Victoria Henderson pov (czas przeszły)
- Hej, mały. - zagadnęłam swojego „brata", gdy schodziłam po schodach. Pożerał swoje śniadanie z zapałem.
- Cześć. - posłał mi krótkie spojrzenie, po czym powrócił do jedzenia. Westchnęłam i usiadłam obok niego, prawie się wywalając. Ledwo odzyskałam równowagę.
- Co robiliście wczoraj? - zmusiłam go do rozmowy. Odłożył łyżkę (jadł płatki) i w końcu na mnie spojrzał.
- Pojechaliśmy na rowerach do Arcade. Jakiś „Madmax" pobił mój wynik! - dramatycznie wyrzucił ręce w powietrze. Parsknęłam.
- Przykro mi, Dustin. Może „Madmax" to fajny koleś? - wspierająco poklepałam go po ramieniu. Wstałam od stołu, po chwili słysząc głośne westchnięcie.
- Nikt mnie nie rozumie. - burknął i (znowu) powrócił do jedzenia. Wywróciłam oczami i poszłam do kuchni zrobić sobie jedzenie.
Podczas mojej nieobecności w jadalni, młody gdzieś przepadł, ale zbytnio mnie to nie zdziwiło. Najpewniej poszedł do szkoły.
Szybko pozbierałam rzeczy i biegiem ruszyłam do drzwi. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi, a już po chwili podjechał Steve i Nancy.
- Heeej! - wsiadłam cała w skowronkach do auta na tylne siedzenie. Przypomniała mi się nasza wieczorna rozmowa, więc mój entuzjazm po chwili trochę zgasł. - Hej Steve, hej Nancy. - poprawiłam się.
- No cześć. - odparł Steve lekko spięty. Prychnęłam, a Harrington wyjechał z podjazdu Henderson'ów.
Zauważyłam, że Wheeler coś czyta, więc postanowiłam ją o to zapytać.
- Co tam czytasz, Nancy? - spojrzałam jej przez ramię. Wyglądało jak rozprawka.
- Podanie Steve'a. - odpowiedziała. Zagwizdałam. Bez patrzenia na bruneta mogłam wyczuć, że wywrócił oczami.
- Bardzo źle? - spytałam retorycznie. Podczas tamtego roku większość czasu spędziłam właśnie z nim. Nie było wysiłkiem zauważyć, że chłopakowi nie idzie najlepiej z pisania podań. Nancy była zbyt skupiona na czytaniu, żeby usłyszeć moje pytanie.
- Wiem, że do kitu. - powiedział, gdy dojechaliśmy na parking szkolny.
- Wcale nie. - zawahała się obracając kartki. Już zdążyłam przeczytać to podanie i szczerze mówiąc... nie było najlepsze.
- Ale nie jest dobre. - odwrócił wzrok.
- Będzie. Po prostu potrzebuje zmiany układu. - uśmiechnęła się krzywo. - Mogę na tym pisać?
- Tak. - przysunął się bliżej, co zrobiłam i ja.
- W pierwszym akapicie świetnie użyłeś meczu w koszykówkę przeciwko Northern, jako przenośni twojego życia. - nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Zaczęłam dusić się na tylnych siedzeniach, co trochę zirytowało zakochaną parę. Popatrzyła na mnie z pogardą i wrócili do rozmowy. Widziałam, że Steve ledwo wytrzymywał, aby nie wybuchnąć śmiechem. - Ale tutaj... - zaznaczyła coś w kółko. - Zaczynasz mówić o wojennych doświadczeniach twojego dziadka... Nie wiem jaki to ma związek. - dusiłam w sobie śmiech. Wzięłam głęboki wdech.
- To jest powiązane. - próbował obronić swoje arcydzieło. - Bo... Obaj wygraliśmy. - opuściłam głowę i udałam, że wiążę buty. Cicho wypuściłam duszony śmiech. Gdy poczułam, że się w miarę uspokoiłam, wyprostowałam się. Chwilę patrzyli na siebie w ciszy, gdy Nancy opadła na swoje siedzenie poddając się. - Powinienem zacząć od nowa. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie. - przerwała. Czuć nutkę nieprzekonania. - Kiedy mija termin? - znowu na siebie patrzą.
- Wczesne jutro... Mogłabyś wpaść i mi pomóc? - już poczułam satysfakcję z postępu przyjaciela, gdy nagle Nancy...
- Dziś mamy tę kolację... - Steve zrezygnowany opadł na swoje siedzenie. Dziwne, że samochód był w jednym kawałku. - Nie byliśmy tydzień temu! - widząc minę swojego chłopaka odwróciła wzrok. - Nie musisz przychodzić. Zajmę się tym. - na te słowa Steve wyrwał kartki z ręki dziewczyny papiery.
- Jaki to ma sens? - schował papiery i zaczął się zbierać.
- Uspokój się! - powiedziałam zauważając w jakim był humorze.
- Jestem spokojny, ale i tak pewnie skończę pracując dla ojca. - patrzył na mnie, gdy to mówił. Znowu zrobiło mi się go szkoda.
- To nieprawda. - odparłam zdecydowanie. Tego byłam pewna. Co jak co, ale tak na pewno by nie skończył.
- Czy to takie złe wyjście? - wciąż na siebie patrzyliśmy. Ja na niego z niedowierzaniem, a on na mnie ze zrezygnowaniem. - Miałbym ubezpieczenie, korzyści. I mógłbym spędzić ostatni rok przy tobie. - ostatnie zdanie zostało skierowane do Nancy. Wow.
Stwierdziłam, że nie chciałam im przeszkadzać, więc bez słowa wyszłam z auta i zarzuciłam plecak przez ramię. Nikt nie próbował mnie zatrzymać.
Poszłam kilka kroków, nagle z piskiem opon podjechało niebieskie camaro. Wszyscy obserwowali to niezwykłe zjawisko. Nowy uczeń? Rejestracja była z Kalifornii. Z miejsca kierowcy wyszedł długowłosy blondyn z papierosem. Z miejsca przedniego pasażera wysiadła rudowłosa nastolatka z deskorolką. Uniosłam brwi ze zdziwienia. Dziewczyna podjechała do szkoły na deskorolce, a chłopak patrzył prosto na mnie. Posłał mi obrzydliwy uśmiech, poszedł w stronę szkoły i po chwili mogłam usłyszeć szepty na temat blondyna.
- Kto to był? - zza pleców usłyszałam głos Harrington'a.
Oprócz szeptów na temat blondyna, nic ciekawego się nie działo w szkole. Dowiedziałam się, że imię ów blondyna brzmiało "Billy".
Przechodziłam korytarzem z Nancy i Jonathan'em, gdy nagle zaczepiła nas jakaś dziewczyna. Najprawdopodniej była to Tina. Sama nie byłam pewna...
- Cześć, przychodź. - wręczyła mi i Nancy zaproszenia na imprezę halloweenową. Byers ją zręcznie wyminął. Cofnęłam się kilka kroków.
- Mogę jeszcze jedno? - podałam drugie zaproszenie Jonathan'owi. - Przychodzisz. - oznajmiłam.
- „Wpadnij się nawalić"? - przeczytał na głos zaproszenie. Nancy uśmiechnęła się do niego przekonująco. - Nie. - również się uśmiechnął, ale niezbyt prawdziwie.
- Nie pozwolimy żebyś spędził Halloween sam. - fuknęłam. - To nie do przyjęcia!
- Spokojnie, nie będę sam.
- A z kim? Ze swoim odbiciem w lustrze? - mruknęłam do siebie mając nadzieję, że nikt nie usłyszy.
- Idę zbierać słodycze z Will'em. - odparł, a ja westchnęłam cicho. Posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Chłopie! - walnęłam go w ramię. Cicho syknął, a ja kontynuowałam. - Nie masz dziesięciu lat! Poza tym... całą noc?
- Tak. - odpowiedział szybko.
- Akurat. - prychnęłam.
- Wrócisz do domu przed ósmą i będziesz słuchał Talking Heads oraz czytał Vonneguta. - rozgryzła go. Uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Zapowiada się miły wieczór. - nie słuchałam dalej ich rozmowy, żeby nie puściły mi nerwy i podbiegłam do najbliższego zakrętu. Przy okazji walnęłam się ze Steve'm ramionami. Oddałam mu mocniej, żeby mieć satysfakcję. Wywrócił oczami i poszedł dalej. Prychnęłam.
Stwierdziłam, że pójdę do toalety, bo czemu nie? Szkoła miała połączone dwie toalety, dlaczego? Nie mam bladego pojęcia. Weszłam niczego nieświadoma i zamknęłam za sobą drzwi.
- Ładna jesteś. - usłyszałam głos zza drzwi. Nie popatrzyłam w stronę osoby, która to powiedziała, bo myślałam, że nie było to do mnie. Zignorowałam więc (jak się okazało) go i weszłam do toalety. - Hej, nie ignoruj mnie! - ktoś wszedł mi do kabiny toaletowej!
- Halo?! Zaję- - przerwałam, gdy zobaczyłam kto to był.
_________________________
Wesołych świąt 2022 roku!Tak, pisałam to w Wigilię, a mamy kwiecień... ale co z tego?
1016 słowa
CZYTASZ
Ja? Harrington, król imprez skarbie!
RomanceCała historia zaczyna się przed wywiadem głównej bohaterki - Robin Morgan i jej przyjaciela - Joego Keery'ego. Robin Morgan - aktorka, dwudziestodziewięciolatka, która grała w niewielu, lecz dosyć sławnych filmach. Jej aktorskim debiutem było zagran...