#11

223 18 15
                                    

Zbliżał się wschód słońca, burczało mu w brzuchu, padał z nóg i miał okropny ból głowy z powodu późnego położenia się do łóżka, lecz nic z tego nie miało dla niego teraz najmniejszego znaczenia. Nadszedł czas wyjazdu na konwent!

Podjechał pod dom Hunka w bladym świetle poranka i rozpoczął z resztą pakowanie potrzebnych rzeczy. Pidge wzięła ze sobą przekąski, on owinął w folię bąbelkową swój wilczy hełm i schował go w bezpiecznym miejscu, natomiast Hunk zaczął ładować do bagażnika mnóstwo kawałków... czegoś... z garażu. Wszystkie były praktycznie rozmiaru ich rudowłosej przyjaciółki, ale nie miał zielonego pojęcia, co te cosie powinny sobą reprezentować, ponieważ wszystkie zostały uprzednio owinięte kocami. Samoańczyk przyniósł ich chyba z sześć, zanim ostatecznie wrócił z powrotem do vana.

— Co to...

Nie dał rady dokończyć, Garret położył mu palec na wargach.

— Ciiii — uciszył Latynosa. — Wszystko w swoim czasie. Katie zachichotała, po czym zajęła własne miejsce.

— Czy to jest ten sekretny projekt, nad którym ostatnio pracowaliście?

Teraz to Hunk zachichotał, odpalając silnik.

— Bez komentarza.

Lance westchnął ze zrezygnowaniem i również usiadł.

Jako że konwent miał odbyć się w zupełnie innym stanie, utknęli na dobre trzy godziny w samochodzie. A drogę spędzili oczywiście w akompaniamencie koszmarnej muzyki. Szatyn zabłysnął swoim "Somebody to Love" od Queen, jednak Holt zaraz pokonała ich wszystkich, kiedy walnęła "One week" od Barenaked Ladies. W końcu zatrzymali się po trochę burgerów i hotdogów i... zrobili jeszcze jeden postój, aby odpocząć po trzech milkshake'ach, gdyż zaczynało im się wszystkim robić niedobrze. Byli przepoceni i trochę śmierdzący, ale niewątpliwie szczęśliwi i roześmiani, kiedy już dotarli do hotelu, by spędzić w nim noc. Nawet jeśli do wypakowania swoich gratów musieli pójść aż na osiem rund.

Razem rozejrzeli się trochę po mieście i zjedli kolację w indyjskiej knajpie. Pidge pochłaniała swoje palak paneer jak szalona, a Lance i Hunk nucili odę do półmisków z chlebem naan.

— Pidge, uśmiech!

— Co?

Nawet nie zdążyła podnieść wzroku, gdy flesz z telefonu McClaina rozbłysnął. Zdjęcie ukazywało jej zdezorientowaną twarz, pokrytą serem i szpinakowym puree w okolicach policzków. Wybuchnął śmiechem.

thetailorcosplays: Dotarliśmy na konwent! Właśnie jemy kolację i mega się jaramy. Łap obrzydliwą fotę Pidge

(załącznik)

red-lioness-cosplay: o, my akurat też!

(załącznik)

Po kliknięciu załącznika od Reda wyświetlił mu się Shiro wciągający kluski od ramenu i Allura z buzią umorusaną gyozą.

red-lioness-cosplay: robię teraz małe przeszpiegi i okradam ich z sekretów. nie ma mowy, żeby dali radę nas jutro pokonać.

thetailorcosplays: YAAAAAAAAS. Przygotuj się na ostry łomot, Shiro!

***

W dniu konwentu Lance musiał znowu zerwać się z łóżka o bladym świcie, ale czuł się mimo tego niezwykle wypoczęty.

Dlaczego? Bo nie dość, że jego skóra była pięknie wypielęgnowana i nawilżowana, a włosy odżywione po olejowaniu, to jeszcze zjadł do tego przepyszne, darmowe śniadanie. Poranek idealny — i to dopiero początek wszystkiego.

costumed identities ○ tłumaczenie plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz