Rozdział 2 - somebody's life may suck

42 3 0
                                    

~Betty pov~

Zapukałam do drzwi Andrewsów. Przez chwilę stałam pod domem zanim otworzył mi Archie. Był dziwnie zdyszany, jak na piątą rano. Miał też na sobie już normalne ubranie. Jezu, o której ten człowiek wstaje?

- Hej, Betts! - przywitał mnie od progu.

- Cześć, Archiekins! - spojrzałam na mojego chłopaka z miłością. Położył mi rękę na talii i przyciągnął szybkim ruchem, po czym przywarł do moich warg.

- Wcześnie dziś wstałeś - wymamrotałam między pocałunkami.

- Tak, musiałem się przewietrzyć. Zacząłem ostatnio biegać. - odsunął się ode mnie, patrząc gdzieś w bok. - Myślałaś już o tym projekcie?

- Taaak... - zaczęłam, lekko zdezorientowana jego nagłą zmianą zachowania. - Myślę że #stopprzemocy może być dobrym hasłem przewodnim.

- Taa... - mruknął, nawet na mnie nie patrząc. Coś zdecydowanie było nie tak. Archie nie powinien się tak zachowywać. Postanowiłam wybadać, o co chodzi.

- Kochanie... A może pójdziemy do szkoły wcześniej? Spotkamy się z V, może nam pomoże z tym projektem? Co ty na to?

- Niech będzie. - zgodził się. Łatwo poszło.

Jeszcze zanim weszliśmy na teren szkoły dobiegła do nas Veronica z Kevinem.

- O, co ja widzę! Barchie! - zawołał na nasz widok nasz szkolny gej. Jedyny, który miał na tyle odwagi żeby się do tego publicznie przyznać.

- Oj weź, Kev, bez przesady... jesteśmy razem dopiero od dwóch dni.

- Właśnie! Całe dwa dni! To idealny moment na rozpoczęcie nowego shipu! Dwa dni Barchie! - Kevin przestał gadać dopiero, kiedy Ronnie szturchnęła go brutalnie łokciem między żebra. - Aua, Ronnie, to bolało.

- Wybacz, takie jest życie. - westchnęła moja przyjaciółka. - Co tam?

- Pracujemy nad projektem. Chcecie nam pomóc?

- Chciałabym, ale muszę się czymś zająć... chciałam, żeby Archie mi pomógł, ale skoro jest zajęty, to wystarczy mi Kev.

- Varchie! - krzyknął podekscytowany Kevin, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co o nim powiedziała Ronnie.

- Jeszcze nie, Kev. - poprawiłam przyjaciela. - A wracając... o co chodzi?

- A jak myślisz? Musimy się włamać do gabinetu mojego ojca! Tylko tam może trzymać coś, co pomoże nam wsadzić go za kratki na długie lata.

- Co? - zapytałam zdezorientowana. - Hiram wrócił,

- Kiedy? Bo po szkole mam plany. - wtrącił niecierpliwie Archie. Zerknęłam na niego. Wyglądał dosyć przerażająco. Nigdy nie był taki poważny. Ścisnęłam jego rękę. Po chwili zorientowałam się, że Veronica chyba mnie o coś zapytała. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja poczułam, że się czerwienię.

- Co mówiłaś, V?

- Pytałam, czy możesz wpaść do mnie dzisiaj wieczorem? B, wszystko w porządku?

you're dead, freak ~ Bughead - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz