Rozdział 2 - Tajemnicza postać za drzewem

509 12 10
                                    

Ze wspaniałego snu obudził mnie głos mojej rodzicielki.

- Melody obudź się.

- Daj mi jeszcze pięć minut - mruknęłam pod nosem i przykryłam się szczelniej kołdrą.

- Jakby co, to jest 6:43. Pamiętaj, że z dziewczynami umówiłaś się na 7:30 - rzekła kobieta.

- Mhm, pamiętam. Już wstaję - mruknęłam.

- Za dwadzieścia minut będzie śniadanie, więc radzę ci już wstawać - powiedziała, wychodząc z pokoju.

Po chwili zeszłam z łóżka, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Poszłam do łazienki. Załatwiałam swoje potrzeby, potem ubrałam się, pomalowałam rzęsy czarnym tuszem do rzęs i moje usta różowym błyszczykiem. Wyszłam z łazienki i powędrowałam do kuchni.

- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się z moją rodziną, usiadłam przy stole obok Willa.

- Dzień dobry - odpowiedzieli chórem mój tata z bratem.

- Co dzisiaj jest na śniadanie, mamo? - zadałam pytanie kobiecie.

- Tosty z serem i szynką. Proszę, życzę wszystkim smacznego - odpowiedziała kobieta, kładąc talerze przed nami.

- Dziękuję, nawzajem - podziękowałam, po czym zaczęłam jeść.

Podczas posiłku nikt się nie odzywał. Gdy zjadłam tosty podziękowałam za śniadanie i poszłam na korytarz, żeby założyć buty, gdy miałam już wychodzić mama mnie zatrzymała.

- Mel, do której dzisiaj masz lekcje?

- Do 15:25, a coś się stało?

- Mnie i taty nie będzie do 17:00, więc jak przyjdziesz ze szkoły podgrzej sobie zupę, dobrze? - poinformowała.

- Dobrze, ja już pójdę pewnie dziewczyny już się niepokoją, że mnie jeszcze nie ma. Do zobaczenia wieczorem.

- Do zobaczenia.

Pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Przed domem czekały na mnie Addi z Bree.

- Hej dziewczyny - przywitałam się z dwójką dziewczyn.

- Hej Melody - odpowiedziały chórem.

- To co idziemy, nie chciałabym się znowu spóźnić.

- Tak, chodźmy - odpowiedziała mi Addi, po czym skierowałyśmy się w stronę. Po chwili Bree zatrzymała się, zdejmując plecak z ramion i coś w nim przeszukując. Po chwili spojrzała na nas.

- Muszę się wrócić do domu po piórnik, bo zapomniałam go spakować - powiedziała zmartwiona.

- To pójdziemy z tobą, zostało nam 15 minut, więc zdążymy dojść do szkoły na czas - powiedziałam spokojnie, a białowłosa mi przytaknęła.

- Okej, to chodźmy - rzekła brunetka i ruszyliśmy w stronę jej domu. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami domu, Bree kazała nam poczekać na ławce przed jej domem.

Przez ten czas, kiedy czekaliśmy za brązowowłosą zapadłam w rozmyślenia o wczorajszym wilkołaku, na którego wczoraj wpadłam. Jego oczy, mogłabym patrzeć się w nie cały czas. Ciekawe, czy dzisiaj go spotkam. Chciałabym spojrzeć się jeszcze raz w te jego piękne oczy. Ale to się już nigdy nie wydarzy, ponieważ moi rodzice kazali mi ich unikać i nie mogę się ich nie słuchać, bo nie chciałabym dostać szlabanu.

Moje rozmyślenia przerwała Bree, wychodząca z domu.

- Możemy już iść - rzekła dziewczyna, po czym wstałam z ławki, potem to samo zrobiła Addison i poszłyśmy do szkoły. Przez całą drogę do szkoły szłyśmy w ciszy.

To the moon and back.../Wyatt Lykensen ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz