Epilog

13 2 5
                                    

Minęły dwa lata. Ray wrócił do domu i został studentem informatyki. Marzył o zostaniu programistą. Tym razem nie zamierzał tak łatwo się poddawać i postanowił gonić za swoimi marzeniami. W końcu życie jest tylko jedno.

Rozmowa z rodzicami była trudna, ale w końcu zaakceptowali go jako swojego syna. Dość trudne było wytłumaczenie im skąd wzięły się jego zmiany. Powiedział, że przeszedł operacje w innym kraju. Mówienie im prawdy nie miało sensu. I tak by mu nie uwierzyli.

Na studiach funkcjonował już jako Ray Brenes Camarago. Nikt nie wiedział już o tym, że jest trans. Jego dane zostały już formalnie zmienione. Mógł żyć jako chłopak, którym zawsze był. Żadne słowa nie są w stanie opisać jak bardzo go to cieszyło.

Ray odzyskał radość z życia i zaczął nawiązywać nowe znajomości. Co prawda nikt nie zastąpi mu Hyrona czy Al'a, ale starał się o tym nie myśleć. Pogodzenie się z ich śmiercią nie przyszło mu łatwo i kosztowało go to dużo nieprzespanych nocy. Blizny już na zawsze zostaną na jego rękach. Mógłby je wyleczyć i znowu zacząć się ciąć, ale zostawił je sobie jako ostrzeżenie i pamiątkę po przyjacielu i jedynej osobie jaką kochał.

Nie wyobrażał sobie siebie w żadnej innej romantycznej relacji. To co czuł do Hyrona było niezastąpione. Czysta platoniczna miłość. Jedyne co się liczyło to wspólnie spędzony czas. Żaden z nich nie potrzebował niczego innego. Całe życie mogliby się po prosu przytulać i kłócić w blasku księżyca.

Ray postanowił, że do końca życia zostanie sam. Nie potrzebował nikogo innego. Nie miał żadnej potrzeby, by wchodzić z kimś w romantyczną relację. Był skupiony na rozwijaniu samego siebie i na swoich zainteresowaniach.

Dalej uwielbiał grać w gry komputerowe i rozwijał swoje umiejętności artystyczne. Najbardziej lubił szkicować ołówkiem różne rzeczy, które przyszły mu do głowy. Nie był co prawda na zaawansowanym poziomie, ale wciąż uczył się coraz więcej i cieszył się z progresu. Liczył, że pewnego dnia osiągnie satysfakcjonujący go poziom..

Żaden demon z nim się nie skontaktował. Alice i bliźniacy też się do niego nie odezwali. Sam nigdy nie próbował odnowić kontaktu i liczył na to, że przeznaczenie ich jeszcze kiedyś połączy. Los bywa przewrotny i nieprzewidywalny.

Znowu zaczęły się wakacje. Był to ten sam dzień, kiedy zawarł pakt z Hyronem. Próbował o nim nie myśleć, bo powodowało to niekontrolowany płacz. Nawet jeśli był uśmiechnięty i radosny to łzy same leciały.

Ray był szczęśliwy, że nie musi już więcej się uczyć. Co prawda po przerwie znowu będzie musiał to robić. Jednak było to dużo lepsze niż bezużyteczne rzeczy na wcześniejszych etapach edukacji. Wreszcie mógł uczyć się tego co chciał. Czasem bywało to męczące i potrafił spędzić kilka dni, by jego program zaczął działać, ale satysfakcja jaka płynęła z osiągnięcia celu wszystko wynagradzała. Nawet profesor go doceniał i chwalił za każde wykonane zadanie. Było to dość interesujące uczucie, bo wcześniej nikt go nie doceniał.

***

Ray wszedł na kolejny cmentarz. Zdążył już odwiedzić ich mnóstwo. Godzinami chodził między alejkami i szukał Alejandro. Nie wiedział jakie ma nazwisko, ale patrzył na zdjęcia, a jak ich nie było to zostawały jeszcze daty śmierci. Było to żmudne zajęcie i zajmowało mu bardzo dużo czasu. Stracił nawet rachubę w tym ile cmentarzy odwiedził i ile grobów zobaczył. Teoretycznie mógłby spytać się jakiś ludzi, ale wolał uniknąć problemów, które mogły z tego wyniknąć.

Przeszedł koło kolejnego grobu. Należał on do małej dziewczynki. Ray nawet nie wyobrażał sobie jak musieli cierpieć jej rodzice. Pięć zniczy wciąż się paliło. Najwidoczniej były dopiero zapalone. Ktoś musiał tu być wczoraj albo i nawet dzisiaj. Może dziewczynka zmarła niedawno.

The PactersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz