodziny...
- Edward! Przestań bredzić! Nie idziesz do żadnego wojska, jasne? - chłopak spuścił tylko wzrok ze mnie - Jeśli nie, to ja idę z tobą!
- Aniu, nie.
- Obiecaliśmy to sobie! Pamiętasz? - mój "braciszek" popatrzył mi głęboko w oczy po czym westchnął.

Pamiętam jakby to było wczoraj. Miałam wtedy jakieś 8 lat, a Edward 10. Razem pobiegliśmy do naszej kryjówki, która znajdowała się w starej stodole mojego dziadka niedaleko lasku.
- Możesz w końcu powiedzieć, po co chciałeś tu przyjść? - powiedziałam lekko zniecierpliwiona siadając na sianie. Edward stanął tylko przede mną z jakąś kartką papieru i się uśmiechnął.
- Musimy zawrzeć pakt!
- Jaki pakt? - powiedziałam lekko zdziwiona.
- Przyjaźni! - chłopak wręczył mi kartkę. Nie pamiętam co dokładnie na niej pisało, za to wiem, że strasznie ciężko było mi to rozczytać.
- Ustny pakt nie starczy? - rzekłam.
- Głuptasie! - odparł - Oczywiście, że nie! Jeśli zatwierdzimy to na dokumencie, to nie będziesz mogła się mnie wyprzeć! Tak robią dorośli!
- Zawierają pakty przyjaźni?
- Nie... Albo i tak. W każdym razie mama mi mówiła, że dzięki dokumentom ma się pewność, że dana umowa nie zostanie zerwana, a jeśli tak, to taki papierek jest dowodem! Więc my też musimy zawrzeć taki pakt!
- Jeśli chcesz - Edward wyjął z kieszeni długopis, podpisał się po czym dał mi abym uczyniła to samo.
- Jeszcze kropla krwi!
- CO?! - zerwałam się na równe nogi. Nienawidziłam krwi i on bardzo dobrze o tym wiedział!
- Tylko kropelka.
- Po co!
- DNA! Wtedy na pewno się żadne z nas nie wyprze tego! - Edek wyjął igłę, którą lekko przekuł swój palec i dotknął kartki pozostawiając odrobinę krwi. Pamiętam, że zaczęłam krzyczeć z przerażenia i uciekać jednak ostatecznie Edward przekupił mnie. Za ukucie palca miałam dostać swoje ukochane ciasteczka, które zawsze robiła jego mama. Jakże mogłabym się nie zgodzić? Takim cudem złożyliśmy pakt wiecznej przyjaźni.

- Tak... Pamiętam... Nadal mam ten kawałek papierku przy sobie... "Przyrzekamy, że już na zawsze będziemy razem, nie ważne co się będzie działo" - Edward uśmiechnął się lekko tak samo jak ja. Tak jak już mówiłam, nie pamiętam za bardzo co tam pisało, jednak najwidoczniej "braciszek" znał całą tą przysięgę na pamięć.
- A więc...?
- Eh... Dobra... Zostanę... No chyba, że sytuacja się pogorszy.
- Cieszę się! - ponownie przytuliłam Edwarda. Nie wyobrażałam sobie, że mógłby on iść do wojska i nie daj Boże zginąć... Albo razem albo wcale! Jest zbyt ważną osobą dla mnie...

18:34

Umówiłam się z Edwardem tam gdzie zazwyczaj, czyli przy rzece. Wiadomość o wojnie była fatalna, ale nie zapominajmy, że tak czy siak to właśnie dzisiaj mój najukochańszy przyjaciel ma 18 urodziny! Edward siedział już i wpatrywał się w wodę, a ja powoli podchodziłam z małą babeczką.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam na co on się odwrócił i uśmiechnął szeroko.
- Dziękuję! Ale nie musiałaś!
- Daj spokój! W domu czeka na ciebie coś więcej! Ale to zaraz... Na razie zdmuchnij świeczkę i pomyśl życzenie. - usiadłam obok Edwarda dając mu babeczkę. Gdy miał już ją w rękach wpatrywał się w ogień po czym zdmuchnął - O czym pomyślałeś?
- Nie mogę powiedzieć! Wtedy życzenie się nie spełni.
- Proszę~
- No dobrze, dobrze... Chciałem, aby nasza przyjaźń trwała wieki.
- I napewno będzie! - przytuliłam go mocno, a on natychmiast odwzajemnił jedną ręką. Po chwili udaliśmy się w stronę domu gdzie czekali na nas nasi rodzice z przepysznym tortem.

~•~•~•~•~

Niczym Romeo i JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz