12

457 14 40
                                    

Mój wyjazd z Alkiem był chyba najbardziej wyczekanym wydarzeniem w całym moim dotychczasowym życiu.  Kiedy tylko przed oczami zamajaczyła mi wizja spędzenia z nim tych paru tygodni, po moim brzuchu natychmiast zaczynało fruwać stado rozproszonych motyli.Na myśl o jego uśmiechu, niemal od razu zaczynały mięknąć mi kolana. Miałam ochotę się  do niego przykleić, żeby już nigdzie się beze mnie nie ruszył.  Tak, wiem, zachowuję się jak skończona wariatka, ale nic nie mogę na to poradzić.Zresztą, widzę, że wojna zmieniła nie tylko moje postrzeganie świata. Wcześniej nie do pomyślenia było dla mnie to, że rodzice mogliby mnie wysłać gdziekolwiek samą z chłopakiem.  Chwilami odnosiłam wrażenie, że ufali Alkowi bardziej niż ja. Ostatnio coraz częściej nazywają go ,,zięciem idealnym". Bo taki grzeczny, uśmiechnięty,  mądry i, co dla nich najważniejsze, kocha mnie i jestem z nim szczęśliwa. Moje rozmyślania przerwała opierająca się o futrynę drzwi mama.


- Chcę z tobą o czymś porozmawiać- zaczęła tajemniczo, siadając po turecku na podłodze naprzeciwko mnie.


-Słucham.


-Wiesz, Basiu, chciałabym, żebyś wiedziała o pewnych rzeczach.


- Jeśli zamierzasz opisać mi kobiecą anatomię, to podziękuję.


Westchnęła ciężko.


- Nie to chciałam ci powiedzieć. Chodzi o to, że nie chciałabym, żebyś robiła coś, czego nie chcesz.


-Aha...


-Pamiętaj, że nikt nie ma prawa cię dotykać, kiedy ty sama nie będziesz tego sobie życzyć.


- Do cholery, mamo!  My nie jedziemy się bez przerwy pieprzyć, tylko po prostu przetrwać - odpowiedziałam zirytowana. Wiedziałam, że chce mnie chronić,ale byłam dorosła i sama za siebie odpowiadałam.- Poza tym, mam już skończone osiemnaście lat i sama decyduję o swoim ciele, więc nawet, gdybym chciała pójść z Alkiem do łóżka, to to zrobię i nic na to nie poradzisz.


- Baśka!


- Przepraszam, poniosło mnie- zreflektowałam się.


-Masz rację, nie mogę ci mówić, jak powinnaś żyć. Po prostu nie chcę, żebyś czegokolwiek  żałowała.


- Rozumiem, ale wydaje mi się, że trochę przesadzasz. 


-Babcia dzwoniła rano. Chciałaby się z tobą pożegnać, zanim wyjedziesz- zmieniła temat.


- Dobrze.


***


U babci tradycyjnie dużo rozmawiałyśmy, obowiązkowo przy kubku parującej herbaty. Dużo się od babci nasłuchałam, że mam na siebie uważać i nad każdą podjętą decyzją zastanowić dwa razy. Grzecznie przytakiwałam na każdą taką radę i obiecałam je wszystkie wykorzystać.


- Przekaż jego mamie wielkie gratulacje ode mnie - poprosiła, gdy zbierałam się do wyjścia.


- Dobrze. Co mam powiedzieć?


- Że wychowała wspaniałego młodego człowieka.


- Przekażę- uśmiechnęłam się.


- Będziesz miała cudownego męża, kochanie.


-Wiem o tym.


***


Siedząc w jego samochodzie, zaczęłam trząść się z nerwów. Zupełnie nie spodziewałam się po sobie takiej rekcji. Sądziłam raczej, że będę cieszyć jak dzieciak na widok słodyczy, że rzucę się Alkowi na szyję, kiedy tylko go zobaczę, a ja od dłuższej chwili nie mogłam się uspokoić. Alek w tym momencie żegnał się z Rudym i Zośką. Zza szyby obserwowałam, jak się śmieją i przytulają, klepiąc się przy tym po plecach. Zachowywali się tak, jakby więcej mieli już się nigdy nie zobaczyć. Długo nie chciałam tego przed sobą przyznać, ale, biorąc pod uwagę obecną sytuację, mogło tak być.


- Płaczesz?- rzucił z niedowierzaniem.


- Nie, kurwa, nurkuję w oceanie- prychnęłam, opadając na fotel.


- Co się dzieje?


- Boję się. O rodziców, o babcię.  Boję się, że wrócimy, a oni... Boże...-jęknęłam, kiedy te słowa nie mogły mi przejść przez gardło,


- Basia, kochanie ty moje, przestań aż tyle myśleć, dobra?


- Kiedy ja nie potrafię tak po prostu nie myśleć. 


- Może właśnie powinnaś spróbować?


-P- przecież...


-Ciii - uciszył mnie na chwilę, żeby samemu móc cokolwiek do mnie powiedzieć.


-Naprawdę uważasz, że ja się nie boję? Że skoro biegam z bronią po mieście, nie rusza mnie to, co się dzieje? I tu cię muszę, kochanie, zaskoczyć, bo codziennie się zastanawiam, czy człowiek ma prawo odebrać życie drugiemu człowiekowi.  Czy to, co z chłopakami robię, ma jakiś sens.


- I za każdym razem, kiedy nie chce mi się żyć, ty mi mówisz coś takiego?- uśmiechnęłam się słabo.


- Chyba na tym właśnie polega miłość, nie uważasz? Chodzi w niej o to, żeby słuchać drugiej osoby i ją wspierać, kiedy jest jej to potrzebne.   


-Słodki jesteś.


- Staram się jak mogę.



Kochani!

Niestety nie wiem,czy jutro uda mi się napisać i wstawić next. Kończę lekcje o 14, a około 16 wyjeżdżam na wesele do Trójmiasta. Postaram się coś dla Was naskrobać, ale nic nie obiecuję. Inaczej rozdział byłby w niedzielę lub poniedziałek:)

Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu.

Do następnego!

P.

Białe róże| Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz