11

461 18 27
                                    

Nigdy nie byłam zbyt dobra w podejmowaniu spontanicznych decyzji. Paradoksalnie, pomogła mi w tym dopiero wojna i powstanie Gdyby nie to, na pewno nie zgodziłabym się na ślub po trzech miesiącach znajomości. Zawsze byłam raczej z tych, co to się pięć razy zastanowią, zanim cokolwiek zrobią. Kiedy wszyscy ludzie w wakacje brali z życia, ile tylko mogli, ja godzinami mogłam leżeć na trawie i patrzeć w chmury lub  gwiazdy. Rzadko kiedy wychodziłam gdzieś ze znajomymi. I pewnie byłoby tak nadal, tyle że teraz nie było czasu na zbyt dużo myślenia.Teraz panuje zasada ,,decydujesz albo dostajesz kulkę w łeb". 


***


Popołudniu rodzice wysłali mnie do babci z obiadem. Dobiegała osiemdziesiątki i w niektórych kwestiach, na przykład właśnie w zorganizowaniu sobie obiadu, wymagała naszej pomocy.  Nigdy mi tego wprost nie powiedziała, ale wiedziałam, że jeszcze jakiś czas temu martwiła się, że jeszcze nie mam chłopaka. Dlatego informację o moich niemalże ekspresowych zaręczynach przyjęła z dużą dozą ekscytacji i czystego szczęścia. Alka miała okazję poznać jeszcze na długo przed tym, jak zaczęliśmy się spotykać.Kilka lat temu dorabiała jako kucharka na obozach harcerskich. Na jednym z nich był właśnie mój  Alek. Od razu zwrócił jej  uwagę swoim zachowaniem wobec innych, otwartością, żywiołowością i, jak na Alka przystało, nieznikającym z twarzy uśmiechem. Ponoć od tego czasu codziennie się modliła, żebym kiedyś trafiła na kogoś takiego jak on. No i trafiłam.  Z najlepszym możliwym skutkiem, w który mnie samej trudno było uwierzyć. Mam dość trudny charakter. Mam tendencję do szybkiego dominowania osób, z którymi mam kontakt.


***


- Babciu, to ja!- zawołałam, wchodząc do jej małego, przytulnego mieszkania. Nie czekając na odpowiedź, weszłam do salonu.


-Basieńka, słońce ty moje, jesteś wreszcie!- uśmiechnęła się na mój widok.- Tak dawno cię nie było.


- Dawno? Przecież byłam przedwczoraj. Pokazywałam ci pierścionek, pamiętasz?- przypomniałam jej.


- No tak, rzeczywiście. Widzisz, kochanie, ja już taka stara jestem, że nie wiem, co się raptem dwa dni temu działo. Jak tak dalej pójdzie, to ja nie wiem, czy do twojego wesela dożyję...- westchnęła, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach.


-Dożyjesz, babciu, dożyjesz.  Jeszcze z nami będziesz na parkiecie tańczyć-przekonałam ją, popijając herbatę.


- Myślisz, wnusiu?


- Jestem przekonana.Jeszcze będziesz królową balu- zaśmiałam się


- O nie, nie, moja droga.  Wtedy to ty będziesz królową. 


W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.


- Powiedz mi, kochanie, czy jest jakiś powód, dla którego bierzecie ten ślub tak szybko?- pytanie postawione przez kobietę wyrwało mój mózg z chwilowego otępienia.


- Nie rozumiem. Powinien jakiś być?


- Spytam wprost. Jesteś w ciąży?


- Co?! Nie! Pewnie, że nie!


- Na pewno? Wiesz,  z reguły  tacy młodzi ludzie  biorą ślub właśnie dlatego.


- Na litość boską, babciu, my tego nie robiliśmy!


- To znaczy? Tego, czyli czego nie robiliście?


- Nie uprawialiśmy seksu!  Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?


-Spokojnie, tylko pytałam.


- Przepraszam.


***


Wróciłam do domu. Mama czekała przy drzwiach z grobowym wyrazem twarzy.


-Nie rozbieraj się, Alek zaraz po ciebie przyjdzie i zabierze cię na spacer.


- Dobrze, tylko...czemu ja znowu nic o tym nie wiem?- zapytałam z rezerwą.


- Chce porozmawiać z tobą sam na sam. Ale najpierw musiał, a w zasadzie chciał, pomówić z nami o pewnej kwestii.


- Jakiej, do cholery, kwestii? Co wy znowu knujecie?


- To już pytanie do niego.


***


-Tylko spokojnie- zaczął.- Muszę wyjechać z Warszawy.


-Co?


- Muszę stąd wyjechać- powtórzył.- Tylko na jakiś czas.


- T- ty mnie teraz zostawiasz?


- Niezupełnie- uśmiechnął się do mnie szeroko.


- Możesz mówić jaśniej?


- Twoi rodzice zaproponowali mi, żebym zatrzymał się u waszych krewnych. Wspominali też, że mogłabyś jechać ze mną.Tylko nie wiem, czy byś chciała.


-Ty zgłupiałeś? Pewnie, że chcę! Pytanie tylko, czy ze mną wytrzymasz.


- Gdybym się bał, że nie wytrzymam, raczej bym  ci się nie oświadczał.


***


W drodze powrotnej do mojego domu, spotkaliśmy Krzyśka. Przyjrzał mi się z góry na dół. 


- Jakoś inaczej wyglądasz. Coś się zmieniło?


-Nic,no może poza moim stanem cywilnym za jakiś czas- mówiąc to, wyciągnęłam  przed siebie prawą rękę z pierścionkiem.


- Wychodzisz za niego?- upewnił się.


- Brawo, mądralo. Czuj się zaproszony.

Białe róże| Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz