Perspektywa Applejack
Od naszej "walki" z Moon'ami minęło już kilka dni, każdy z nas zachowywał się tak, jakby nic nigdy się nie stało. Spitfire już więcej od nich nie dostała i mam nadzieję, że tak już zostanie.
Zaczął się weekend, ja byłam w domu, a ukochana w pracy, więc stwierdziłam, że posprzątam w domu. Przebrałam się w robocze ubrania i założyłam słuchawki. Kiedy wszystko sobie uszykowałam, puściłam na słuchawkach melodię i zaczęłam śpiewać swoją standardową piosenkę.
- Chcieć, to moc, więc weź się w garść... - i tak sobie śpiewałam cicho, że nawet nie wiedziałam kiedy Rainbow wróciła do domu.
- Och... Długo tu jesteś? - zapytałam zawstydzona.
- Nie, przed chwilą przyszłam... Co to za piosenka? - zapytała.
- To nic takiego, składam ją w głowie za każdym razem jak sprzątam. - wyjaśniłam.
- Może zagramy coś razem?
- Jasne, tylko dokończę myć podłogę. - odparłam i dokończyłam mycie.
Kiedy skończyłam, przebrałam się z powrotem w codzienne ubrania i poszłam do naszego "studia".
Ukochana w tym czasie ogarnęła swoją gitarę, a ja chwyciłam za swój bass. Zaczęłyśmy powoli grać jakąś melodię, gdy miałyśmy już jakiś zarys jak miało by to brzmieć.- Hmm, może coś z przyjaźnią? - zapytałam.
- Oo, dobry pomysł... Hm, może coś takiego. - zaczęła grać melodię i na bieżąco układać jakieś słowa, z czego złożyliśmy kilka linijek, brzmiało to mniej więcej tak:
"Bo grunt to nadzieja
I mieć przyjaciół swych
Bo grunt to nadzieja
Patrzę w przyszłość z nadzieją, gdy
Ze mną jesteś ty... "Uznałyśmy to jako refren i więcej dziś nie wymyśliłyśmy. Było coś około 15, postanowiłam zabrać ukochaną do kina i jakieś lody albo kawę.
- Skarbie, zbieraj się, zabieram cię do kina. - oznajmiłam ukochanej i poszłam się ubrać cieplej, ponieważ na dworze robiło się coraz chłodniej.
- Już lecę się ubierać. - pomknęła na górę jak huragan i w mig była gotowa do wyjścia. - Na co idziemy? - zapytała.
- Zobaczymy co grają i wybierzemy na miejscu. - uśmiechnęłam się czule. - Jedziemy moim? - zapytałam chwytając kluczyki.
- Jasne, będę mogła się potulić. - spojrzała mi w oczy, a potem na usta, dając do zrozumienia, że chciałby buziaka. Pocałowałam dziewczynę i po chwili wyszłyśmy z domu.
Ukochana siadła za mną i od razu wtuliła się w moje plecy. Byłam szczęśliwa, kiedy była obok mnie. Nie wyobrażałam sobie świata bez tej różowookiej dziewczyny.
Po kilkunastu minutach zajechałam na miejsce i udałyśmy się w stronę kina. Jak się okazało dziś odbywa się nocny maraton filmowy z marvela, puszczny będzie Spider-Man Homecoming, Far From Home i No way Home. Także wspaniale, razem zadecydowałyśmy się na ten maraton, jest on nocny, ale ani trochę nam to nie przeszkadzało. Zaczyna się o 19, więc w miarę wcześnie jak na takie maratony, ale tym lepiej. W oczekiwaniu poszłyśmy pochodzić po sklepach, aby rozejrzeć się powoli za zimowymi rzeczami.
- Idziemy na kawę? Nudzą mnie te sklepy już. - zapytałam.
-Myślałam, że nigdy nie zapytasz. - zaśmiała się ukochana.
Zamówiłyśmy nasze ulubione kawy i czekałyśmy na zamówienie, w miedzy czasie rozmawiałyśmy o graniu i naszej piosence, bo chcemy ją dokończyć.
Po chwili popijałyśmy już ciepły napój i oczekiwałyśmy na wejście do sali kinowej, aż nagle pojawił się Cloud.
- Cześć wam! - podszedł się przywitać.
- Hej... - odparłam, byłam lekko zdziwiona, ponieważ myślałam, że chłopak miał niebieskie oczy.
- Zaraz, masz soczewki? - zapytała Dash.
- Nie, a czemu? - zdziwił się.
- Miałeś niebieskie oczy. - odparłam.
- A teraz są fioletowe. - dodała ukochana.
- Ee... Muszę już iść. - rzucił szybko i odszedł od nas.
Było to dziwne, ale nie wnikałam. Powoli zaczęłam zmierzać z ukochaną w stronę kina. Na sali zasiadłyśmy wygodnie w fotelach, a przed tym oczywiście zakupiłam jakieś przekąski. I seans się zaczął...
Wyszłam z kina cała zapłakana, ponieważ ostatnia część nie należała do najweselszych, nawet Dashie się wzruszyła, nie wiem co bym zrobiła na miejscu Petera, gdyby nikt mnie nie pamiętał, a szczególnie ona... moja ukochana, czułabym się strasznie źle.
Tym razem kierowała Rainbow, a ja wtuliłam się w nią, było już strasznie późno, ale nie żałuję że zabrałam ukochaną na maraton. Po wejściu do domu od razu poszłyśmy pod prysznic i spać, bo byłyśmy padnięte.
Wstałam coś około godziny 9, więc nie tak źle. Postanowiłam zrobić śniadanie, a mianowicie jajecznicę, ostatnio ciągle jemy śniadania na słodko, czas na zmianę. Przygotowałam składniki i zaczęłam smażyć po chwili jajka na patelni. Jakiś czas później dołączyła do mnie narzeczona.
- Zaraz będzie śniadanie. - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam nakładać jedzenie na talerz, który po chwili postawiłam przed ukochaną. Zaraz po tym na stole znalazła się również kawa.
- Ale to pyszne, rób częściej jajecznicę. - powiedziała zadowolona, mam wrażenie, że cokolwiek zrobię smakuje jej to, ale to dobrze... Cieszę się bardzo z tego.
Poszłyśmy dalej oglądać serial, który aktualnie oglądałyśmy. Wtulona w ukochaną ogladałam z zaciekawieniem odcinek, aż zadzwonił dzwonek.
- No serio, w takim momencie ughhh. - wstała naburmuszona i podeszła do drzwi.
Słyszałam cały dialog, ktoś przyszedł do ukochanej z kwiatami? Zdziwiłam się i odwróciłam się w jej stronę, kiedy zamknęła drzwi w jej ręku znajdował się bukiet czerwono pomarańczowych róż.
- To od ciebie? - zapytała.
- Nie... - odpowiedziałam zmieszana.
Usiadła obok mnie i wyciągnęła karteczkę, która znajdowała się między kwiatami. Na niej widniały słowa.
"Będę twoja na zawsze, jeśli tego chcesz... "
- Kurwa, to są jakieś żarty? - zdenerwowałam się.
- Kto mógłby wysłać mi do cholery bukiet róż. - zdziwiła się Dash.
- Na pewno nie wiesz od kogo to? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem mała, na prawdę! - chwyciła mnie za dłonie i spojrzała w oczy.
Kiedy chciałam ponownie się odezwać do naszego domu wparowały dwie osoby, kiedy odwróciłyśmy się w ich stronę, nie wiedziałam co mam myśleć.
- Rainbow, widzisz to co ja? - zapytałam.
- Taa... Chyba tak. - odpowiedziała nadal wpatrując się w osoby w naszym salonie.
CZYTASZ
AppleDash... wejście w dorosłość
Fanfiction🌈🍎 2/3 Druga część opowieści o nastolatkach z liceum Canterlot.. Czy Rainbow Dash i Applejack przetrwają do swojego ślubu, czy może ten związek okaże się być jednym wielkim niepowodzeniem... Zapraszam do czytania Appledash... wejście w dorosłość...