Rozdział 14

10 2 2
                                    

Ray już ledwo stał na nogach. Miał trudność, by w ogóle zaczerpnąć porządny oddech. Nie miał siły atakować. Ciosy blokował głownie plecami. Rzadko kiedy był w stanie zdążyć, by sparować atak Vasillasem.

Ottavio wydawał się dużo wyższy niż był w rzeczywistości. Jego miecz błyskał fioletowym blaskiem przy każdym cięciu. Na twarzy chłopaka pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Wiedział, że jeszcze chwila i wygra.

Z krzaków wybiegł Leo i skoczył na plecy Ottavio. Mocno się złapał i nie zamierzał się puszczać. Musiał uratować Ray'a.

- Złaź ze mnie! – krzyknął Ottavio, próbując zrzucić chłopca z pleców.

- Nie zejdę! Jesteś okropnym potworem i żałuję, że w ogóle zgodziłem ci się pomóc.

Ottavio skoczył na plecy. Przygniótł Leo własnym ciężarem ciała. Wtedy nastąpił strzał w jego klatkę piersiową. A potem kilka kolejnych w nogi i ręce. Chłopak nie mógł powtrzymać krzyku.

Przybiegła Alice i odrzuciła pistolet na trawę.

- Pomóż mi!

Trochę czasu zajęło Ray'owi zrozumienie, że te słowa były kierowane do niego. Podbiegł do ciała Ottavio. Razem z Alice zdołali je przewrócić na plecy.

Leo był cały. Alice odetchnęła z ulgą. Bała się czy przypadkiem on też nie oberwał kulką. Nie chciała go skrzywdzić.

Leo podniósł się i złapał Ottavio. Chłopak wił się i próbował się oswobodzić, ale nie dał rady. Dodatkowo rany wylotowe go bolały go tak bardzo, że miał mroczki przed oczami.

- Ray! Biegnij! – odezwała się Alice.

- Gdzie?

- Wypełnij ten pakt! – odpowiedział Leo.

- Ale co z wami?

- Nie wiem, ale nie obchodzi mnie to.

- Ty też tak myślisz, Alice?

- Jak nie ty to zrobi to Ottavio. Nie powstrzymamy go. Nie może przejąć władzy!

- Przerobię was na mielone jak tylko się uwolnię. Nie utrzymacie mnie na długo – odparł Ottavio.

- Jakiej władzy? – zainteresował się Ray.

- Taki zawarł pakt. Jak tylko zdoła go spłacić to będzie po nas – wyjaśniła Alice.

- Biegnij! – krzyknął Leo.

- Ale – zaczął Ray.

- Żadnych ale! Teraz!

Ray spojrzał się na nich ostatni raz i wbiegł do jaskini. Hyrone pobiegł za nim z rozpaloną pochodnią. Szli ramię w ramię przez ciemny korytarz. Nie było widać jego końca. Jednym charakterystycznym miejscem była misa, gdzie zawarli pakt.

- Dojdziemy kiedyś? – zniecierpliwił się Ray.

- Daj mi swój miecz.

Ray posłusznie oddał swój miecz. Hyrone przeciął swoje ramię. Czerwone krople spływały na podłoże.

- Co ty robisz?!

- Inaczej się tam nie dostaniemy.

Hyrone swoim ogonem przejechał po podłodze, tworząc krąg z krwi. Środek lekko zamigotał, a potem wypełnił się granatową barwą. Demon skoczył do środka. Nie mając innego wyboru, Ray zrobił to samo.
Przejście przez portal było ciekawym przeżyciem. Ray czuł jak jego ciało oblepia się zimną, obślizgłą mazią. Było tak ciemno, że nie było widać nic. Dało się tylko usłyszeć nakładające się na siebie dźwięki. Chłopak nie był w stanie określić czy był to instrument czy może jakieś głosy.
Podróż trwała zaledwie kilkanaście sekund. Ray spojrzał na swoje ręce i nogi. Nie było śladu po obślizgłej mazi. Chłopak rozejrzał się wokół. Stał na środku kamiennej płyty, która pływa po rzece z lawy. Parowała tak mocno, że gołym okiem był w stanie dostrzec obłoki. Mimo tego nie było gorąco.

The PactersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz