8

564 15 47
                                    

Po paru dniach, Alek poprosił mnie, żebym przyszła razem z nim na pogrzeb jego ojca.  Jak tłumaczył, poza matką i siostrą będzie potrzebował tam kogoś, kogo kocha.  Wahałam się, czy powinnam pójść, bo to w końcu nie była moja rodzina w żaden sposób i raczej czułabym się tam dobrze, ale wymiękłam, kiedy zadzwonił i przez ponad czterdzieści minut płakał do słuchawki. Postanowiłam jednak być z nim w tym jednym z najgorszych, o ile nie najgorszym, momencie jego życia. Ubrałam się w czarną sukienkę z długim rękawem.  Włosy upięłam z tyłu, tworząc tak zwany francuski warkocz. Pozostało mi tylko zaczekać na Alka. Jak zawsze miał przyjść po mnie do domu.


***


- Jak się czujesz?- spytałam z troską w połowie drogi.


- O wiele lepiej, kiedy tu jesteś- powiedział, lekko unosząc kąciki ust do góry.


-Cieszę się, że mogę ci pomóc.


- Dziękuję,że jednak zdecydowałaś się ze mną przyjść.


- Chłopaki też przyjdą?- upewniłam się.


-- Tak. Bez waszej trójki już dawno bym się rozsypał. A tak to jeszcze się jakoś trzymam.


Miło mi to słyszeć.


***


- Co ona tu robi?!- warknęła Marylka na mój widok.- Twoich kumpli jeszcze jakoś zniosę. Ale ją?! Kimże ona dla nas jest?!


- Uspokój się- matka posłała dziewczynie karcące spojrzenie.-Basia jest dziewczyną Alka, więc należy do naszej rodziny- dodała.


- Obrączki u niej nie widzę,więc chyba za wcześnie, żeby mówić o należeniu do rodziny-mruknęła, wywracając oczami.


- A może ty jesteś po prostu zazdrosna, że ja kogoś mam, a ty nie?- zasugerował Alek siostrze. Nie odpowiedziała. Zamiast tego uderzyła go otwartą dłonią w prawy policzek, na którym już po chwili pojawiły się czerwone ślady jej palców.


- Czy wam już do reszty odbiło, żeby takie rzeczy pod kościołem robić?!- pani Janina chyba miała już dość  zaostrzającego się konfliktu między rodzeństwem. Podobnie jak ja. Gdyby nie dana mu obietnica, już wróciłabym do domu.


***

Przez całą mszę siedzieli po przeciwnych stronach ławki.  Oboje nie ukrywali łez. Cały czas mam przed oczami zjeżdżającą w dół drewnianą trumnę i Alka trzęsącego się z rozpaczy. Miałam wrażenie, że dopiero wtedy dotarło do niego, co tak naprawdę  się stało. Chciałam go przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mogłam. Bo prawda była taka, że nic w jego życiu nie będzie już takie,jakie było do teraz


- Przyjdziesz do mnie?- zapytał z nadzieją.


- A po co ci ona?! 


Zignorował Marię.  Widać było, że nie chce wszczynać z nią kolejnej dyskusji.


- Przyznaj się, spałeś z nią?!- wypaliła, zanosząc się spazmatycznym płaczem.


-Nie, ale gdybyś chciała wiedzieć, miałbym na to ochotę- odparował.


-Może ja już pójdę- zasugerowałam.


- Dziecko, zostań.Przyjdź do nas na obiad. Nie przejmuj się nią.  Jest rozchwiania przez to wszystko. Nie wie, co mówi- przekonywała mnie ich mama.


- Wiem. Ale nie chciałabym się pani narzucać- uśmiechnęłam się słabo.


- Przecież ty mi się, kochanie, nie narzucasz. Wręcz przeciwnie, uważam, że powinnam lepiej poznać dziewczynę, która uszczęśliwia mojego syna- zapewniła, przesuwając dłonią po moich plecach.


***


Atmosfera w domu Dawidowskich była dość gęsta i lekko przytłaczająca. Oczywiście Rudy starał się ją rozładować, jednak bez skutku. Ku naszemu zdziwieniu, lepiej radził sobie z tym Zośka.


-Ja naprawdę nie wiem, Aluś, gdzie ty popełniłeś błąd, bo mnie siostra nie bije-zaśmiał się.


- Bo Ania nie bije dziewczynek, Zosieńko.


- Czy wy mi kiedyś dacie spokój? Nie moja wina, że  tak wyglądam.


- Hmm...nie. Nie damy ci spokoju.


- Pieprzcie się.


-Tadziu, co tak agresywnie?


-Spadaj.


Ich wymianę zdań przerwała pani Janina. Trzymała w rękach jakąś kartkę


- Chłopcy, przestańcie na chwilę- poprosiła.


- Mamo...o co chodzi?


-Twój ojciec jakiś miesiąc temu napisał ci list na wypadek swojej śmierci. Przeczytaj go na głos, kochany.


Nie odezwał się. Tylko wziął od matki kawałek papieru. Zerknęłam w tamtą stronę. List był krótki. Zaledwie kilka zdań


- Czytaj- zachęciłam go.


- Synu, jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już z Wami nie ma. Bardzo Cię  proszę, zaopiekuj się mamą i Marylką, Znajdź sobie kogoś i bądź szczęśliwy. Tak po prostu.Niczego innego dla Ciebie nie chcę. Kocham Cie,Synku.


Przeczytany przez niego list sprawił, że z moich oczu poleciały łzy. Domyślam się, że nie tylko z moich. Alek też płakał. I nie byliśmy w  tym sami.  Rozejrzałam się. Wszyscy płakali. 


- Musiał cię bardzo kochać- stwierdziłam ze łzami w oczach.


- Wiem.

Białe róże| Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz