~Veronica pov~
Kiedy tylko przekroczyłam próg Pembrooke, telefon zawibrował. Pogrzebałam chwilę w torebce i wyciągnęłam urządzenie, klikając ikonę odebrania połączenia.
- Veronica? Mamy mały problem. - usłyszałam głos tego kolegi Jugheada, jak mu tam...?
- Kto mówi? - zapytałam nieco oschłym tonem.
- Fangs? Podobno mówiłaś ojcu, że się przyjaźnimy, więc...
- Aha... No więc? Czego chcesz?
- Mamy problem i niestety dotyczy on twojego ojca.
- Zajebiście. Co odwalił?
- No więc... - chłopak wydał mi się lekko onieśmielony - twój ojciec sprzedaje narkotyki. - zaczęło mi szumieć w uszach... Wiedziałam, że nie jest taki święty, za jakiego się podaje, ale o to bym go nie posądzała. Dopiero po chwili załapałam, że Fangs mnie pyta, czy wszystko w porządku.
- Tak, tak... wszystko okej... po prostu potrzebuję chwili.
- Okej...
- Ale jak? Ostatnie kilka dni siedział w domu. Nawet nosa nie wystawił z Pembrooke...
- Robi to przez pośredników. Wykorzystuje Ghule do rozprowadzania dragów, a potem... - w tym momencie przerwał, jakby coś nagle zrozumiał. - Potem ich wykorzystuje, żeby pozbyć się Węży. FP nie zgodził się na ofertę anonimowego inwestora, nie chciał sprzedawać narkotyków, więc Hiram teraz próbuje nas zwalczyć. To on był tym inwestorem i to on wysłał na mnie Ghule. Gadka o granicach była jedynie pretekstem i bzdurą... on chce się nas jedynie pozbyć. Dlatego pobili mnie, a kto wie, co jeszcze planują. A potem Hiram tak do mnie słodził, jak to oni mogli mieć powody.
- Boże... Czekaj, kiedy gadałeś z moim ojcem?
- Odwiózł mnie ze szpitala.
- Sam z siebie? Wow, Fangs, jesteś cudotwórcą. Więc mówisz, że sprzedaje dragi. I wykorzystuje do tego wrogi gang, jednocześnie dyskredytując i atakując wasz.
- Dokładnie. Obserwuj go. - powiedział.
- Dobra. Możemy zawsze pogadać w szkole. - rozłączyłam się, po czym stanęłam przed lustrem, gdzie nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Chwyciłam naszyjnik z pereł, który dostałam od ojca i pociągnęłam z całej siły, zrywając żyłkę, na której były zawieszony. Perły potoczyły się po podłodze.
Myślałam że się zmieni. Myślałam, że więzienie dało mu do myślenia i naprawdę będzie teraz dbał o rodzinę, jak obiecywał, zamiast jakichś kryminalnych zagrywek biznesowych. Myślałam że naprawdę mu na nas zależy.
A jednak. To wszystko była jedynie dobra iluzja. Cóż, chyba jednak nie taka dobra, skoro Fangs go przejrzał... - pocieszyłam się.
Teraz jednak nie czas na zamartwianie się. Trzeba niestety iść do tej budy, obiecałam wczoraj Archiemu, że dzisiaj usiądziemy razem na chemii i dam mu odpisać sprawdzian.
~Jughead pov~
Betty uparła się, że mam zostać w domu i że zostanie ze mną. Próbowałem ją namówić, żeby nie wagarowała i zawalała sprawdzianu z chemii z mojego powodu, ale nie dała się przekonać.
- Nie mogę cię tak zostawić, Jug. A jak pójdziesz po coś albo do łazienki i coś ci się stanie?
- Betts... - chwyciłem ją za dłonie. - Umiem o siebie zadbać. Jestem dużym chłopcem, okej?
- Juggie... Zostaję i tyle. - westchnąłem. Takie dziewczyny to przekleństwo.
- To chociaż podaj mi laptopa. - powiedziałem z uśmiechem. Kiedy podała mi urządzenie, uruchomiłem je i włączyłem plik, w którym miałem zapisane wszelkie poszlaki dotyczące narkotyków w Riverdale. Odwróciłem ekran w stronę dziewczyny, siedzącej na oparciu kanapy.
- Co to jest, Jug? - zapytała, rozszerzając lekko oczy.
- Narkotyki. Konkretnie to wszystkie dane i dowody kto za tym stoi. Kurwa! - nagle przypomniałem sobie, że miałem pogadać o tym z chłopakami.
- Co się stało? - zawołała Betty, która o mało nie spadła z kanapy.
- Zostawiłem kartkę z resztą informacji w przyczepie Sweet Pea i Fangsa. Miałem im o tym powiedzieć, kiedy Fangs trafił do szpitala.
- Mogę po nią pójść. - szybko zaoferowała blondynka. Ścisnąłem jej ręce.
- Betty, to niedaleko. Naprawdę, jesteśmy sąsiadami. - uśmiechnąłem się. - Pojdę.
- Jug...
- Tak, Betty. - tym razem ja nie dałem za wygraną. Wstałem powoli z kanapy, usiłując ukryć ból. Zacisnąłem zęby i podszedłem do drzwi. W oczach zakręciły mi się łzy bólu. - Widzisz, Betts? Wszystko w porządku. Możesz iść do szkoły, a ja załatwię sprawę.
- No dobrze... Ale w razie czego dzwoń. - blondynka też wstała i wyszła za mną, po czym poszła w kierunku szkoły.
Krok po kroku, po parunastu minutach udało mi się dojść do przyczepy chłopaków. W drzwiach wpadłem na Sweet Pea i się prawie przewróciłem, kiedy drzwi uderzyły mnie w bolące kolano.
- A tobie co? - zapytał zdziwiony olbrzym, łapiąc mnie przed bolesnym spotkaniem z podłogą.
- Nic takiego. Taka sobie historia z patelnią. - wydusiłem z siebie, opadając niezdarnie na kanapę. - Zostawiłem wam kartkę z informacjami o narkotykach, nie wiem czy widzieliście?
- Tak, gadaliśmy z Veronicą. Będzie obserwować swojego ojca, a my przypilnujemy Ghuli.
- Nie! - nie zgodziłem się na taki podział obowiązków - Ja przypilnuję gangu.
- Wybacz, Jones, ale na razie masz siedzieć i się wykurować, a my to załatwimy.
- Właśnie tego się obawiam. - wymamrotałem pod nosem.
~Betty pov~
Ledwo weszłam do szkoły, zdałam sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłam. Przecież Jughead może sobie zrobić coś jeszcze gorszego niż to, co mu się stało! A jednak jakimś cudem omotał mnie swoim urokiem i przekonał, że sobie poradzi... Nie ma mowy, wracam tam! - zdecydowałam szybko. W tym momencie podeszła do mnie Ronnie.
- Hej, V! Muszę iść, nie mam czasu. - wydusiłam z siebie.
- B... nie dzisiaj, proszę. Naprawdę potrzebuję teraz twojego wsparcia.
- Co się stało? - zapytałam zdumiona.
- Mój ojciec handluje dragami. - załkała Veronica. Przytuliłam ją, a ona oparła głowę na moim ramieniu. Nie mogłam jej zostawić, ale przecież Jug...
No trudno.
Powiedział, że sobie poradzi, no to sobie poradzi.
~~~~~
Dzięki za czytanie i zostawianie gwiazdek, jest to bardzo motywujące i pomaga się skupić na dalszym pisaniu ^^amixx20
CZYTASZ
you're dead, freak ~ Bughead - ZAKOŃCZONE
FanficW TRAKCIE POPRAWEK Bohaterami tej opowieści są zwyczajni ludzie. On. Jughead Jones. Zwyczajny chłopak, oceny przeciętne, outsider i szkolne popychadło. A także ona. Betty Cooper. Zwyczajna dziewczyna z wzorową średnią. I inni mieszkańcy Riverdale. C...