* 8 *

179 15 23
                                    

Czekałam na nich jak na szpilkach w duchu mając nadzieję ze się jakoś dojdą do porozumienia. Plan był inny. Miałam przyjść do nich jak już usiądą w wielkiej sali ale uznałam że równie dobrze mogę już tu być. Długo im schodziło... To mogło oznaczać coś niedobrego albo wprost przeciwnie. Przymknęłam oczy siedząc przy jednej z ław machając nogami w powietrzu. Nic. Żadnych wieść od ojców. Przede mną nagle pojawiła się babeczka od skrzatów. Miły gest. 

- Dziękuję! - powiedziałam miękko w przestrzeń i wzięłam na palec odrobinę kremu. Pyszny! - Jak zawsze bardzo dobre kochani! - dodałam. 

- Droga Panno! Słodycze na śniadanie? - usłyszałam za sobą i podskoczyłam zaskoczona obracając się do głosu Ojca. - Albusie, jak Ty dbasz o jej zdrowie? 

- Niech skrzaty się tłumaczą. - westchnął tata siadając na przeciwko mnie. - One ją rozpieszczają na każdą stronę pod tym względem i każdym innym. 

- To mało wychowawcze. - dodał Ojciec siadając przy mnie nonszalancko jakby sam był uczniem a nie nauczycielem którego chciał jakby nie patrzeć grać. - Mam nadzieję ze nie wyrośnie z Ciebie pusta dama Saro. - sam sięgnął po odrobinę kremu i zaraz parsknął pod nosem. - Widzę ze sporo ma po Tobie. Cytrynowy. - zauważył dość miękkim jak na siebie tonem.

- Mam nadzieję ze jak najmniej z Ciebie. - Tata Albus pokręcił głową nadal widocznie obrażony ale uniósł lekko kącik ust. Może nie było tak bardzo źle.

- Jesteś okropny. - mruknął z wyrzutem. - Nie powinieneś tak mówić przy naszej córeczce. 

- Profesorze Linder. Jest tu Pan nowym nauczycielem wiec proszę zachować chociaż odrobinę dobrego wychowania w przeciwnym razie będę musiał ponownie przemyśleć Pańską kandydaturę. - po tych słowach odkrzyknął - Tym czasem czas na posiłek. Mam dzisiaj bardzo dużo obowiązków. Pan zresztą też. Zaraz zejdą też inni nauczyciele i zrobi się zamieszanie. Od teraz trzeba pilnować swoich ról jakie nam tu przydzielono. Smacznego. - dodał na koniec ucinając temat i przywołując nas do porządku. 

Miał rację. Skoro Ojciec miał być teraz zupełnie nowym anonimowym Profesorem to musiał pilnować swojej roli. Większość życia grał różne postacie, czasem zatracając swoją prawdziwą naturę, wierzyłam że i tym razem się uda. Czułam jednak jak bardzo trudno było mu utrzymać maskę przed Tatą. Cieszył się, tak bardzo się cieszył i nie potrafił tego nie okazywać. Odwykł od tego uczucia które poznał tylko na małą chwilę, w tamto lato gdy się poznali. W pełni nie zdążył się go jednak nauczyć... W chwili gdy mógł już czerpać z niego pełnymi garściami zdążyła się ta wielka tragedia która rozdzieliła ich na te wszystkie lata. Byłam pewna że gdyby nie tamto świat był by zupełnie inny...

W tym czasie przed nami pojawiło się śniadanie którym Tata Albus od razu się zajął, ignorując to że Ojciec jeszcze dłuższą chwilę wpatrywał się w niego z uśmiechem który widziałam tylko w ich wspomnieniach, właśnie z tamtego słodko gorzkiego lata. 

- Kiedy w takim razie poznam mój i Twój rozkład zajęć Dyrektorze? - zapytał sięgając po widelczyk który obrócił w dłoni - I... Potrzebuję swojej starej różdżki z młodości. - dodał ciszej w razie gdyby ktoś miał go usłyszeć. - Zastępcza jest zupełnie do niczego. - mruknął nabijając na ten widelczyk kawałek wędliny.

- Jest u Taty w sypialni. - wypaliłam kończąc swoją babeczkę, w końcu nie mogła się zmarnować. Wtedy też poczułam na sobie karcące spojrzenie właśnie Taty. 

- Więc jest bezpieczna jednak... oddasz mi ją? Musze dobrze wykonywać swoją pracę...

- Nie będę biegał za Twoimi rzeczami Profesorze. - kolejny raz nawet na niego nie spojrzał. - Będziesz musiał sam przyjść i ją sobie zabrać. - dodał. 

Krew która oczyści Świat [GRINDELDORE (Grindelwald x Dumbledore) - FZ/HP] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz