❤️9❤️

35 5 4
                                    

Victoria Henderson (czas przeszły)

Nagle Nancy zaczęła znowu strzelać w potwora, a ja walczyłam sama ze sobą.

Spróbuj wstać!
Spróbuj wstać!

Powtarzałam sobie to w głowie, aż w końcu ból się trochę zmniejszył i mogłam się ruszyć.

- Idź do diabła! - syknęła Nancy wciąż strzelając w potwora. Nareszcie udało mi się ruszyć. Niewiele myśląc podniosłam kij baseballowy leżący obok i biegiem ruszyłam na potwora. Wheeler właśnie skończyła się amunicja. Z dzikim okrzykiem bojowym walnęłam z całej siły w plecy Demogorgona. W tym samym momencie usłyszałam dziki okrzyk Harrington'a. On wrócił! Rzucił czymś w potwora podczas gdy ja okładałam go kijem. Niespodziewanie odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się nerwowo. W porę udało mi się rzucić kij baseballowy prosto w jego paszczę. Wykorzystując szamotanie się kreatury wyminęłam go i pobiegłam w stronę przyjaciół.

W tym samym momencie, gdy dobiegłam do nich potwór złapał Steve'a.

- Steve! - wrzasnęłam. W panice szukałam jakiejś broni. Kątem oka zauważyłam drugi kij baseballowy przebity gwoździami. Mocno walnęłam potwora w głowę kijem. Ryknął i puścił bruneta, więc rzuciłam Steve'owi broń tuż pod kroczem Demogorgona. Ucieszyłam się w duchu, gdy Harrington złapał przedmiot oraz odwrócił jego uwagę od nas. O dziwo dawał sobie radę. W końcu monstrum oberwało kijem w nogę i wpadło w pułapkę!

- Tak! - krzyknęłam radośnie. Nie wiem z czego tu się cieszyć, ale szukałam pozytywów...

- Pułapka! - krzyknął Steve. - Złapał się!

- Teraz! - rozkazała Wheeler, a Jonathan, który nagle się obudził wyciągnął zapalniczkę i rzucił w stronę potwora. Cała podłoga w korytarzu zaczęła się palić. Z satysfakcją patrzyłam na palącego się potwora. Tak głośno ryczał, że poczułam jakby uszy mi wybuchły. Na szczęście nie wybuchły.

- Cofnijcie się. - podszedł z gaśnicą i zaczął gasić pożar. Wszystko umilkło. Zaczęliśmy się dusić.

- Co za porąbana akcja! - powiedziałam między kaszlnięciami.

- Gdzie to jest? - spytała Nancy.

- Zdechło... Na pewno.

Na pułapce została jakaś maź pozostawiona przez monstrum. Odetchnęłam głośno i usiadłam na podłodze opierając się o ścianę.

- Nigdy więcej. - bąknęłam. Steve parsknął i usiadł obok mnie.

- Dziękuję, że podałaś mi wtedy broń. - mówiąc to uśmiechnął się w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech.

- Nie ma za co. - odchrząknęłam i spojrzałam na bruneta. - Dlaczego tu wróciłeś? - zmieniłam temat, ale ucichłam, gdy zauważyłam zapalające się stopniowo światełka. Wstaliśmy powoli z podłogi. Następne światełka się zapalały. Z zaciekawieniem (i lekkim przerażeniem) oglądaliśmy to niecodzienne zjawisko.

- Mama... - szepnął Jonathan. Wyszliśmy na zewnątrz. Lampa mrugała.

- Dokąd idzie? - zapytała Nancy.

- Zadajesz takie pytania, jakbyśmy conajmniej z nimi tam byli. - fuknęłam.

- To raczej nie ten stwór...

Ja? Harrington, król imprez skarbie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz