7. Zgadnij kto to...

108 5 16
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Treningi naszej drużyny szły wspaniale, każdy dawał z siebie wszystko, dziś odbywa się mecz charytatywny, taki jak co roku, w zeszłym graliśmy w piłkę nożną, a teraz w ręczną. Skład mamy idealny, mam nadzieję, że to wygramy. Największą zmianą wśród naszych jest to, że na bramce nie będzie stał Tyco, lecz Applejack. Jest zdecydowanie zwinniejsza od niego w ręcznej i lepiej sobie radzi na bramce, więc dlatego taka decyzja z mojej strony.

Jesteśmy właśnie w drodze do szkoły Crystal Prep, ponieważ tym razem mecz odbędzie się u nich... Ciekawe czy nadal są tak samo aroganccy jak dotychczas. Szczerze miałam do głęboko w dupie, najwyżej dojdzie do jakieś bójki czy coś.

Wysiedliśmy z autokaru i powoli zmierzaliśmy w kierunku budynku.

- Nienawidzę tych świrów. - wymruczała Foot za nami.

- Każdy z nas nimi gardzi. - dodałam.

- Oj dziewczyny, trochę optymizmu. - wtrąciła się Applejack.

Gdy weszliśmy do budynku, wszystkie oczy były skierowane w moja stronę i Applejack, ludzie najbardziej przyglądali się naszym splecionym ręką, było słychać szepty i ciche wyzwiska w naszą stronę. AJ chyba wychwyciła jedna osobę, która zwróciła się do nas jakoś nieprzyjemnie, bo szybko puściła moją rękę.

- Słuchaj laleczko, jeśli jeszcze raz spróbujesz powiedzieć coś takiego w naszą stronę lub dziewczyn, to przysięgam, że obije ci mordę na kwaśne jabłko. - wycisnęła przez zęby i wróciła na swoje poprzednie miejsce obok mnie i ponownie chwyciła moją dłoń.

- Optymizm Applejack? - zapytała Misty.

- Zamilcz. - odwróciła się w jej stronę i zaśmiała. - Nie pozwolę, żeby byle hołota tak się zwracała do nas.

Udaliśmy się do szatni, aby się przebrać i zaproszono nas na sale, bo zaraz ma się odbyć mecz.

Po wyjściu z szatni znów byliśmy punktem obserwacji wszystkich uczniów z Crystal Prep... Stawało się to już trochę uciążliwe, te wszystkie szepty i tak dalej.

Nagle przed nami stanął chłopak, był to Trenderhoof, którego już bardzo dobrze znamy.

- Zamilcz i odejdź. - powiedziała Applejack zanim ten cokolwiek zdążył powiedzieć, jednak chłopak ani drgnął.

- Głuchy jesteś? Powiedziała, żebyś odszedł. - przed nas wychylili się Tyco z Soarin'em, wtedy chłopak ustąpił i zszedł na bok.

W końcu weszliśmy na hale, gdzie zaczęło się całe wydarzenie. Gdy prowadzący skończyli mówić zebraliśmy się w koło, aby wszystko raz jeszcze omówić na szybko.

- Applejack, jesteś pewna, że dasz radę na bramce? - zapytał Tyco.

- Jestem pewna tego, tak jak tego, że ona mnie kocha, także możesz sobie wyobrazić. - wskazała na mnie i puściła oczko do przyjaciela.

- W takim razie powodzenia kowbojko. - uśmiechnął się do niej.

- Dzięki, nie wpuszczę ani jednej. - powiedziała pewnie.

- Dobra drużyno, wszyscy wszystko wiedzą. Blaze i Foot na ławkę, reszta na pozycję. 1, 2, 3 - wystawiłam dłoń na raz, reszta zaczęła się od razu dołączać.

- Wondercolts! - krzyknęliśmy i udaliśmy się na swoje pozycję.

Zanim się ustawiłam, obdażyłam ukochaną krótkim pocałunkiem. Czułam w sobie siłę i pobudzenie, miałam dobre przeczucia na ten mecz.

Po chwili zaczęła się rozgrywka, początkowo nasi przeciwnicy mieli piłkę, jeden z ich zawodników próbował strzelić bramkę, lecz bezskutecznie. Na boisku znajdował się oczywiście Trenderhoof, ale także Discord, chłopak Fluttershy... Jako jedyny był chyba neutralnie do nas nastawiony. Hoof, ciągle próbował dobiec do naszej bramki, ale nie udawało mu się to za bardzo, ponieważ trzech zawodników utrudniało mu to. Mianowicie Soarin, Tyco i Angel biegali z piłką jak szaleni, szło im znakomicie.

AppleDash... wejście w dorosłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz