Victoria Henderson pov (czas przeszły)
- Viki! - zawołała Claudia z dołu.
Minął prawie rok odkąd tamte zdarzenia miały miejsce. Świat Stranger Things dalej istniał. Nie udało mi się wydostać. Było spokojnie. Doświadczałam różnych sytuacji, które nie wydarzyły się w serialu... Strasznie dziwne doświadczenie. Siedzieć rok w dziurze z której nie można wyjść...
- Idę! - zbiegłam na dół wywalając się na schodach. - Cholera! - syknęłam łapiąc się za stopę.
- Słownictwo! - krzyknęła z salonu.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Cholera! - wbiegł Dustin. - Cholera! - Claudia westchnęła i pokazała mi ręką żebym podeszła. Dustin zaczął wywracać wszystkie poduszki z kanap.
- Wieczorem Pittsburghiem wstrząsnął policyjny pościg. - opowiadał reporter. Poleciała jednocentówka.
- Głupia jednocentówka. - mruknął do siebie.
- Dusti uważaj, prawie trafiłeś Mews'a! - skarciła go matka.
- Właśnie Dusti! - skrzyżowałam ręce na piersi. - A teraz cisza, bo nie mogę się skupić. - z powrotem wróciłam wzrokiem na telewizor.
- Mogę sprawdzić w twoim fotelu? - zignorował mnie. Czemu wszyscy mnie ignorują?! Widząc wzrok mamy dodał: - To pilne, proszę. - zirytowana kobieta wstała ze swojego miejsca z kotem na rękach.
- Kocham. - rzucił i wyszedł. Westchnęłam.
- Też zaraz wychodzę. - oznajmiłam.
- A gdzież to? - już otworzyłam buzię, żeby odpowiedzieć, lecz przeszkodziło mi pukanie do drzwi.
- To do mnie. - Claudia zdziwiona uniosła brwi, ale wzruszyła ramionami. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam otworzyć drzwi.
- Gotowa? - zapytał, gdy tylko usłyszał szarpnięcie za klamkę. Uniosłam kącik ust do góry.
Tak się sprawy potoczyły, że zaprzyjaźniłam się z Harrington'em...
Tak... wiem.
- Pa... mamo! - pożegnałam się w dal. Nie oczekując odpowiedzi wyszliśmy. - Gdzie idziemy tym razem? - rozpoczęłam rozmowę.
- Zobaczysz. - odpowiedział tajemniczo. Wzruszyłam ramionami i wyszliśmy z domu.
Chciałam skręcić w prawo, gdy niespodziewanie pociągnął mnie w lewo. Spojrzałam pytająco na Steve'a. Widział mój wzrok, ale nic nie odpowiedział.
- Daleko jeszcze? - spytałam, gdy nogi mi już odpadały.
- Nie. - zatrzymał się gwałtownie. Spojrzałam w stronę w którą on patrzył.
- Serio, Harrington? - zapytałam. Staliśmy przed jego domem. - Czy ty mi coś sugerujesz? - poruszyłam znacząco brwiami. Zaśmiał się nerwowo. Uniosłam brwi ze zdziwienia. Widząc mój wyraz twarzy ożywił się nieco.
- Co? Nie! Oczywiście, że nie! - pisnął jak mała dziewczynka. Wybuchnęłam śmiechem, a chłopak do mnie dołączył. Otarłam łzę rozbawienia. - Dobra, chodź już.
Weszliśmy do środka.
Trzeba przyznać - niezłą miał chatę. Nie kryłam zdziwienia.
Pognałam za Harrington'em, bo zostałam w tyle.
- Taką chatę ukrywasz? Wiesz co?
- Ciężko ją ukryć. - odpowiedział sarkastycznie, a ja prychnęłam. Zaprowadził mnie na górę, do swojego pokoju. Otworzył przede mną drzwi, a następnie sam wszedł. Rozglądałam się na różne strony starając się zapamiętać jak najwięcej. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Masz jakiś duży zeszyt? - spytałam odwracając się do niego. Popatrzył mi w oczy. Pomyślał przez chwilę.
- No chyba. Po co ci?
- Mógłbyś mi go dać? - zapytałam błagalnie. Zdezorientowany podszedł do komody i wyciągnął z jednej z szuflad zeszyt wielkości A4. - Dziękuję! - wykrzyknęłam i chciałam odebrać przedmiot, gdy nagle podniósł rękę w której go trzymał, do góry. Westchnęłam. - Wyciągniesz Harrington'a z ciała złego nastolatka, ale nie wyciągniesz złego nastolatka z ciała Harrington'a. - Steve zmarszczył brwi nie rozumiejąc o czym ja do niego mówię. Wzruszył ramionami.
- Dam ci go, ale musisz mi jakoś zapłacić. Nic za darmo. - uśmiechnął się dwuznacznie. Walnęłam go z pieści w ramię. Syknął cicho, lecz nie opuścił ręki.
- Co? - fuknęłam, a on rozłożył ramiona. Wywróciłam oczami i przytuliłam się do wyższego.
Z triumfalnym uśmiechem podał mi notatnik.
- Dzięki. - bąknęłam i się odsunęłam.
Bez pytania podeszłam do jego biurka, wzięłam długopis oraz zeszyt i zaczęłam pisać.
- Co robisz? - spytał podchodząc do mnie od tyłu. Nic nie odpowiedziałam.
28 października 1984 (?)
Minął rok, odkąd tkwię w tym dziwnym uniwersum. Nie wiem jak długo jeszcze tu będę oraz co dzieje się w normalnym świecie. Mam nadzieję, że stąd wyjdę. Nie jest tu najgorzej, ale przecież mam rodzinę i przyjaciół. Nie sądzę, żeby ten „pamiętnik" przetrwał. Mimo wszystko - jeżeli ktoś go czyta... błagam pomocy.
- Nic. - odpowiedziałam po kilku minutach ciszy. Zamknęłam gwałtownie zeszyt i odwróciłam się przodem do bruneta. - Po co tutaj przyszliśmy? Gdzie Nancy i Jonathan? - Podrapał się po głowie.
- Będziemy tylko my. - wybałuszyłam oczy. Nigdy nie byłam z nim sam na sam. Zawsze przychodził po mnie do domu, ale Jonathan i Nancy już czekali na miejscu.
- Steve?... - chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale mi przerwał.
- Chcę ci coś powiedzieć. - wstrzymałam oddech. - Coś... coś ważnego dla mnie. - zamrugałam kilka razy.
- Ej spokojnie. - powiedziałam, gdy brunet zaczął nierównomiernie oddychać. Położyłam mu rękę na przedramieniu. Widziałam, że zbiera mu się na płacz. - Co jest, Harrington?
- Ja ją... kocham. - wyjąkał.
- No raczej, nie inaczej. Jesteście razem nie? - serce mi na chwilę stanęło. - Nie mów, że zerwaliście! - poderwałam się z krzesła.
- Nie, nie. - odetchnęłam. - Ale jej już chyba nie zależy...
- Steve... - przytuliłam go do siebie. Zaczął łkać w moją szyję. Kojąco gładziłam jego plecy. Chwilę staliśmy w ciszy, aż uspokoił się na tyle, żeby dokończyć. Poczułam jak próbuje wydostać się z ucisku, więc oddaliłam się nieco.
- Sama widzisz jak ona na niego patrzy. Ta sytuacja z tamtym potworem... i ogólnie widać, że coś jest na rzeczy. - zaczął krążyć po pokoju. Westchnęłam głośno.
- Steve, do jasnej anielki! - walnęłam ręką o biurko. Podskoczył ze strachu. - Nie możesz brać pochopnych wniosków! Poczekajmy chwilę, poobserwujmy i wtedy miejmy pretensje. - wiedziałam co jest na rzeczy, ale próbowałam go pocieszyć.
- Masz racje. - poddał się. Westchnął głośno i opadł na łóżko. Zrobiło mi się go żal, ale co ja mogłam poradzić? Postanowiłam wspierać go jak najmocniej.
Po kilku godzinach spędzania razem czasu stwierdziłam, że czas na mnie. Kochany Steve zaproponował, że mnie odprowadzi.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - posłałam mu wdzięczny uśmiech, gdy byliśmy przed drzwiami „mojego" domu.
- Ależ nie ma sprawy. - dotknęłam klamki, lecz zatrzymałam się w pół kroku. Spojrzałam przez ramię na chłopaka. - Proszę cię, nie zadręczaj się. - posłałam mu uśmiech. Opuścił głowę i bez słowa odszedł. Wywróciłam oczami. Co za dziecior.
- Jak było? - zawołała Claudia z salonu.
_________________________
944 słowaPrzepraszam za opóźnienie!
CZYTASZ
Ja? Harrington, król imprez skarbie!
Lãng mạnCała historia zaczyna się przed wywiadem głównej bohaterki - Robin Morgan i jej przyjaciela - Joego Keery'ego. Robin Morgan - aktorka, dwudziestodziewięciolatka, która grała w niewielu, lecz dosyć sławnych filmach. Jej aktorskim debiutem było zagran...