Kochani, ten rozdział możecie potraktować jako kontynuację poprzedniego:)
Kiedy wracaliśmy z kościoła, cały stres z tego dnia zaczynał nas opuszczać i po prostu oboje wybuchnęliśmy śmiechem
-Byłam pewna, że powiesz Aleksy- wyjawiłam, opadając na fotel, gdy tylko na chwilę przestałam się śmiać.
-Powiem ci, że gdyby nie Tadeusz, pewnie bym to zrobił. Miałem to na końcu języka.
-Nie wiem, czy widziałeś, ale mój tata prawie się o welon przewrócił- przypomniałam.
- A kto ci kazał tą firankę na głowę zakładać?- zapytał ironicznie.
- To nie była firanka!- udałam oburzenie.
-Poważnie? Tak wyglądało.
-Bo jesteś facetem i się nie znasz!
-Żartuję, wyglądasz pięknie
-No ja myślę- uśmiechnęłam się
***
Gdy tylko zaparkowaliśmy pod jego domem, zauważyłam już drugi tego dnia szpaler utworzony przez naszych przyjaciół. Tym razem, w rękach zamiast szabli trzymali kartonowe tuby zawinięte w srebrny, połyskujący papier. Wysiadłam z samochodu, w dłoniach trzymając bukiet złożony z białych i różowawych róż, ozdobiony białymi wstążkami. To robota Danusi,siostry Janka.
- Dobra, przyjechali!- wrzasnął Rudy na nasz widok. Wszyscy poczekali chwilę, aż podejdziemy bliżej i zostaliśmy z każdej strony obsypani złotym brokatem, który już po chwili był praktycznie wszędzie. Mieliśmy go na ubraniach, we włosach i wszędzie, gdzie tylko się obracaliśmy. Z emocji nie doskwierał mi powiewający chłodny wiatr. Tak naprawdę,dowiedziałam się o nim dopiero przy robieniu zdjęć, kiedy babcia bacznie przyjrzała się moim odkrytym ramionom i z kwaśną miną orzekła:
-Dziecko, załóż coś na siebie, zamarzniesz tu zaraz.
-Babciu, czy mogłabyś nie marudzić w temacie mojego ubioru w dzień mojego ślubu?- poprosiłam. Może niezbyt uprzejmie, ale nie umiałam inaczej.
-Patrzcie ją, ledwo od ziemi odrosła, a ma się czelność wykłócać- prychnęła.
- Chyba nie tak ledwo, skoro jakąś godzinę temu wyszłam za mąż.
Pokręciła głową z dezaprobatą.
- Ty się musisz, dziewczyno, zmienić, bo jak się tak dalej będziesz zachowywać, nikt z tobą nie wytrzyma.
To zdanie, wbrew pozorom, wcale mnie nie dotknęło. Wręcz przeciwnie, spłynęło po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Gdy coś słyszy się systematycznie przez prawie dziewiętnaście lat, prędzej czy później, staje się to zupełnie obojętne. Wiedziałam, że babcia bardzo mnie kocha. Tylko ma dość trudny i ciężki charakter, przez co czasem potrafi być, delikatnie mówiąc, brutalnie szczera.
CZYTASZ
Białe róże| Kamienie na szaniec
FanfictionBasia Sapińska poprzez korepetycje z matematyki poznaje Alka Dawidowskiego. Początkowo ich znajomość opiera się tylko na pomocy dziewczynie w zrozumieniu trudnego dla niej przedmiotu. Relacja młodych zaczyna się rozwijać. Jednak na drodze do ich szc...