Rozdział 13

13 2 0
                                    

Ray powoli otworzył oczy. Wciąż był zmęczony i powieki same mu opadały. Przecierał je tak długo aż zaczęły go szczypać. Zaczął żałować, że przesadził. Lekko przymknął oczy, by przeczekać ból i odzyskać ostrość widzenia.
Chłopak rozejrzał się wokół. Dalej był na dachu, na którym nie było zupełnie nic. Nawet Hyrone zniknął. A co z deskorolką? – pomyślał. Pośpiesznie wstał i zaczął jej szukać. Była to jedyna pamiątka, bo jego zmarłym przyjacielu. Nie mógł tak po prostu jej zgubić.

Biegał w tę i z powrotem. Po kilka razy sprawdzał te same drogi. Nigdzie nie znalazł zguby.

W akcie desperacji kucnął i uważnie przyglądał się każdemu centymetrowi. Było to tak samo bezskuteczne jak poprzednie próby. Chłopak poddał się i położył na plecach. Głośno westchnął. Zgubił tak ważną dla niego rzecz.
Hyrone zmaterializował się zupełnie znikąd tuz przed Ray'em. Chłopak krzyknął i wycofał się. Gdyby miał coś pod ręką to pewnie rzuciłby tym w demona.

Hyrone zaśmiał się. Szereg jego kłów zabłyszczał. Były zdecydowanie bielsze niż zęby jakiegokolwiek człowieka. Żadne szczotkowanie nie dałoby tak olśniewającego efektu.

- Mógłbyś przestać zachowywać się jak skończony kretyn za każdym razem? – spytał Ray z pretensją w głosie.

- Ale się zrobiłeś opryskliwy. Nie sądziłem, że z cichego nieśmiałego chłopca wyrośnie taki potwór – odparł, dalej się uśmiechając.

- Odwal się – odpowiedział, odwracając się do niego plecami.

- Nie obrażaj się. Zobacz co ci przyniosłem.

Hyrone rzucił czarną torbę w pobliżu chłopaka. Ray na dźwięk hałasu odwrócił się i spojrzał w dół.

- Co to jest? – spytał, lekko unosząc jedną brew.

- Zobacz.

Żeby zaspokoić swoją ciekawość, Ray schylił się, by podnieść torbę. Była podłużna i miała pasek, dzięki któremu można było nosić ją na ramieniu. Chłopak rozsunął suwak i zobaczył pomarańczowo-czarny waveboard.

- Przecież to deskorolka Al'a! – krzyknął z mieszanką zdziwienia, ulgi i szczęścia w głosie.

- Teraz będziesz mógł nosić ją bez problemu.

- Dziękuję, Hyrone.

Ray przytulił demona. Czarne ręce Hyrona objęły chłopca. Było ciepło i przyjemnie. Ciało Hyrona było włochate i miękkie. Zupełnie tak jakby przytulać gigantycznego szczura. Ray nie chciał go puszczać, ale wiedział, ze musi to zrobić. Dość niechętnie postąpił wbrew swojej woli.

Hyrone spojrzał na chłopca. Rzadko widział na jego twarzy uśmiech. Ray przez większość czasu był smutny i przygnębiony. Gdy był z nimi Al to chłopak potrafił być szczęśliwy i nawet się śmiać. Demon zaczął żałować, że nie widział go takiego częściej. Uśmiech pasował mu dużo bardziej.

- Ray, przepraszam, że muszę zepsuć ten moment, ale uznałem, że powinieneś widzieć – zaczął Hyrone, czekając na reakcje.

- O czym?

- Zebrałeś już pięć broni, więc musimy udać się do krainy demonów.

- Po co?

- Bronie w postaci kluczy trzeba włożyć w ścianę z otworami.

- I co się wtedy stanie?

- Nikt wcześniej tego nie zrobił. Umierali zanim zdążyli – skłamał. Była przedtem tylko jedna taka osoba, ale było to dość dawno. Wolał przed nim zataić tą sprawę.

The PactersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz