❤️4❤️

41 4 7
                                    

Victoria Henderson pov (czas przeszły)

Jonathan ode mnie nie odbierał, ale zobaczyliśmy się na pogrzebie. Na pogrzebie Will'a.

Miałam na sobie czarną sukienkę do kolan z krótkim rękawem. Dustin ubrał szary garniak z szarym krawatem i białą koszulą pod spodem. Nie wyglądał jakby go to ruszyło, co mnie trochę zaciekawiło.

- Nie lękaj się, bo ja jestem z tobą. Nie trwóż się bom ja twoim Bogiem. - tak przebiegła większość pogrzebu. Jonathan również wyglądał na mniej przybitego niż zazwyczaj co sprawiło (raczej był zamyślony), że zaczęłam być bardziej podejrzliwa.

~Możecie się zastanawiać dlaczego tak się przejmowałam. To tylko wymyślona rzeczywistość. Nic nie dzieje się naprawdę. Mój mózg kompletnie zbzikował. Wiedziałam co robię, ale zaczęłam zachowywać się tak jak moja postać - Victoria Henderson. Nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Czy było to błędem?~

Podczas rzucania kwiatów na trumnę dojrzałam Joyce. Wyglądała jakby nie chciała tam być. Nic dziwnego... Postanowiłam podejść.

- Dzień dobry. - wyrwałam ją z transu. Oderwała wzrok od trumny i zilustrowała mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko. To jakiś znak. - Jeżeli jest coś w czym mogłabym pomóc...

- Tak, jasne. Dziękuję. - odpowiedziała. Odwzajemniłam uśmiech. - Jonathan jest tam, chyba nie sam. - wskazała głową kierunek. Już domyślałam się z kim mógł być.

Stwierdziłam, że i tak nie miałam co robić.  Kiwnęłam w stronę pani Byers, po czym poszłam w ich stronę.

- Wiemy, że było tutaj. - stanęłam gwałtownie, gdy usłyszałam jego głos.

- To jest... - Nancy.

- Dom Steve'a. - chyba miałam sekundowy zawał. - Tu znaleźli rower Mike'a, a to mój dom.

- Bardzo blisko.

- Właśnie. - przytaknął. - w promieniu kilometra. - zbliżyłam się minimalnie, żeby zobaczyć na co patrzą. - Cokolwiek to jest... nie chodzi daleko.

- Chcesz tam iść? - znowu przytaknął.

Schowałam się widząc, że wstają. Obserwowałam ich z dosyć dobrej kryjówki. Widziałam jak rozmawiają, ale nie słyszałam ani słowa. Postanowiłam jednak tylko ich obserwować.

Jakaś babcia krzywo się na mnie spojrzała, więc odpowiedziałam jej tym samym. Nagle moja „mama" mnie zawołała. Jęknęłam cicho, po czym wstałam i poszłam w stronę jej głosu.

***

Byliśmy na stypie po pogrzebie (w sensie, dosłownie na stypie). Wciąż nie rozumiałam dlaczego jego matka nie uroniła ani jednej łzy. Ja to bym beczała. Dorwałam się do bufetu i los tak chciał, żebym podsłuchała kolejną rozmowę. Dlaczego zawsze ja?! Niezauważona stałam za Panem Clark'iem.

- Panie Clark? - zwrócił na siebie uwagę Mike. Prawie się obróciłam.

- Cześć chłopcy. - odpowiedział kiedy zauważył trzech kurdupli. - Jak się trzymacie?

- Jesteśmy w żałobie. - wydukał Lucas. Co za słabi aktorzy...

- Te wafle to podróba. - stwierdził Dustin konsumując jednego. Prawie się zaśmiałam, ale w ostatnim momencie zakryłam sobie usta.

- Moglibyśmy porozmawiać? - spytał podirytowany zachowaniem Dustin'a, Wheeler.

- Mamy pare pytań. - dodał Sinclair. - Mnóstwo pytań.

Ja? Harrington, król imprez skarbie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz