Moje samopoczucie? Lepiej nie pytać.Cały czas chce mi się spać, kręci mi się w głowie i wymiotuję dosłownie wszystkim, co zjem. Do tego cały czas muszę leżeć, bo w tamtym tygodniu wylądowałam w szpitalu z krwotokiem spowodowanym silnymi emocjami i stresem. Zamiast słów jakiegokolwiek wsparcia, z ust badającej mnie wtedy lekarki usłyszałam zdanie,,Jak się nie ogarniesz, trzeba to będzie wyskrobać, bo nie przeżyje". To, czyli kogoś, kogo od kilku tygodni uważaliśmy za dziecko. Może nie było ono jakoś specjalnie uwzględniane w naszych najbliższych planach, ale plany zawsze można zmienić, prawda? Trudno, stało się i musieliśmy ponieść tego konsekwencje. Wiem, że na początku może być ciężko( i raczej będzie), ale staram się przekonać samą siebie, że damy sobie radę.
***
-Jak się czujesz?- zapytał Alek, siadając przy mnie na kanapie
-A jak wyglądam?
- Ładnie- uśmiechnął się, kładąc dłoń na moim czole.
-Nie umiesz kłamać-stwierdziłam, podnosząc się na łokciach, żeby usiąść.
-Po prostu tego nie robię. Nie mam w zwyczaju okłamywać osób, które kocham. A ty się do nich zaliczasz. Więc, czy ci się to podoba, czy nie, pięknie wyglądasz.
-No dobra, powiedzmy, że w to wierzę-skapitulowałam.
- I powinnaś.
***
Minęło kilka dni, a ja nadal leżę. Jest na tyle źle, że nie jestem w stanie sama zrobić sobie herbaty. W nocy budzę się z płaczem, bo w głowie dalej tłuką mi się słowa tamtej kobiety. Tak było i dziś. Kiedy to w okolicach trzeciej nad ranem zaniosłam się wręcz spazmatycznym płaczem. Po kilkunastu minutach jakoś udało mi się uspokoić, nikogo nie informując o tym, jak rozwalona psychicznie jestem. Po prostu usiadłam przy stole w kuchni i, wpatrując się zegar wiszący na ścianie naprzeciwko mnie, siedziałam tak do siódmej rano. Z otępienia wyrwał mnie dopiero moment, w którym dotarło do mnie, że praktycznie nie spałam, a zza okna przebijają się już pierwsze promienie wschodzącego słońca.
- Już nie śpisz?
-Od paru godzin- wymamrotałam sennie, patrząc na Alka spuchniętymi od płaczu i braku snu oczami.
-Co?
-Obudziłam się o trzeciej i nie mogłam zasnąć.
-I co robiłaś?
-A co miałam robić? Siedziałam tu- wzruszyłam ramionami.
- Zgaduję, znowu płakałaś.
-Brawo, Einsteinie.
-Porąbało cię? Cztery godziny tak siedziałaś?
- Tak wyszło.
-Tak wyszło? Zwariowałaś? Uspokój się. Wykończysz się tak.
-Przepraszam.
-I co ja mam z tobą zrobić, co?
-Przepraszam- powtórzyłam.
- Ty mnie nie przepraszaj, tylko zjedz coś i idź, do cholery jasnej, spać, bo się zajedziesz.
Zgodnie z jego prośbą, położyłam się. Nie spałam. Ze strachu łzy same leciały mi z oczu.
- No i czemu nie śpisz?- o dziwo, w jego głosie nie było słychać irytacji. Jedynie coś pomiędzy lekkim zrezygnowaniem a czymś podobnym do...smutku.
-N- nie mogę- pokręciłam głową.
Boli cię coś?-spytał z troską.
-Nie. Po prostu nie mogę zasnąć. Trudno to pojąć?
Nic nie odpowiedział. Zupełnie, jakby zignorował mój monolog. Zamiast tego położył się koło mnie i delikatnie mnie objął.
-Nie dotykaj mnie. Zasnę.
- I o to mi właśnie, wariatko, chodzi.
-Ale...
-Leż i nie marudź...
Kochani!
Dziś taki luźniejszy i spokojniejszy rozdział na początek weekendu. Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu:)
Do następnego!
P.
CZYTASZ
Białe róże| Kamienie na szaniec
FanficBasia Sapińska poprzez korepetycje z matematyki poznaje Alka Dawidowskiego. Początkowo ich znajomość opiera się tylko na pomocy dziewczynie w zrozumieniu trudnego dla niej przedmiotu. Relacja młodych zaczyna się rozwijać. Jednak na drodze do ich szc...