Rozdział 11 ~ good girl may be a gangster

15 3 0
                                    

~Betty pov~

Siedziałam zamknięta z Chuckiem na zapleczu knajpy White Wyrm. Śmierdziało tam alkoholem. Nie miałam pojęcia, co się działo odkąd weszło więcej członków przeciwnego gangu, a mężczyzna, który do tej pory był Archiem, wyrwał się z uchwytu Sweet Pea i wepchnął nas do tego schowka.

Całkowicie straciłam poczucie czasu, toteż nie wiem po jakim czasie usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka.

- Jug...?

- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie brunet.

- Chyba tak... Co z tobą? Co tam się działo? - przytuliłam się do niego, wdychając zapach jego włosów wystających spod nieodłącznej czapki.

- Nic takiego. Ważne, że tobie się nic nie stało.

- Nikt nie musi o mnie pytać, wszystko w porządku! - naszą rozmowę przerwał głos Chucka.

- Zamknij się, Clayton, nikt nie pytał. Chodź, Betts. Muszę cię odprowadzićdo domu, zanim twoja matka wysadzi Riverdale, szukając cię. - Jughead otworzył drzwi, przepuszczając mnie w wejściu. Kiedy tylko wyszłam, uderzył mnie porywisty wiatr i chłód. Mimowolnie zadrżałam.

- Zimno ci? - zapytał Jug, stając obok mnie.

- Nie przewidziałam, że będę siedzieć w ciemnym schowku do wieczora. Która właściwie jest godzina?

- Dwudziesta druga. - odpowiedział brunet, po czym zdjął swoją jeansową kurtkę i nałożył mi ją na ramiona. Po chwili to samo zrobił z czapką.

- Dziękuję, Juggie, ale nie będę zabierać ci ubrań. Jak się przeziębisz...

- Nie przeziębię. A nawet jeśli, to to była moja decyzja, więc bierz i nie narzekaj.

- Mama się wścieknie, jak wrócę po dwudziestej drugiej w ciuchach jakiegoś chłopaka. - uśmiechnął się.

- Zawsze możesz nocować u mnie. - rzucił niezobowiązująco. Rozważyłam szybko za i przeciw, po czym zgodziłam się kiwnięciem głową.

~Jughead pov~

Taty nie było jeszcze w domu, więc kiedy wszedłem do przyczepy z Betty ubraną w moją kurtkę i czapkę, otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem jajka.

- Ile zjesz? - zapytałem, otwierając okno.

- Z dwa... O ile oczywiście to nie problem.  - odpowiedziała nieśmiało dziewczyna. Gdyby to była Toni, to bym się wkurzył, że jeszcze tak gada po tym, jak zaprosiłem ją do domu, ale to była Betts. Ona działała na mnie jakoś tak uspokajająco...

- Jasne, że nie. Jedz ile chcesz. - odparłem. Blondynka się uśmiechnęła, a ja odwróciłem do patelni. Zaczęło się robić chłodno, ale musiałem przewietrzyć, żeby pozbyć się smrodu alkoholu. Wiatr musnął mi włosy na karku, więc mimowolnie zadrżałem z zimna.

- Jug...? Może ja ci oddam tą kurtkę? - usłyszałem nieśmiałe pytanie Betty.

- Nie, Betts. Zostań w niej, zimno się robi. Mam inne ubrania. - wyłączyłem palnik. W tym samym momencie niestety potrąciłem patelnię łokciem, więc spadła z kuchenki i uderzyła mnie gorącą powierzchnią prosto w kolano.

you're dead, freak ~ Bughead - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz