❤️3❤️

42 4 6
                                    

Victoria Henderson pov (czas przeszły)

Z mojego pokoju usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi. Szybko wyszłam na korytarz. Młody Henderson wszedł do swojego pokoju znowu trzaskając drzwiami.

- Dustin? - zapukałam w jego drzwi.

- Tak? - zapytał złamanym głosem.

- Co się stało? Mogę wejść? - znowu spytałam.

- Tak... - nie czekając chwili dłużej nacisnęłam klamkę. Siedział skulony na łóżku.

- Co jest?

- Chodzi o Will'a... Oni- - przerwał, bo wybuchł płaczem. Usiadłam obok niego, przytulając go do siebie. Czekałam aż się chociaż w miarę uspokoi. - Znaleźli jego ciało. W wodzie. - dokończył i znowu się rozpłakał. Przeszedł po mnie dreszcz.

- Chcesz powiedzieć mamie? - pokiwał przecząco głową. - Wiesz, że ktoś musi jej o tym powiedzieć, nie? - pokiwał twierdząco głową.

- Prędzej czy później dowie się z wiadomości. - bąknął. Westchnęłam. Będzie ciężko. Oparłam głowę o ścianę. Zastanowiłam się co chcę powiedzieć i odpowiedziałam.

- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale naprawdę musisz się przed nią otworzyć. - spojrzałam na niego. - Nikt cię nie zrozumie tak, jak nasza mama. - uśmiechnęłam się do niego. - No i oczywiście ja. - dodałam.

- Tak, wiem. - tym razem on westchnął. - Może ty jej powiesz?

- Dustin. - powiedziałam ostrzegawczo.

- No dobrze... Ale później. - już chciałam coś powiedzieć, lecz skutecznie mnie uciszył tym co powiedział. - Nie mamy pewności, czy to był prawdziwy Will. Przecież on by nie wpadł do wody... On jest zbyt mądry na coś takiego.

- Racja... - mruknęłam. - Ciekawe jak się trzyma Joyce i Jonathan... - no właśnie!

- Viki? - szepnął. Lekko spanikowana popatrzyłam na niego. - Czy ty i Jonathan-

- Nie! - wykrzyknęłam. Widocznie go przestraszyłam, więc ściszyłam ton i powtórzyłam.

- Okej, tylko pytam. - mruknął.

- Dobranoc młody. - pożegnałam się z nim i podeszłam do drzwi.

- Dobranoc. - odpowiedział, a ja zamknęłam drzwi za sobą. Szybko pobiegłam do mojego pokoju w poszukiwaniu telefonu. Zadzwoniłam na numer Byers'ów. Kiedyś Dustin nam go dał, gdybyśmy chcieli z nimi porozmawiać. Nikt nie odebrał. - Cholera. - walnęłam mocno słuchawką.

***

Nie jedząc śniadania wybiegłam z domu do szkoły, praktycznie biegnąc całą drogę. Musiałam zobaczyć się z Jonathan'em. Szukałam go po całej szkole, ale nic. Nie było go.

Przeklnęłam cicho pod nosem wszystko co oddycha nie zauważając ludzi wokół mnie.

- To z nią Harrington gadał? - usłyszałam głos za mną. Odwróciłam się i zauważyłam Carol z Tommy'm. Bezwstydnie ilustrowali mnie od góry do dołu.

- Jakby co, to ja was słyszę. - odparłam. Zignorowali mnie i dalej mnie obgadywali. Prychnęłam, gdy nic nie odpowiedzieli, po czym odwróciłam się, żeby wypatrywać Jonathan'a.

- Nie tylko do Nancy nie miał gustu. - zaśmiał się, a Carol zachichotała. Policzyłam do dziesięciu, żeby nie wybuchnąć na całą szkołę.

- A propo, idzie tu. - obróciłam głowę w stronę wejścia do szkoły.

- Nie widzieliście Nan- - przerwał gdy mnie zauważył. Uśmiechnął się kpiąco, na co odpowiedziałam tym samym. - A kogo my tu mamy?

- Mógłbyś powiedzieć swoim wielce prawdziwym przyjaciołom, żeby się ode mnie odczepili i nie obgadywali ciebie i mnie, w momencie gdy jestem obok? - spytałam najmilszym tonem na jaki mnie było stać w obecności Harrington'a.

- Co ona ma na myśli? - skierował to do Tommy'iego. Nic mu nie odpowiedział, więc wyczekująco zwrócił wzrok na Carol. Cisza. Prychnęłam.

- Nawet nie mają odwagi tego przyznać. - odwróciłam się na pięcie i odeszłam do swojej sali, ponieważ dzwonek radośnie mnie ocalił.

Miałam lekcje historii, szczerze mówiąc nie słuchałam ani trochę. Victoria była słabo ogarnięta w historii, więc chyba powinnam była słuchać... Jakby co, to nie wiem jaka wtedy była lekcja, wymyśliłam to teraz ~~ autorka.

- Victoria Henderson! - krzyknął nauczyciel. Wzdrygnęłam się lekko na ton głosu. - Słuchasz w ogóle o czym ja mówię?!

- Tak jakby?

- Tak jakby?! - powtórzył. - Dostajesz jedynkę, za niesłuchanie. - klasa zabuczała. Wywróciłam oczami, co nie umknęło nauczycielowi. - Koza w sobotę. - powiedział spokojnie znikąd.

- Słucham?

- Koza w sobotę. - powiedział nieco głośniej. Otworzyłam buzie ze zdziwienia. Odchrząknął i powrócił do prowadzenia lekcji.

- Brunatny prąd płynął szybko z jądra ciemności, niósł nas ku morzu szybciej... - znowu się odłączyłam. Tak nudno prowadził te lekcje, że nie dało się słuchać.

- Nancy Wheeler, proszę ze mną. - weszła jakaś pani do sali. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę, która wyglądała na przygnębioną. Troszkę jej współczułam. Pozbierała swoje rzeczy i wyszła z klasy.

***

Poszłam do Byers'ów po szkole. Jego mama powiedziała, że poszedł wybierać trumnę. Zakuło mnie w środku. Spytałam się jej jak się trzyma, a ona, że „wiem, że to nie mój syn". Trochę mnie tym wystraszyła, ale finalnie poszłam do sklepu podanego przez kobietę.

Ostrożnie stawiałam kroki. Ujrzałam w końcu Jonathan'a. Weszłam niepewnie do pomieszczenia w którym się znajdował i w końcu mnie zauważył.

- Hej. - mruknęłam, a chłopak się odwrócił.

- Hej. - odpowiedział.

- Bardzo mi przyk- - przerwałam, gdy zobaczyłam, że patrzy za mnie, a nie na mnie. Odwróciłam się i ujrzałam Nancy. Westchnęłam. - Moje kondolencje. - powiedziałam nie patrząc na niego i wyszłam stamtąd. Przeklinałam przez całą drogę do domu.

Walnęłam plecakiem najgłośniej jak potrafiłam, wkraczając do domu.

- Wszystko dobrze? - zawołała Claudia z kuchni.

-Nie! - ucięłam. Poszłam do pokoju z którego chciałam zadzwonić do Jonathan'a. Znowu nie odbierał. - Chrzanić to! - krzyknęłam szeptem sfrustrowana. - Właściwie czemu ja się tym tak przejmuję?! To wszystko nie istnieje! - agresywnie rzuciłam plecakiem o ziemie, przez co wszystko wyleciało. - Genialnie. - kucnęłam przy rozsypanych zeszytach. Wkładałam wszystko z powrotem dopóki coś nie przykuło mojej uwagi.

Nie ma mojego zeszytu od chemii.

Przeklnęłam cicho i zastanawiałam się gdzie go mogłam zostawić.
_________________________
Slay kolejny rozdział!

Dajcie znać, czy wam się podoba! :*

854 słów

Ja? Harrington, król imprez skarbie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz