Nigdy nie byłam zbyt dobra w podejmowaniu spontanicznych decyzji. Paradoksalnie, pomogła mi w tym dopiero wojna i powstanie Gdyby nie to, na pewno nie zgodziłabym się na ślub po trzech miesiącach znajomości. Zawsze byłam raczej z tych, co to się pięć razy zastanowią, zanim cokolwiek zrobią. Kiedy wszyscy ludzie w wakacje brali z życia, ile tylko mogli, ja godzinami mogłam leżeć na trawie i patrzeć w chmury lub gwiazdy. Rzadko kiedy wychodziłam gdzieś ze znajomymi. I pewnie byłoby tak nadal, tyle że teraz nie było czasu na zbyt dużo myślenia.Teraz panuje zasada ,,decydujesz albo dostajesz kulkę w łeb".
***
Popołudniu rodzice wysłali mnie do babci z obiadem. Dobiegała osiemdziesiątki i w niektórych kwestiach, na przykład właśnie w zorganizowaniu sobie obiadu, wymagała naszej pomocy. Nigdy mi tego wprost nie powiedziała, ale wiedziałam, że jeszcze jakiś czas temu martwiła się, że jeszcze nie mam chłopaka. Dlatego informację o moich niemalże ekspresowych zaręczynach przyjęła z dużą dozą ekscytacji i czystego szczęścia. Alka miała okazję poznać jeszcze na długo przed tym, jak zaczęliśmy się spotykać.Kilka lat temu dorabiała jako kucharka na obozach harcerskich. Na jednym z nich był właśnie mój Alek. Od razu zwrócił jej uwagę swoim zachowaniem wobec innych, otwartością, żywiołowością i, jak na Alka przystało, nieznikającym z twarzy uśmiechem. Ponoć od tego czasu codziennie się modliła, żebym kiedyś trafiła na kogoś takiego jak on. No i trafiłam. Z najlepszym możliwym skutkiem, w który mnie samej trudno było uwierzyć. Mam dość trudny charakter. Mam tendencję do szybkiego dominowania osób, z którymi mam kontakt.
***
- Babciu, to ja!- zawołałam, wchodząc do jej małego, przytulnego mieszkania. Nie czekając na odpowiedź, weszłam do salonu.
-Basieńka, słońce ty moje, jesteś wreszcie!- uśmiechnęła się na mój widok.- Tak dawno cię nie było.
- Dawno? Przecież byłam przedwczoraj. Pokazywałam ci pierścionek, pamiętasz?- przypomniałam jej.
- No tak, rzeczywiście. Widzisz, kochanie, ja już taka stara jestem, że nie wiem, co się raptem dwa dni temu działo. Jak tak dalej pójdzie, to ja nie wiem, czy do twojego wesela dożyję...- westchnęła, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach.
-Dożyjesz, babciu, dożyjesz. Jeszcze z nami będziesz na parkiecie tańczyć-przekonałam ją, popijając herbatę.
- Myślisz, wnusiu?
- Jestem przekonana.Jeszcze będziesz królową balu- zaśmiałam się
- O nie, nie, moja droga. Wtedy to ty będziesz królową.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.
- Powiedz mi, kochanie, czy jest jakiś powód, dla którego bierzecie ten ślub tak szybko?- pytanie postawione przez kobietę wyrwało mój mózg z chwilowego otępienia.
- Nie rozumiem. Powinien jakiś być?
- Spytam wprost. Jesteś w ciąży?
- Co?! Nie! Pewnie, że nie!
- Na pewno? Wiesz, z reguły tacy młodzi ludzie biorą ślub właśnie dlatego.
- Na litość boską, babciu, my tego nie robiliśmy!
- To znaczy? Tego, czyli czego nie robiliście?
- Nie uprawialiśmy seksu! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
-Spokojnie, tylko pytałam.
- Przepraszam.
***
Wróciłam do domu. Mama czekała przy drzwiach z grobowym wyrazem twarzy.
-Nie rozbieraj się, Alek zaraz po ciebie przyjdzie i zabierze cię na spacer.
- Dobrze, tylko...czemu ja znowu nic o tym nie wiem?- zapytałam z rezerwą.
- Chce porozmawiać z tobą sam na sam. Ale najpierw musiał, a w zasadzie chciał, pomówić z nami o pewnej kwestii.
- Jakiej, do cholery, kwestii? Co wy znowu knujecie?
- To już pytanie do niego.
***
-Tylko spokojnie- zaczął.- Muszę wyjechać z Warszawy.
-Co?
- Muszę stąd wyjechać- powtórzył.- Tylko na jakiś czas.
- T- ty mnie teraz zostawiasz?
- Niezupełnie- uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Możesz mówić jaśniej?
- Twoi rodzice zaproponowali mi, żebym zatrzymał się u waszych krewnych. Wspominali też, że mogłabyś jechać ze mną.Tylko nie wiem, czy byś chciała.
-Ty zgłupiałeś? Pewnie, że chcę! Pytanie tylko, czy ze mną wytrzymasz.
- Gdybym się bał, że nie wytrzymam, raczej bym ci się nie oświadczał.
***
W drodze powrotnej do mojego domu, spotkaliśmy Krzyśka. Przyjrzał mi się z góry na dół.
- Jakoś inaczej wyglądasz. Coś się zmieniło?
-Nic,no może poza moim stanem cywilnym za jakiś czas- mówiąc to, wyciągnęłam przed siebie prawą rękę z pierścionkiem.
- Wychodzisz za niego?- upewnił się.
- Brawo, mądralo. Czuj się zaproszony.
CZYTASZ
Białe róże| Kamienie na szaniec
FanficBasia Sapińska poprzez korepetycje z matematyki poznaje Alka Dawidowskiego. Początkowo ich znajomość opiera się tylko na pomocy dziewczynie w zrozumieniu trudnego dla niej przedmiotu. Relacja młodych zaczyna się rozwijać. Jednak na drodze do ich szc...