Rozdział 7

15 5 0
                                    

Ray brał udział w najbardziej emocjonalnym i nielegalnym wydarzeniu w swoim życiu. Nigdy nie sądził, że będzie robił coś tak niemoralnego i za co mógłby trafić prosto do więzienia. Adrenalina skoczyła mu na maksymalny poziom, a prawdziwa akcja dopiero co miała się zacząć.

Nerwowo oddychając stał na czatach, a Alice przykleiła taśmę na oknie samochodu.

Natomiast Al kucał przy bagażniku i śrubokrętem rozkręcał tablicę rejestracyjną. Nawet jeśli policja ich złapie to samochód nie należał do nich i bez problemu mogli go porzucić.

Alice wybiła szybę swoją metalową rękawicą. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu, bo był to środek dnia w mało zaludnionym miejscu. Większość ludzi była w pracy. Mimo tego trzeba było się spieszyć. Lada moment ktoś może przyjść i zauważyć zamieszanie.

Ostatnia śrubka odpadła.

- Gotowe – krzyknął Al.

Alice otworzyła samochód przez zrobioną przez siebie dziurę. Następnie otworzyła wszystkie drzwi od środka.

Jej ojciec był mechanikiem, więc od razu zabrała się do próby odpalenia auta bez kluczyka. Al podbiegł i podał jej śrubokręt. Hypnos podniosła tablicę rejestracyjną i wrzuciła na tylne siedzenie. Od razu zabrała się do montowania innej tablicy, którą wcześniej ukradli.

Hyrone nie zamierzał nic robić i tylko się uśmiechnął w typowy dla siebie perfidny sposób.

Ray coraz bardziej nerwowo rozglądał się wokół. Jednak dalej nie było śladu żywej duszy.

Silnik odpalił.

- Wsiadajcie! – poleciła Alice.

Chłopcy bez słowa wsiedli na tylnie siedzenia. Hyrone wepchnął się do środka i zajął miejsce przy oknie. Alice usiadła za kierownicą, a Hypnos koło niej. Auto odjechało z piskiem opon. Teraz dopiero zacznie się prawdziwa zabawa.

- Ty masz w ogóle prawo jazdy? – spytał Al.

- Tak. Nie musisz się martwić.

***

Podróż była długa i męcząca. Ani razu się nie zatrzymali i byli tak głodni, że jedli konserwy, które Al z Ray'em ukradli z galerii. Nie były zbyt dobre, ale na pewno lepsze od ciągłego głodowania. Hyrone postanowił nie być na tyle chamski by wyżerać im zapasy skoro i tak ich nie potrzebuje jedzenia do przetrwania.

W końcu dogonili bliźniaków Meeks. Szli piechotą, więc Alice z łatwością zagrodziła im drogę. Samochód zatrzymał się z piskiem opon, a Al nie czekając ani minuty dłużej wyskoczył i rzucił się na starszego bliźniaka. Leo nie spodziewał się nagłego ataku i nie zdążył się obronić. Pięść Al'a wylądowała na jego twarzy.

Zaraz potem nadszedł cios z drugiej strony. Lou nie zamierzał stać i się przyglądać. Z całej siły kopnął przeciwnika w plecy i wyjął pistolet z kieszeni. Al mimowolnie pochylił się do przodu przez siłę kopnięcia. Leo wykorzystał tą szansę i złapał go za kołnierz.

W tym momencie wyskoczył Ray z tablicą rejestracyjną w rękach i uderzył Leo w głowę. Zabolało tak bardzo, że puścił Al'a i złapał się za obolałe miejsce.

Oczywiście przyciągnęło to uwagę gapiów. Jeden łysy, dorosły mężczyzna złapał Ray'a od tyłu i odciągnął go od Leo. Drugi podbiegł do poszkodowanego i zaczął oglądać jego głowę. Był tam duży świeżo nabity guz.

- Wszystko dobrze, młody? – spytał.

Leo skinął głową. Mimo wszystko wolał załatwić sprawy samodzielnie bez interwencji osób trzecich. Mężczyzna, który trzymał Ray'a, wskazał palcem na Al'a i krzyknął, że on też brał w tym udział. Chłopak na początku chciał uciec, ale z drugiej strony nie chciał zostawić Ray'a samego. Polubił go i uważał za dobrego przyjaciela mimo ich krótkiej znajomości. Zastygł w miejscu i pozwolił by został złapany. Kątem oka spojrzał na Ray'a i lekko się uśmiechnął, by dodać mu otuchy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i tkwią w tym razem jako przyjaciele.

The PactersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz