Po paru dniach, Alek poprosił mnie, żebym przyszła razem z nim na pogrzeb jego ojca. Jak tłumaczył, poza matką i siostrą będzie potrzebował tam kogoś, kogo kocha. Wahałam się, czy powinnam pójść, bo to w końcu nie była moja rodzina w żaden sposób i raczej czułabym się tam dobrze, ale wymiękłam, kiedy zadzwonił i przez ponad czterdzieści minut płakał do słuchawki. Postanowiłam jednak być z nim w tym jednym z najgorszych, o ile nie najgorszym, momencie jego życia. Ubrałam się w czarną sukienkę z długim rękawem. Włosy upięłam z tyłu, tworząc tak zwany francuski warkocz. Pozostało mi tylko zaczekać na Alka. Jak zawsze miał przyjść po mnie do domu.
***
- Jak się czujesz?- spytałam z troską w połowie drogi.
- O wiele lepiej, kiedy tu jesteś- powiedział, lekko unosząc kąciki ust do góry.
-Cieszę się, że mogę ci pomóc.
- Dziękuję,że jednak zdecydowałaś się ze mną przyjść.
- Chłopaki też przyjdą?- upewniłam się.
-- Tak. Bez waszej trójki już dawno bym się rozsypał. A tak to jeszcze się jakoś trzymam.
Miło mi to słyszeć.
***
- Co ona tu robi?!- warknęła Marylka na mój widok.- Twoich kumpli jeszcze jakoś zniosę. Ale ją?! Kimże ona dla nas jest?!
- Uspokój się- matka posłała dziewczynie karcące spojrzenie.-Basia jest dziewczyną Alka, więc należy do naszej rodziny- dodała.
- Obrączki u niej nie widzę,więc chyba za wcześnie, żeby mówić o należeniu do rodziny-mruknęła, wywracając oczami.
- A może ty jesteś po prostu zazdrosna, że ja kogoś mam, a ty nie?- zasugerował Alek siostrze. Nie odpowiedziała. Zamiast tego uderzyła go otwartą dłonią w prawy policzek, na którym już po chwili pojawiły się czerwone ślady jej palców.
- Czy wam już do reszty odbiło, żeby takie rzeczy pod kościołem robić?!- pani Janina chyba miała już dość zaostrzającego się konfliktu między rodzeństwem. Podobnie jak ja. Gdyby nie dana mu obietnica, już wróciłabym do domu.
***
Przez całą mszę siedzieli po przeciwnych stronach ławki. Oboje nie ukrywali łez. Cały czas mam przed oczami zjeżdżającą w dół drewnianą trumnę i Alka trzęsącego się z rozpaczy. Miałam wrażenie, że dopiero wtedy dotarło do niego, co tak naprawdę się stało. Chciałam go przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mogłam. Bo prawda była taka, że nic w jego życiu nie będzie już takie,jakie było do teraz
- Przyjdziesz do mnie?- zapytał z nadzieją.
- A po co ci ona?!
Zignorował Marię. Widać było, że nie chce wszczynać z nią kolejnej dyskusji.
- Przyznaj się, spałeś z nią?!- wypaliła, zanosząc się spazmatycznym płaczem.
-Nie, ale gdybyś chciała wiedzieć, miałbym na to ochotę- odparował.
-Może ja już pójdę- zasugerowałam.
- Dziecko, zostań.Przyjdź do nas na obiad. Nie przejmuj się nią. Jest rozchwiania przez to wszystko. Nie wie, co mówi- przekonywała mnie ich mama.
- Wiem. Ale nie chciałabym się pani narzucać- uśmiechnęłam się słabo.
- Przecież ty mi się, kochanie, nie narzucasz. Wręcz przeciwnie, uważam, że powinnam lepiej poznać dziewczynę, która uszczęśliwia mojego syna- zapewniła, przesuwając dłonią po moich plecach.
***
Atmosfera w domu Dawidowskich była dość gęsta i lekko przytłaczająca. Oczywiście Rudy starał się ją rozładować, jednak bez skutku. Ku naszemu zdziwieniu, lepiej radził sobie z tym Zośka.
-Ja naprawdę nie wiem, Aluś, gdzie ty popełniłeś błąd, bo mnie siostra nie bije-zaśmiał się.
- Bo Ania nie bije dziewczynek, Zosieńko.
- Czy wy mi kiedyś dacie spokój? Nie moja wina, że tak wyglądam.
- Hmm...nie. Nie damy ci spokoju.
- Pieprzcie się.
-Tadziu, co tak agresywnie?
-Spadaj.
Ich wymianę zdań przerwała pani Janina. Trzymała w rękach jakąś kartkę
- Chłopcy, przestańcie na chwilę- poprosiła.
- Mamo...o co chodzi?
-Twój ojciec jakiś miesiąc temu napisał ci list na wypadek swojej śmierci. Przeczytaj go na głos, kochany.
Nie odezwał się. Tylko wziął od matki kawałek papieru. Zerknęłam w tamtą stronę. List był krótki. Zaledwie kilka zdań
- Czytaj- zachęciłam go.
- Synu, jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już z Wami nie ma. Bardzo Cię proszę, zaopiekuj się mamą i Marylką, Znajdź sobie kogoś i bądź szczęśliwy. Tak po prostu.Niczego innego dla Ciebie nie chcę. Kocham Cie,Synku.
Przeczytany przez niego list sprawił, że z moich oczu poleciały łzy. Domyślam się, że nie tylko z moich. Alek też płakał. I nie byliśmy w tym sami. Rozejrzałam się. Wszyscy płakali.
- Musiał cię bardzo kochać- stwierdziłam ze łzami w oczach.
- Wiem.

CZYTASZ
Białe róże| Kamienie na szaniec
Fiksi PenggemarBasia Sapińska poprzez korepetycje z matematyki poznaje Alka Dawidowskiego. Początkowo ich znajomość opiera się tylko na pomocy dziewczynie w zrozumieniu trudnego dla niej przedmiotu. Relacja młodych zaczyna się rozwijać. Jednak na drodze do ich szc...