|-2-| Dom

61 5 2
                                    

Robin Morgan pov (czas przeszły)

Odrazu, gdy się obudziłam sprawdziłam godzinę, dosyć wcześnie wstałam jak na mnie. Usłyszałam jakąś melodię dochodzącą z mojego salonu.

Co to za muzyka?

Złapałam zręcznie pistolet, który zawsze miałam w szafce (na wszelki wypadek) i skierowałam się w stronę salonu wymachując bronią wszędzie gdzie popadnie.

Wpadłam do salonu z wymierzonym pistoletem w osobnika, który bezkarnie oglądał telewizję. Już miałam strzelać, gdy okazało się, że tym osobnikiem był Joe! Jak tylko mnie zobaczył odskoczył od kanapy i podniósł ręce do góry.

- Joe ty idioto! Co ty tu robisz?! Prawie cię zabiłam! - okrzyczałam go od góry do dołu.

- Po pierwsze opuść pistolet, a po drugie chciałem ci zrobić niespodziankę.

- Strasząc mnie na śmierć?! - opuściłam broń i podeszłam do niego, żeby go zdzielić, po czym przytulić.

- Ała? - oddał przytulasa i przez chwilę patrzył się na mnie z wyrzutem. - Przy okazji zjadłem ci płatki.

- Dzięki. - burknęłam. - Nie po to dałam ci klucze do mojego domu!

- Wiem, ale skoro już mam taką możliwość- - nie dokończył, bo walnęłam go w żebra. Zgiął się w pół, po czym zaczął za mną biegać po całym mieszkaniu.

Moje mieszkanie było całkiem spore, z widokiem na Nowy York. Głównie w kolorze białym, lecz zdarzały się jasnoniebieskie elementy. Nowocześnie urządzone mieszkanie było czymś czego pragnęłam odkąd pamiętam. W sumie to nie wiem po co mi była taka ogromna przestrzeń, bo mieszkałam tam tylko ja i mój kocur.

- Dobra stop. Muszę kota nakarmić. - zatrzymałam się gwałtownie przez co brunet na mnie wpadł. Jak się można domyślić runęliśmy na podłogę prawie zgniatając biednego kota, który niczego się nie spodziewał. - No i widzisz co żeś narobił.

- To nie moja wina, że stwierdziłaś za dobry pomysł gwałtowne zatrzymanie się!

- Dobra, trudno idę kota nakarmić. - kompletnie zignorowałam słowa bruneta i skierowałam się do kuchni gdzie znajdowała się miska kota. Obrażony kot był w kuchni jeszcze przede mną. Napełniłam do końca jego miskę. - No nie gniewaj się. - nalegałam. Miauknął i zaczął jeść. Odetchnęłam z ulgą. Czasami potrafił strzelać fochy na cały dzień.

- BU! - wrzasnął mi do ucha, gdy wychodziłam z kuchni. Odruchowo walnęłam go z pięści w twarz.

- Jezu, przepraszam! - przepraszałam go całą drogę do salonu. Zaśmiał się w odpowiedzi. Usadowiłam go na kanapie, a po chwili przybiegłam z apteczką. - Mało brakowało, a straciłbyś dzisiaj życie.

- To prawda. - chciał dotknąć swojego nosa, lecz stanowczo zabrałam jego rękę. Nie chciałam mu tego mówić, ale cały nos miał we krwi.

Obmyłam ranę i założyłam plasterek.

- Do wesela się zagoi.

- Taa...

- Ojeju przepraszam! - zawołałam przypominając sobie jego byłą dziewczynę. - A propos... miałeś mi opowiedzieć co się stało między wami. Wymyśliłam teraz postać i nie chodzi mi tu o jego teraźniejszą dziewczynę pls nie atakujcie ~~ autorka.

- Cóż... nie ma co opowiadać. Dowiedziałem się, że mnie zdradziła, a później kłamała mi prosto w oczy. - wzruszył ramionami. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak on mógł o tym mówić w taki sposób.

- I nie bolało cię to?

- Nie. Widziałem, że coś jest nie tak, tak czy siak się męczyłem w tamtym związku. - mówiąc to popatrzył mi w oczy. Patrzyliśmy sobie w oczy do momentu, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. - Cholera. - bąknął.

- O-Otworzę. - zająknęłam się. O chwiejnych nogach podniosłam się z kanapy i skierowałam się do drzwi. Spojrzałam przez judasza kto jest za drzwiami. - Gaten? - szepnęłam zdziwiona zanim otworzyłam drzwi.

Chłopak nawet się ze mną nie przywitał tylko wpadł do salonu i niespokojnie krążył po całym pomieszczeniu.

- Ciebie też dobrze widzieć... - westchnęłam, gdy weszłam do salonu za chłopakiem.

- Słuchajcie mamy problem, i to spory. - w końcu się odezwał, przy okazji zauważył obecność drugiego bruneta, lecz nic do niego nie powiedział.

- Jaki? - zaciekawiliśmy się.

- Oglądaliście Stranger Things tak?

- Trudno go było nie obejrzeć skoro tam występowaliśmy. - odparł stanowczo.

- Ja nie... - mruknęłam, lecz chyba mnie nie usłyszeli.

- No... odnaleźli Hawkins!

- Co? - Joe wstał. - Nie rozumiem.

- Musimy tam pojechać, teraz!

- Zwolnij, zwolnij. - uspokoiłam go trochę. Przeanalizowałam sobie te informację w głowie zanim się znowu odezwałam. - Znaleźli Hawkins, które nie istnieje, bo jest tylko w serialu?

- Właśnie okazuje się, że istnieje i musimy tam pojechać.

- Skąd ty masz takie informacje? Reszta obsady wie? - jakoś ciężko było w to uwierzyć.

- Na razie wiedziałem tylko ja, ale wysłałem wiadomości do nich. Do ciebie pojechałem. - wytłumaczył na jednym wydechu - A przy okazji... Co ty tu robisz Joe?

- No cóż... Zabawna historia.

- Nie mamy czasu, sam mówiłeś! - zmieniłam temat. - Masz auto, Gaten?

- No, mam. - potwierdził.

- To chodźcie, szybko.

*W aucie*

- Czyli mówisz, że ktoś napisał adres i przysłał zdjęcia Hawkins na twój adres mailowy? - spytałam z niedowierzaniem zwracając się do młodszego.

- Tak, ale to Hawkins jest jakieś inne... Realistyczne. Te na planie to były różne budynki w różnych miejscach, a to wygląda na jedno miasto w jednym miejscu. - znowu nam wytłumaczył.

- Co jeżeli czekają tam na nas jacyś mordercy? Nie pomyślałeś o tym? - dopytywałam.

- Wysłałem tam moich ochroniarzy, powiedzieli to samo co ja wam teraz.

- No dobrze, a jak daleko to jest stąd? - uległam.

- W innym kraju...

- Co?! - wykrzyknęliśmy w tym samym momencie. - Zwariowałeś?!

- Spokojnie! To tylko kilka tysięcy  kilometrów...

- Tylko?! Słuchaj, ja się nie pisałam na to, że będę jechała do innego kraju!

- Czemu nam nie powiedziałeś o tym wcześniej?! - dodał starszy.

- Wiedziałem, że się nie zgodzicie, a poza tym mam jakieś wasze ciuchy, bo pod waszą nieuwagą wziąłem jakieś. - odpowiedział.

- Jesteś niemożliwy! To jest jakiś obłęd! - krzyknął Keery, a ja mu przytaknęłam, chociaż kierowca tego nie mógł zobaczyć.

- Uspokójcie się! Zobaczycie, że będziecie mi dziękować! - przekrzyczał nasze krzyki.

- Masz chociaż przejazd zarezerwowany? - spojrzałam z szokiem na chłopaka obok mnie.

- Jesteście niemożliwi. - zatopiłam się w fotelu i przez resztę drogi się nie odzywałam.

Czy można to uznać jako porwanie?
_________________________
Gaten po tym jak porwał Joego i
Robin: 🥳🥳🥳

944 słów

Ja? Harrington, król imprez skarbie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz