|-4-| Hawkins

55 4 4
                                    

Robin Morgan pov (czas przeszły)

Tak więc, ja pokłócona z Joem i Gaten, który bał się odezwać, dotarliśmy do Hawkins.

Rzeczywiście wyglądało bardzo realistycznie.

Wokół nas było bardzo dużo ochroniarzy.

Chodziliśmy wokół, oglądając różne budynki i obiekty, nie wchodząc do nich. Jednakże i tak musieliśmy tam wejść. Ciekawość przeważyła.

Szłam razem z Keery'm po liceum Hawkins w totalnej ciszy. Ochroniarze szli za nami i przed nami. Gdy byliśmy wystarczająco blisko siebie, odezwałam się.

- Strasznie tu ciemno. - bąknęłam. Najwyraźniej spodziewał się, że odezwę się pierwsza, bo odrazu jak się odezwałam zauważyłam jego mały uśmiech.

- Mamy latarki. - odparł.

- Ale wciąż jest ciemno.

- No to co ja ci poradzę?

- Przepraszam za wcześniej, na wywiadzie. Faktycznie nie pomyślałam, że taka kontrowersja mogła na was wywrzeć sporą presję jak fani na to zareagują. - wyrzuciłam z siebie to, co leżało mi na sercu. Odetchnęłam głęboko.

- I takie to trudne? - po tych słowach objął mnie ramieniem. Również się uśmiechnęłam i z bananem na ustach poszliśmy dalej.

***

- Znaleźliście coś? - zapytałam pozostałych po raz chyba setny. Jak zwykle większość zaprzeczyła ruchem głowy. Westchnęłam.

W międzyczasie zdążyła do nas dołączyć reszta obsady. Mam na myśli: Caleb'a, Millie, Finn'a, Noah i Sadie. Innym coś wypadło.

To Hawkins naprawdę było jak Hawkins. Jedyne co udało nam się ustalić to to, że wszystko, dosłownie wszystko było takie samo jak w pierwszym sezonie. Czyli to "miasteczko" żyło w pierwszym sezonie. A co najdziwniejsze - wyglądało na to, że byliśmy tam pierwsi.

- Ja znalazłam. - odezwała się niespodziewanie Sadie. - Pamiętacie basen którego użyła Eleven w pierwszym sezonie na hali gimnastycznej?

Ma na myśli scenę, w której El ma odnaleźć Will'a i Barbrę.

Wszystko to jest strasznie pokręcone!

Całą obsadą (oraz ochroniarzami) udaliśmy się w miejsce wskazane przez rudowłosą. Faktycznie leżał plastikowy, niebieski basen...

Dotknij wody - usłyszałam, gdy zbliżyłam się na około metr.

- Hę? - Joe spojrzał się na mnie z uniesioną brwią.

- Co? - zapytał.

- Nikt nic nie mówił? - odpowiedziała mi cisza. Tylko brunet obok mnie kiwnął przecząco głową. Wzruszyłam powoli ramionami i podeszłam do basenu. Przejechałam dłonią po jego krawędziach i spojrzałam do środka. Wciąż była woda, z dodatkiem lodu. Możliwe, że nawet soli (woda miała taki zapach).

Zamoczyłam rękę.

Jak mogłam zamoczyć rękę?

Wszyscy którzy stali wokół mnie nagle zniknęli.

Zostałam tylko ja.

Sama ja.

Rozejrzałam się wokoło. Naprawdę nie było żywej duszy.

- Halo?! - krzyknęłam w dal. Uderzyła we mnie fala echa. - To nie jest śmieszne! - znowu nic.

Wyszłam z liceum, aby zobaczyć czy nasz samolot też zniknął. Miałam rację - zniknął. Ochroniarze tak samo. Wzięłam kilka wdechów i poszłam w stronę domu Henderson'ów. Paliło się tam światło. Wcześniej było tam ciemno... Weszłam do środka z rękami wyciągniętymi tak, żebym mogła się obronić w razie czego. Otworzyłam drzwi i nagle ktoś na mnie wyskoczył. Użyłam moich rąk do obronienia się, więc napastnik dostał w nos.

- O mój Boże przepraszam! - wykrzyknęłam, gdy zauważyłam gęste loki. - Gaten?... - zaniemówiłam. To był mały Gaten! Miał na oko dwanaście lat!

- Jaki Gaten? - zdziwił się. - Ja jestem Dustin. Twój brat?...

- Brat? - powtórzyłam, po czym wszystko we mnie uderzyło. Pseudo Hawkins z pierwszego sezonu, basen z lodem i solą na środku hali... Basen to przejście! Jestem w serialu! Szaleństwo... Skoro ja jestem tutaj, to co się dzieje teraz w prawdziwym świecie? W panice zaczęłam przeszukiwać wszystkie moje kieszenie.

Nic.

Telefon został w samolocie...

Może tutaj mają telefon?

- Halo? Ziemia do Viki! - zaczął pstrykać mi przed twarzą. Strzepnęłam jego ręce, a następnie poszłam do „mojego" pokoju. - Coś nie tak?! - zawołał za mną.

Telefon... No jasne! To lata osiemdziesiąte! Nie ma telefonów komórkowych. Spróbowałam zadzwonić przez telefon z domu Henderson'ów, lecz na nic. Zaklnęłam pod nosem.

- Viki, obiad! - uslyszałam wołanie pani Henderson z dołu. Właściwie to „mojej mamy".

- Idę! - odpowiedziałam. Pokręcone w cholerę.

Szybko zeszłam na dół wywalając się przy tym na schodach. Lekko kulejąc usiadłam do stołu.

- Znowu się wywróciłaś? - bardziej stwierdziła niż zapytała Claudia (mama Dustin'a). Będę nazywała ją Claudią, bo tak jest łatwiej.

- Tak... - mruknęłam. Zapomniałam, że Victoria często się wywracała. Na moje słowa westchnęła i podała obiad.

- Dustin! - zawołała, gdy usiadła do stołu. Chłopak szybko zbiegł, wziął talerz i znowu wbiegł do góry. - Dustin?! - chłopak już nie odpowiedział, więc zaczęłyśmy jeść. - Słyszałaś, że przyjaciel Dustin'a zniknął? - zapytała, a ja zakrztusiłam się jedzeniem wiedząc co go czeka i co teraz przeżywa. - Jego matka musi to bardzo przezywać. - zignorowała moją prawie śmierć.

W mgnieniu oka zjadłam obiad (który był przepyszny, tak przy okazji), po czym pognałam za Dustin'em do góry.

- Dustin! - krzyknęłam wchodząc do pokoju. Odpowiedział mi jedynie piskiem dziewczynki i pretensyjnym „co". Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się z niego śmiać. Nie długo, bo przypomniało mi się o czym chcę z nim porozmawiać. - Slyszałam, że Will zaginął, bardzo mi przykro.

- Dzięki. - bąknął. Widziałam, że ma łzy w oczach, więc szybko podeszłam do niego i zamknęłam w ciasnym przytulasie.

Niedługo później uslyszałam trzaśnięcie aparatu (co oznaczało zrobienie zdjęcia).

- Nie teraz mamo. - mruknęłam.
_________________________
O dziwo planowałam ten zwrot akcji.

Matko, ile tu się znowu dzieje, chyba w każdej mojej książce będą takie dzikie zwroty akcji...

Ja? Harrington, król imprez skarbie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz